Dodany: 08.02.2012 11:20|Autor: Scorpionica

Niezwykła historia zbrodni...


Zmarła niedawno Wisława Szymborska tak pisała o tej książce: „W grubej książce Thorwalda każdy kolejny problem śledczy ilustrowany jest autentycznym wypadkiem kryminalnym, co sprawia, że czytamy to dzieło jak jeden wielki kryminał złożony z kilkudziesięciu mikropowieści detektywistycznych”*.

Mowa oczywiście o „Stuleciu detektywów” Jurgena Thorwalda, pisarza wszechstronnego. Potrafiącego w sposób ciekawy, interesujący, wręcz pochłaniający czytelnika, przedstawić dzieje chirurgii, transplantologii czy kryminalistyki.

Z wypiekami na twarzy śledziłam początki francuskiego Sûreté i historię Vidocqa. Wynalezienie metod wykrywania zbrodni, które w obecnych czasach są tak oczywiste jak to, że Ziemia jest okrągła. Bertillon i jego, wydawałoby się, niedorzeczne pomysły pomiarów ludzkiego ciała, które doprowadziły w efekcie do daktyloskopii, medycyna sądowa, toksykologia, metody wykrywania arsenu (arszeniku), balistyka sądowa. To wszystko opisuje Thorwald, a my czytamy jak powieść science fiction. Bo Thorwald pisze w taki sposób, że czytelnik sam się czuje odkrywcą, stając się świadkiem niezwykłych wydarzeń, ba, nawet przełomów w wykrywaniu zbrodni. I mimo że żyjemy w czasach, gdy na porządku dziennym są seriale szczegółowo przedstawiające pracę laboratoriów kryminalistycznych, zagłębiając się w „Stulecie detektywów” odnosimy wrażenie, że bohaterowie dokonują czynów niemożliwych.

Zaczynam się zastanawiać, czy Thorwald ma w swoim dorobku książkę złą? Albo chociaż przeciętną? Bo do tej pory, po przeczytaniu pięciu jego powieści, mogę powiedzieć tylko jedno: Jak on to robi? Jego książki mają przeciętnie 500–600 stron, a nieraz więcej, a mimo to czytamy je z zapartym tchem, niecierpliwie przewracając kolejne strony i czekając na kolejną zagadkę do rozwiązania. Nieważne, czy kryminalną, czy medyczną. Bo Thorwald był pasjonatem. I jego pasję widać w każdym akapicie i każdym zdaniu, jakie napisał. Nieważne, czy przedstawiał historię medycyny, czy kryminalistyki, czy opisywał dzieje władców cierpiących na hemofilię, czy też ludzi uciekających przed wschodnim frontem. Tak samo angażował się w każdą kolejną powieść. Co więcej, potrafi zarazić swoją pasją czytelników. Czego sobie i Wam życzę!



---
* Wisława Szymborska, fragment felietonu z cyklu „Lektury nadobowiązkowe”, znajdujący się także na okładce książki „Stulecie detektywów” Jürgena Thorwalda (wyd. Znak, 2009).


[Tekst został także opublikowany na moim blogu]

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 840
Dodaj komentarz
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: