Dodany: 16.01.2012 12:27|Autor: Farary
O szaleńcach, urojeńcach, duszach ognistych i innych waryjatach
Wyobraźmy sobie taką scenę. W kajucie świeci kryształowa lampa zrabowana w kościele, zza uchylonych drzwi wpada księżycowy blask, morze szumi miarowo. Na stole zarządzenie sułtana opieczętowane trupią główką, obok czara rzeźbiona w wijące się jadowite węże. Paź drżącą ręką nalewa do niej narkotyczny wywar, waha się przez chwilę, ale gdy pan go popędza, wypełnia naczynie po brzegi: „Niech wiem przynajmniej, – mówi korsarz – że w obfitej czarze śmierć trzymam pełną. […] Nie spełnię całej, – uspokaja – nie chcę skonać”[1].
Albo inaczej. „Oliwierze de Bracy, ogłaszam cię jako umarłego dla czci”[2]. Sto czerwonych gromnic rzuca blask na bladą twarz rycerza, nikłym płomieniem oświeca kościelne witraże. Hełm i miecz Oliwiera połyskują w półmroku, leżąc na czarnej trumnie. Za chwilę, na znak suwerena, wyrok zostanie wykonany: hełm i miecz pozbawionego honoru rycerza rozsypią się w pył pod uderzeniem młota. Chyba że ktoś przerwie tę groźną ceremonię, chyba że ktoś rozum postrada...
To nie sceny z hollywoodzkich filmów. To fragmenty zebranej przez Alinę Kowalczykową antologii polskich tekstów romantycznych „Ciemne drogi szaleństwa”. Wybór utworów autorka poprzedziła wstępem na temat percepcji obłędu w dobie romantyzmu, historii pojęcia i jego filozoficznego zaplecza. A lektura to intrygująca. Okazuje się, że po epoce oświecenia, która niemal bałwochwalczo wielbiła rozum, a w jego braku (czyli szaleństwie) widziała klęskę człowieka myślącego, przyszły czasy, gdy wariat został uznany za czułego na otaczający go świat nadwrażliwca, który pojmuje więcej, niż ludzie spętani ograniczeniami logicznego myślenia. Niejeden bohater romantyczny doświadczył przynajmniej chwilowego zaćmienia umysłu. Jakże tu nie oszaleć, gdy świat cały pogrąża się w chaosie i zdaje się naigrawać z człowieka? Jak tu być normalnym, gdy historia oszalała i pcha swoje dzieci w ręce śmierci, odbiera ludom ojczyste ziemie, a ludziom spokojny sen?
Autorka do swojej książki wybrała teksty różnorodne. Nie ograniczyła się do olbrzymów polskiej literatury, którzy zazwyczaj przytłaczają swoją wielkością rzesze pomniejszych gryzipiórków. Są tu oczywiście fragmenty dzieł naszych wieszczów narodowych, zarówno te znane ze szkolnej lektury (jak choćby „Romantyczność” Mickiewicza), jak i te już nieco przykurzone („Lambro” Słowackiego); są też teksty wcale nie słabsze, ale autorów zapomnianych, o reputacji przebrzmiałej (do takich zaliczyłbym frenetyczną, przyprawiającą o gęsią skórkę „Ucztę zemsty” Seweryna Goszczyńskiego); są wreszcie dzieła epigońskie, w których obraz szaleńca przeradza się w katalog zgranych romantycznych rekwizytów lub popada w niezamierzoną śmieszność („Jakiż to potwór pod mymi nogami?/ Wyciąga łapę, za nogę mnie chwyta!/ Z brudnego pyska/ Zarazą pryska,/ I białymi kłami/ Dzwoni i zgrzyta?”[3]). Dziś są to okazy ciekawe jako świadectwo epoki, pokazujące, co wypełniało owoczesną zbiorową wyobraźnię.
Jeśli jeszcze sądzicie, że romantyzm to tylko wzniosła poezja, książka Kowalczykowej rozprawi się tym stereotypem. Poza wierszami, balladami i fragmentami dramatów romantycznych reprezentowana jest proza, eseistyka, ba! znajdzie się tu nawet urywek dzieła naukowego czy reportaż z rzeczywistego przybytku dla szaleńców. Intryguje Ludwik Sztyrmer, puszczając oko do czytelnika (a może on to na serio pisał, kto go wie?) opowieścią o potwornym Ferenofagiuszu – pożeraczu umysłów, który „zjada rozum dopiero wtedy, gdy nitka łącząca dwie jego połowy i utrzymująca w nim życie będzie przecięta – a im większy rozum, tym dłużej go je”[4] – i jego wysłannikach, Frenolestach, które polują na świeże ludzkie umysły dla swojego pana. Koncept lepszy niż w niejednej współczesnej powieści, mieniącej się dumnie mianem dzieła science fiction. Nieobcy był też romantykom żywioł parodystyczny; ten najdoskonalej ujawnia się w „Melodiach z domu obłąkanych” Władysława Syrokomli. Wariat, monologujący niczym Konrad z „Dziadów”, wpada we wściekłość, gdy kot za oknem pożera ptasiego poetę – skowronka: „Kocie! Dziki tyranie!/ Powiedz: krwawe twe gardło/ co dziś na obiad żarło?”[5].
Takiego bogactwa tekstów romantycznych nie pozna się w szkole. Dzięki lekturze „Ciemnych dróg szaleństwa” epoka nabiera głębi i zyskuje ludzką twarz. Świetnie zestawiona antologia nie pozwala się nudzić, każdy utwór jest inny, każdy czymś zaskakuje, autorka opatruje teksty komentarzami tak, że cały czas czytelnik czuje, iż przez labirynt motywów prowadzi go wyśmienity przewodnik (co nie przeszkadza oderwać się raz na jakiś czas od wycieczki i wyruszyć na chwilę własnym tropem w jeden z mrocznych zakamarków obłędu).
Do tego wkładka z ilustracjami... no właśnie, chciałoby się powiedzieć, że pobudza wyobraźnię, ale w zgrzebnie wydanej książce z 1978 roku na ilustracjach właściwie niewiele widać. Gdy patrzę na niemal luksusowe wydanie „Wampira” Marii Janion sprzed paru lat, to aż żal mnie chwyta, że książka Kowalczykowej nie doczekała się godnej jej reedycji. Może wydawcy przypomną sobie jeszcze o tej pozycji i powróci ona w pełnym blasku? Czekam na to niecierpliwie i będę pierwszym w kolejce, gdyby któryś zaryzykował to przedsięwzięcie.
Tymczasem reprodukcji można szukać w Internecie, a całość, mimo niepozornego wyglądu, naprawdę warto przeczytać. Nie jest to może książka najprostsza: jak wszystkie teksty z dawnych lat, niekiedy stawia czytelnikowi opór, ale trud włożony w lekturę na pewno zrekompensuje zachwycająca panorama mrocznego i pociągającego świata romantycznych obłąkańców. Spodobało się wam? zapraszam, zapraszam, tylko uważajcie na Frenolesty!
---
[1] Juliusz Słowacki, „Lambro”, cyt. za: Alina Kowalczykowa, „Ciemne drogi szaleństwa”, Wydawnictwo Literackie, Kraków 1978, s. 223.
[2] Zygmunt Krasiński, „Fragment. Młody rycerz”, cyt. za: Alina Kowalczykowa, dz. cyt., s. 158.
[3] W. J., „Poeta obłąkany”, cyt. za: Alina Kowalczykowa, dz. cyt., s. 205.
[4] Ludwik Sztrymer, „Frenofagiusz i Frenolesty”, cyt. za: Alina Kowalczykowa, dz. cyt., s. 111.
[5] Władysław Syrokomla, „Melodie z domu obłąkanych”, cyt. za: Alina Kowalczykowa, dz. cyt., s. 123.
(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.