Dodany: 31.12.2011 00:24|Autor: Kayada

...ważne, jak się kończy?


Spotkaliście się z opinią, że mężczyznę ocenia się nie po tym, jak zaczyna, ale po tym, jak kończy? Choć pogląd ten niekoniecznie tyczy się literatury, i w jej przypadku można go przytoczyć. Oto przed nami początek końca, czyli pierwszy tom ostatniej części tetralogii (pierwotnie trylogii) "Dziedzictwo".

Szczegółowe opisywanie fabuły tego tomu mija się z celem, ujawniłoby zbyt wiele tajemnic wcześniejszych części. Przypomnę więc jedynie ogólny rys: piętnastoletni wieśniak imieniem Eragon znajduje w lesie dziwny niebieski kamień. Jak się okazuje, jest to jajo - smocze jajo - z którego niebawem wykluwa się Saphira, ostatnia smoczyca. Młody bohater nagle staje się Smoczym Jeźdźcem, którego przeznaczeniem jest obalenie okrutnego i bezwzględnego władcy Alagaesii, potężnego maga i Smoczego Jeźdźca, Galbatorixa. Czy podołają tej misji? Czy dobro po raz kolejny zatryumfuje?

"Dziedzictwo" to definitywnie ostatnia część serii, pora pozamykać wiele rozpoczętych wątków. Po mało emocjonującym (właściwie usypiającym) "Brisingrze" nadchodzi czas na przyspieszenie tempa wydarzeń. Paolini serwuje wiernym czytelnikom batalistyczną ucztę: znajdziemy tu aż trzy poważne starcia między dobrem i złem. Ich ocena zależy od gustu, bowiem autor opisuje starcia drobiazgowo, każdy unik, machnięcie jest "uwiecznione" na papierze. Wprowadza to pewne ograniczenia (w walce towarzyszymy tylko głównemu bohaterowi, nie znamy działań pozostałych) i może irytować; mnie nie przeszkadzało, ale też niespecjalnie zachwycało.

Oczywiście książka opisuje nie tylko walki i nie tylko dzieje Eragona. Istotną postacią jest też jego kuzyn Roran, który dołączył do plejady najważniejszych bohaterów już w "Najstarszym", kiedy to wyprowadził wieśniaków z Carvahall (w tym miejscu na klawiaturę cisnęły mi się słowa "...swój lud z Egiptu" XD). Dopóki krewniacy działają w dwóch różnych miejscach - czyli mniej więcej do połowy tomu - co kilka rozdziałów "przeskakujemy" między nimi, później akcja ogranicza się do jednego obozu. A tam mamy wszystkiego po trochu: miłości, radości, ale właściwie żadnych nowych wątków pobocznych! Najwyraźniej pan Christopher na koniec odpuścił sobie sztuczne wydłużanie powieści - to plus. A minus: brak niespodziewanych zwrotów akcji. Tylko raz poczułam się zaskoczona, pozostałych fabularnych zawijasów niespodziankami bym nie nazwała.

Bohaterów zdążyliśmy poznać w poprzednich częściach. Ucieszyłam się, że autor nie uciekł się do praktykowanego przez wielu pisarzy sztucznego "dramatyzowania" przez uśmiercanie ważnych postaci w hurtowych ilościach. Jak to na wojnie, ofiary się zdarzają, ale bez przesady (tak, piję tutaj do siódmego tomu serii o bliznowatym czarodzieju w okrągłych okularkach). Czy drugi tom przyniesie więcej takich zagrań? Oby nie...

Mam jednak przykre wrażenie, że Paolini pisał ten tom niedbale, jak najszybciej, na czym ogromnie ucierpiały język i styl. Częste powtórzenia, ubogie słownictwo (a może to wina tłumacza?), maksymalne ograniczenie długich i drobiazgowych opisów, które tak polubiłam w poprzednich częściach... Ten tom czytało mi się zdecydowanie najtrudniej, mimo ciekawszej niż w "Brisingrze" fabuły.

Na koniec słówko o polskim wydaniu (MAG, 2011). MAG podjął kontrowersyjną decyzję i podzielił "Inheritance" na dwa tomy. Z jednej strony to dobra decyzja: książkę otrzymaliśmy na drugi dzień po światowej premierze, do tego czyta się łatwiej: literki i odstępy między liniami są większe, marginesy (zwłaszcza wewnętrzne) szersze. Z drugiej: czytelnik musi zapłacić dwukrotnie... Tłumaczenie (autorstwa Pauliny Braiter) jest bardzo dobre, błędy sporadyczne. Okładka właściwie identyczna z oryginałem - stonowana zieleń, ciekawa jestem, co to za smoczek ;).

Pierwszy tom "Dziedzictwa" niestety nie spełnił moich oczekiwań. Owszem, dzieje się więcej, z kart wręcz wylewa się akcja, ale to już nie to samo. Gdzieś zniknął urok poprzednich części, ulotniły się pobudzające wyobraźnię opisy. Mam nadzieję, że tempo wydarzeń w drugim tomie nie zwolni, a autor przygotował dla czytelników coś ekstra. Szkoda byłoby, gdyby seria zawiodła na samym końcu ("Eragon" dużo bardziej mi się podobał)...

Polecam: fanom serii; miłośnikom historii o smokach, magii, potyczkach między fantastycznymi rasami

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 2419
Dodaj komentarz
Przeczytaj komentarze
ilość komentarzy: 3
Użytkownik: julcyk 06.01.2012 15:43 napisał(a):
Odpowiedź na: Spotkaliście się z opinią... | Kayada
Zgadzam się, że "to już nie to samo". Ale może po prostu czytelnicy dojrzeli przez te lata, a autor cały czas pisze tak samo?
Użytkownik: Kayada 08.01.2012 21:43 napisał(a):
Odpowiedź na: Zgadzam się, że "to już n... | julcyk
Być może. Ale bardziej skłaniam się ku poglądowi, że Paolini chciał jak najwięcej zarobić. Jak inaczej wyjaśnić nic nie wnoszący do fabuły a jednocześnie tak koszmarnie gruby tom trzeci? Chyba że to faktycznie kwestia warsztatu, czytelnicy się zmieniają, a autor nie...
Użytkownik: Strimmification 15.01.2012 17:14 napisał(a):
Odpowiedź na: Spotkaliście się z opinią... | Kayada
Muszę tutaj przyznać, że bawienie się słowem to nie jest najmocniejszy punkt Paoliniego, chociaż piętą Achillesa też tego nie można nazwać. :) Język jest prosty, zwyczajny. Jednak forma opisów, dialogów czy czegokolwiek została bardzo plastycznie i realnie przedstawiona, dzięki temu odbiorca utożsamia się z tym światem, dokładnie wie, jakie emocje odczuwają bohaterowie. Być może to właśnie w tym tkwi sukces - przeciętny język, ale mnóstwo wydarzeń i perypetii.
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: