Dodany: 09.12.2011 18:19|Autor: sonet73
nie ma się czego bać, gdy smierć zastuka
Temat pierwszej polecanej przeze mnie książki może być dla niektórych, oględnie mówiąc, szokujący. Śmierć nie jest to to, o czym chcielibyśmy za dużo rozmyślać a już na pewno nie przed Świętami, ale trudno, tak wypadło i już. W końcu każdy czas jest dobry na egzystencjalną refleksję.
W tytule tej krótkiej recenzji połączyłam dwa inne. Pierwszy, "Nie ma się czego bać", to tytuł książki jednego z bardziej znanych współczesnych autorów literatury angielskiej, Juliana Barnesa i o niej głównie chciałabym napisać. (Do drugiego powrócę później).
"Nie ma się czego bać" to esej, rozprawka (nie mylić z poważną rozprawą naukową) na temat śmierci, Boga, wolnej woli, filozofii. Autor chce nam przybliżyć ten (cokolwiek by mówić) zasadniczy element naszego życia, pomaga w zrozumieniu samego zjawiska śmierci i umierania, przełamuje tabu, jakie stwarzamy wokół tego tematu. Ale robi to z lekkością, czasami ironicznie, nawet z pewnym charakterystycznym angielskim humorem. Ta książka nas nie przytłacza, skłania tylko do refleksji nad istotą życia, wiarą, naszym miejscem w świecie czy nawet we wszechświecie.
Barnes prowokuje nas, żebyśmy zadawali sobie pytania w rodzaju: czego boimy się bardziej, śmierci czy umierania? (ja osobiście bardziej się boję samego aktu umierania niż nie śmierci); czy wiara w Boga i zmartwychwstanie pomaga ludziom pogodzić się z nieuchronnym faktem zakończenia ziemskiej egzystencji? (sam autor jest ateistą, ja podzielam jego zdanie); czy chcielibyśmy umrzeć szybką, gwałtowną śmiercią, czy umierać powoli - a jeśli tak, to w pełni świadomi tego faktu czy raczej niepełnosprawni umysłowo, odurzeni lekami? itd. Przytacza też bardzo ciekawe przypadki śmierci i końcowe chwile życia znanych pisarzy, muzyków, filozofów, naukowców. Cytuje ich przedśmiertne zdania i opisuje momenty bądź heroicznego pogodzenia się z losem, bądź ogromnego strachu, lęku i grozy w tych ostatnich chwilach.
Oczywiście nie chodzi o to, żebyśmy rozmyślali o śmierci cały czas (tak jak, przypuszczam, było w przypadku Tomasza Beksińskiego, syna malarza Zdzisława Beksińskiego, który prześladowany tą myślą, w końcu w młodym wieku popełnił samobójstwo), ale przyzwyczajali się do niej i oswajali się z nią. W końcu śmierć jest jednym z nieuniknionych elementów życia.
Jeszcze kilka cytatów:
"Nie wiem czy Bóg istnieje, ale byłoby z korzyścią dla Jego reputacji, gdyby nie istniał" ; "Tak Bóg istnieje, ale nie ma o tym większego pojęcia niż my" - J. Renard. "Po śmierci albo czujemy się lepiej, albo nic nie czujemy" - Cyceron. "Nie bardzo wiem, co mówię, kiedy mówię »nie przestaję istnieć«" - Wittgenstein ; "wszystkiego trzeba się nauczyć, począwszy od czytania, a skończywszy na umieraniu" - Haubert; "Życie nie jest ani długie, ani krótkie - składa się po prostu z dłużyzn".
Na koniec wrócę do drugiego członu tytułu tej recenzji. "Gdy śmierć zastuka" to krótkie opowiadanie w formie skeczu czy jednoaktowej sztuki Woody'ego Allena. Myślę, że to doskonałe uzupełnienie omówionej książki. Koniecznie przeczytajcie! Ten krótki utwór pełen niepowtarzalnego Allenowskiego humoru poprawi w razie potrzeby wasz nastrój. "Allenowska śmierć" jest żałosna i niezgrabna w swoich wysiłkach. Główny bohater chcąc ocalić życie namawia ją do rozegrania partii remika, w której stawką jest dodatkowy czas na ziemi. Wynik do przewidzenia. A tak doskonale sparodiowanej śmierci nigdzie nie znajdziecie!
(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.