Dodany: 06.12.2011 23:54|Autor: duch puszczy

Przypadkowy dzień przypadkowych ludzi


Na krótką chwilę, na parę stron wchodzimy w życie obcych ludzi, zupełnie nam obojętnych, takich, których pewnie nie zaszczycilibyśmy spojrzeniem na ulicy. Dzień wydaje się wybrany zupełnie przypadkowo, ot, dzień jak co dzień. Wydarza się jednak coś, co może – chociaż w ostatecznym rozrachunku wcale nie musi – być w życiu bohaterów przełomem, chwilą, gdy ich życie ma szansę się zmienić. Dwie stare panny, tyranizowane przez ojca, wreszcie po jego śmierci mogą nieco odetchnąć, chociaż same ledwo wierzą w swobodę, jaka stała się ich udziałem. Czy zdecydują się wyjść do ludzi i może, do czego ledwo przyznają się przed sobą, nawet poznać jakichś mężczyzn („Córki zmarłego pułkownika”)? Czy żona, której imponują nowi przyjaciele artyści, zdecyduje się z nich zrezygnować, by ratować swoją rodzinę („Małżeństwo à la mode”)? Czy stara sprzątaczka będzie mogła opłakać całe swoje nieszczęśliwe życie, by móc się podnieść po ciosach („Życie Mamy Parker”)? Czasem dostajemy opowieść o tych, których jedno słowo czy gest wynosi z rozpaczy ku szczęściu („Państwo Gołębiowie”, „Lekcja śpiewu”) – albo wręcz przeciwnie: o tych unoszonych euforią i marzeniami, którzy nagle opadają na ziemię niczym przekłuty balon („Panna Brill”).

Opowiadania Katherine Mansfield to kameralne drobiazgi, jakby stworzone po to, by je filmować: jest w nich wszystko, czego potrzebuje reżyser. „W zatoce” rozpoczyna się panoramą wybrzeża morskiego o poranku, to niemal gotowe kadry. „Lekcja śpiewu” zawiera też gotową ścieżkę dźwiękową – bohaterka, nauczycielka muzyki, doborem pieśni nie tylko wyraża własne stany ducha, ale poprzez nią manipuluje nastrojem całej klasy. Autorka jest bystrą obserwatorką, stworzyła całą galerię rozmaitych typów – od podlotka, który jeszcze nie zdecydował, czy jest dzieckiem, czy już wampem, przez matkę, która postanowiła, że nie pokocha swojego dziecka, do zaharowanej starej kobiety. Równie wnikliwie przygląda się światu – plaży, ogrodom, mieszkaniu pisarza, pokojowi zmarłego starca czy damskiej garderobie przy sali balowej.

Lektura „Garden party” dostarcza wielu wrażeń – i emocjonalnych, kiedy nie można się uwolnić od myślenia o tym, czy Mamie Parker udało się znaleźć spokojne miejsce, by zapłakać, albo czy panna Brill jeszcze kiedykolwiek w życiu poczuła się ważna, sławna, utalentowana, i estetycznych – kiedy rozpamiętuje się stworzoną przez Mansfield scenerię wydarzeń. Pisarka, jak wyznaje w jednym z listów, nie była zadowolona ze swych nowel. Pewnie naprawdę tak myślała, ale zupełnie nie miała racji.


[recenzja opublikowana wcześniej na moim blogu]

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 1649
Dodaj komentarz
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: