Dodany: 16.06.2007 12:11|Autor: RedDragon

"Brzoskwinia", czyli wielkie poplątanie o smaku brzoskwiniowym


Dobra, jak większość fanów mangi w Polsce, głównie lepię się do tytułów shonen*, nie shojo**. Oczywiście, bardzo lubię dzieła Yoshizumi Wataru ("Minto no Bakura" czy "Marmalade Boy" – serdecznie polecam!), ale trudno znaleźć jakąś perełkę wśród istnych telenowelowatych tasiemców. Wolę poczytać takiego krwawego "Hellsinga" czy "Fullmetal Alchemist". Sami rozumiecie, że do "Brzoskwini" podchodziłam z mieszanymi uczuciami.

Uwaga! Tu drobne ostrzeżenie. Tekst zawiera wiele drobnych, lecz istotnych szczegółów dotyczących treści mangi, dlatego też czytacie tę recenzję na własną odpowiedzialność (reklamacji nie przyjmujemy!).

Momo ma pecha – wybaczcie, ale wyglądu się nie wybiera, nieprawdaż? Skłonność jej skóry do opalania się(w Japonii ideałem piękna jest w końcu kobieta z porcelanową cerą, tak na marginesie) i blond włosy narzucają jej opinię "łatwej dziewczyny". Po spławieniu kolejnego zboczeńca z jakimiś podejrzanymi fantazjami seksualnymi (takie akcje nadają jej etykietkę gwałtownej świruski… o mamo), Momo napotyka problem numer 2 – Sae. Sae to "przyjaciółka" (ehem, pffff, buhehehe!), która zrobi wszystko, żeby jak najbardziej pokiermasić życie naszej dziewczynie. Znacie ten typ – naśladuje styl Momo, rozsiewa o niej plotki. Ale najchętniej to ta małpa zabrałaby chłopaka swojej koleżance. No i jeszcze jeden kłopot, bo brzoskwiniowej pannie podoba się stary przyjaciel z sekcji pływackiej, Tyji – kocha go, ale boi się, co zrobi Sae. Dlatego też podrzuca jej przynętę, szkolnego playboya i bawidamka, czarnowłosego Kairiego. Rybka chwyciła, ale jest jeszcze jeden problem (nie za wiele tego sosu?) – po szkole rozchodzi się plotka o parze M+K i Momo ma niemałe zgrzyty z miejscowym fanklubem Kairiego (każda panna chciałaby z nim chodzić i jedna by drugiej nóż w plecy wbiła, ale potrafią się zjednoczyć przeciw wspólnemu wrogowi). Jednak panny mają pecha – niszczą Momusiowy medalik ze zdjęciem Tyjiego i ocierają się niemal o śmierć (-_^), gdy pojawia się sam zainteresowany i wyznaje Momo miłość (!). Pech chce, że dowiaduje się o wszystkim Sae – i o Kairim, i uczuciu do Tyjiego – i postanawia skomplikować życie wszystkim dookoła, jak tylko się da…

A wy, głupi i naiwni, myśleliście, że macie pecha w życiu.

Fabuła jest dość zaplątana, mimo że kręci się w czworokącie Momo-Kairi-Tyji-Sae. Ta pierwsza zaprzyjaźnia się z Kairi, ale go nie chce i pragnie chodzić z Tyjim. Kairi marzy o Momo, a Tyjiego i Sae uważa za śmiertelnych wrogów. Tyji nie znosi Kairiego, chce być z Momo, ale jest zbyt głupi i daje się manipulować Sae. Z kolei ta ostania chce Tyjiego, ale najbardziej ją kręci znęcanie się nad Momo – i boi się Kairiego jak ognia.

Eee, nieco to poplątane, prawda? ^^" Fabuła miejscami jest strasznie naciągana, ale to picuś w porównaniu z brazylijskimi telenowelami. Jak potraktuje się ją z przymrużeniem oka, jest całkiem miła w odbiorze.

Kreska, moim zdaniem, jest… pusta. Nie ma czegoś takiego, jak cienie i odcienie szarości w całej gamie. Wszystko jest BIAŁE (poza skórą Momo) i sprawia wrażenie niedosytu. Pochwalić można oczy (są naprawdę ładne), anatomia postaci jest bardzo dobra. Bardzo fajne są rysunki postaci między rozdziałami, gdzie są ubrane w pomysłowe ciuchy, nieraz wyzywające. Ogólnie, gdyby nie ten paskudny niedobór czerni… Świetne kadrowanie. Kreska więcej niż w porządku.

Po macoszemu zostało potraktowane wydanie polskie, którego podjął się Egmont***. Brzydka okładka (jedyne, co na niej ładne, to Momo – reszta to beznadziejna kompozycja i gryzące się kolory) bez obwoluty. Tłumacznie okej, ale papier gorszej jakości. Dałoby się to wszystko przełknąć, gdyby nie wysoka cena – 16 zł. Jakby się kto pytał, JPF i Waneko sprzedają dużo lepiej wydane pozycje od 13 do 14 złotych.

Ogólnie. „Brzoskwinia” jest dobrą pozycją dla dziewcząt. Ot, komiks na wieczorek czy dwa, nad którym nie będziemy się specjalnie rozwodzić. Momo jest sympatyczną postacią, Sae to wcielenie wszelkich waszych koszmarów z kategorii "towarzystwo" (ale to świetnie zbudowana postać, a jej SD są genialne!). Tyji jest nudny, ale Kairi swym humorem nadrabia za dwóch. Niektórych zniechęci wysoka cena, wielu odrzuci zbyt infantylna fabuła. Mimo wszystko – warto ten komiks zobaczyć, chociaż nie umywa się do takiego "Minto no Bakura" (które, przykro mi, proszę państwa, w Polsce nie wyszło).

Ocena: 3.

(Od razu mówię – 3 to DOBRA ocena! 1 to jest książka spisana na straty, 2 - jakoś ciągnie, a 3 to DOBRA ocena! Zanotować i rozejść się!).



---
* Manga z dużą ilością walk, przeznaczona głównie dla chłopców.
** Manga poruszająca głównie problemy przeciętnej nastolatki, najczęściej miłosne – głównie dla dziewczyn.
*** Miwa Ueda, "Brzoskwinia", tłum. Zbigniew Kiernowski, wyd. Egmont, 2003.

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 1235
Dodaj komentarz
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: