Dodany: 04.12.2011 21:55|Autor: 0liwkab

Książka: Wintro
Maliszewski Kornel

1 osoba poleca ten tekst.

„Kawał prawdy, szczypta impresji”*


O tym, że noworudzkie wydawnictwo Mamiko słynie raczej z poezji - wiadomo nie od dziś. Tymczasem właśnie wchodzi na rynek kolejna wydana przez nie pozycja - krótka powieść Kornela Maliszewskiego pt. „Wintro”.

Nieco minimalistyczna, tajemnicza okładka cieszy oko i zachęca, by zajrzeć do wnętrza. I tutaj zaczynają się przysłowiowe schody. Jeśli wierzyć stwierdzeniu, że warsztat pisarza i jakość książki można poznać po pierwszym zdaniu, sposób narracji Maliszewskiego, delikatnie mówiąc, nie zachęca do dalszej lektury. Na szczęście to tylko pierwsze wrażenie i im dalej w treść, tym czytelnicza przyjemność jest większa.

Mniej więcej w połowie pojawiają się skojarzenia ze stylem Filipa Surowiaka, Tomasza Piątka czy zmarłego Mirosława Nahacza. Skojarzenia na tyle nienachalne, że spokojnie można uznać je za przypadkowe podobieństwo inspiracji, upodobań stylistycznych lub zdolności warsztatowych tych pisarzy. Najbardziej cieszy fakt, że młody Maliszewski zupełnie odcina się od kierunków prozy swojego ojca. Nie naśladuje, ale tworzy coś odrębnego. Pracuje sam na siebie i to z całą pewnością warto podkreślić.

Niestety tematyka powieści (o fabule celowo nic nie piszę, bo musiałabym podać wszystko) nie należy do najbardziej odkrywczych. Prócz wspomnianych wcześniej autorów przychodzą na myśl również Stasiuk czy Żadan... Główny bohater jest młody, ma skłonności nihilistyczne i autodestrukcyjne, nie stroni od używek, a język jego i innych bohaterów jest raczej dosyć prosty (chociaż nie zawsze). Słowem: typowy mieszkaniec wschodniej i centralnej Europy z roczników osiemdziesiątych ubiegłego stulecia, a więc dorastający tuż po zmianach ustrojowych. Autor wie, o czym pisze, czuje się to praktycznie w każdej frazie. I to jest kolejny plus. Klimat małego, poniemieckiego miasteczka przedstawia w sposób autentyczny i nienużący, ale... No właśnie! Zawarte w powieści demaskowanie sztuczności na zasadzie pokazania płytkości relacji to zabieg bardzo popularny w ostatnich latach. Ileż już było takich historii?
Sami bohaterowie są wiarygodni i interesujący, a mieszanka onirycznych wizji i hiperrealnych opisów bynajmniej nie okazuje się wybuchowa (w złym znaczeniu). Opowieść czyta się szybko nie tylko ze względu na niewielką liczbę stron (124). W końcu chyba każdy zna książki, o których można powiedzieć, że autor zamknął w ok. stu pięćdziesięciu stronach historię tak toporną, że zdaje się nie mieć końca.

„Wintro” nie jest pozycją rewolucyjną, nie stawia nowych pytań. Ale może to i dobrze. Kornel, przynajmniej na razie, nie przedstawia się jako solista, którego zapamięta się na całe życie, ale jego sztuka doskonale odnajduje się w pokoleniowym wielogłosie ostatnich lat.

Mimo wszystko trochę szkoda, że autor wypuścił powieść w wydawnictwie rodzinnym (w którym często zajmuje się składem lub projektami okładek). Wydawanie "u siebie" zawsze wzbudza konsternację i nieufność wobec treści. Mam jednak nadzieję, że stało się to nie przez asekurację, ale z chęci absolutnego panowania nad produktem końcowym. Bo w końcu miał fantastyczną okazję, więc dlaczego miałby z niej nie korzystać?

Efekt zdecydowanie wart czytania i posiadania na półce lub - jak w moim przypadku - na karcie pamięci w czytniku e-booków.


---
* Kornel Maliszewski, „Wintro”, Wydawnictwo Mamiko, Nowa Ruda 2011, str. 10.


[Recenzję umieściłam również na blogu]

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 1558
Dodaj komentarz
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: