Dodany: 04.12.2011 11:31|Autor: wdajcz

Po latach


W zamyśle autora "Korzenie zła" miały być ciekawą lekturą dla czytelników zainteresowanych poznaniem kulisów wydarzeń, które naprawdę miały miejsce w czasie burzliwych przemian ustrojowych i społecznych pod koniec lat dziewięćdziesiątych XX wieku. Chodziło o zapis prawdziwy, niezniekształcony przez serwilistyczne wobec nowej władzy media lokalne. Dodatkową satysfakcję mógł sprawić piszącemu czytelnik, dla którego książka stałaby się przyczynkiem do rozważań nad starannie skrywaną, mroczną stroną duszy ludzkiej.

Opisując autentyczne zdarzenia, musiałem przedzierać się między Scyllą zarzucającą sieci banału a Charybdą grożącą procesami sądowymi za rzekome zniesławienie osób grających z własnej chęci niechlubne role w tym reżyserowanym przez zachodni kapitał spektaklu. Czy mi się udało? Nie mnie o tym sądzić. W każdym razie książka zainteresowała lokalne środowisko. Sprzedawana z ręki i podawana z ręki do ręki, bowiem żaden z miejscowych handlowców nie odważył się zaoferować jej swoim klientom w obawie przed utratą przychylności władzy samorządowej. Dystrybucja książki nie mogła liczyć na żadne wsparcie, ponieważ jednakowo krytycznie potraktowała wszystkie podmioty sceny politycznej. Nie mogło być inaczej, skoro żadnej sile społecznej zaangażowanej w przemiany nie udało się zachować czystego sumienia. W tym tyglu dziejowym nie sprawdziły się też żadne uznawane dotąd autorytety. Podczas złowieszczej akcji rozgrabiania majątku narodowego nikt zresztą nie był bez winy. Natomiast niespodziewanym efektem publikacji było cudowne przebudzenie organów ścigania, którego efektem był proces karny. Na ławie oskarżonych zasiedli: burmistrz, jego zastępca, członkowie Zarządu Miasta i kilkanaście innych osób. Mimo podejrzanej nieporadności prokuratury i totalnej obstrukcji oskarżonych, wspomaganych przez plejadę znanych adwokatów, konsekwentna w swej roli pani sędzina doprowadziła do prawomocnego skazania wszystkich osób uwikłanych w nieczyste sprawki. W tym burmistrzów na kary więzienia w zawieszeniu. Szkoda tylko, że złapano wyłącznie płotki, nie czyniąc żadnej przykrości grubym rybom, przebiegłym graczom nadal liczącym się na krajowej giełdzie polityczno-gospodarczej. No, ale dobre i to.

Autor książki w swojej skromności nigdy nie odważył się pomyśleć, że jego pisanie może mieć jakikolwiek wpływ na jakość ludzkich postępowań, pamiętając, że do tej pory nikomu nie udało się zmienić na lepsze ludzkiej natury, nawet składając ofiarę z własnego życia. Niech więc ta książka pozostanie jako opowieść o tym, jak hartowała się nowa elita na postkomunistycznym szabrowisku.

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 401
Dodaj komentarz
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: