Dodany: 28.10.2011 11:36|Autor: chjena
Grafomańska masturbacja
Nie jestem wielką fanką Japonii i jej klimatów, niemniej jednak przeczytane jakiś czas temu "Wyznania gejszy" Arthura Goldena, doprawione pięknym filmem "Hanami. Kwiat wiśni" w reżyserii Doris Dörrie, sprawiły, że z przyjemnością sięgnęłam po kolejną pozycję tego typu. Niestety. To już nie było to.
Jina Bacarr ma w życiu dwie pasje: Japonię i seks. Nie chcąc pisać o prostytucji, wybrnęła z tego bardzo sprytnie, wplatając w swoją opowieść dotąd niewinny i eteryczny świat gejsz. Bo cóż może być przyjemniejszego, niż sytuacja, kiedy ktoś chce nas zabić, ktoś inny nas bohatersko ratuje, a w dodatku wszyscy "ktosie" pożądają nas do nieprzytomności i jeszcze jesteśmy wychwalane pod niebiosa przez bogów? Zapewne w ten sposób osiągnęła szczyt samozadowolenia, maskując swe ukryte żądze w bardzo "wyrafinowany" sposób.
Niestety, nie wszyscy czytelnicy - wbrew pozorom - dali się na to nabrać. Zwłaszcza że wybrany okres historyczny również wydaje się mocno "podrabiany" - niby to lata 90. XIX wieku, a słownictwo rodem z dzisiejszej 5th Avenue Street, czyli, uwaga, "businessman", nie wspominając już o zdecydowanie współczesnej składni. Kolejny soczysty przykład kiepskiego rozeznania w realiach: nagminnie używane skrajne określenia żeńskich narządów rodnych. Z jednej strony poetycka "księżycowa grota", z drugiej... wulgarna "szparka". I to wszystko jako synonimy!
Fabuła jest dość prosta: amerykański przedsiębiorca wchodzi w konflikt z krwiożerczym księciem japońskim, który w ramach zemsty chce dopaść jego córkę. Przerażony ojciec ukrywa swoje piętnastoletnie dziecię w Herbaciarni Drzewa Wspomnień, a sam ucieka... Wyraźne inspiracje "Małą księżniczką" i ostatnią sceną disneyowskiej "Śpiącej królewny", zwłaszcza scena walki i przebity sztyletem brzuch... no właśnie, czyj?
Koncept może i był, ale na podobne pomysły wpadałam w wieku dziesięciu lat, płodząc swoje liczne alter ego w świecie Harry'ego Pottera na internetowych blogach. Obecnie nazywam to grafomanią, choć nie przeczę, zabawę miałam świetną. I jeszcze myślałam, że znakomicie piszę. Wydaje się, że coś pokrewnego dotknęło właśnie autorkę "Blond gejszy"... Jedyną zaletą tej powieści jest to, że czyta się ją faktycznie szybko i sprawnie. Ale czy wysyp eksplodujących z dosłownie każdej strony penisów nie przykuwa uwagi nawet najbardziej wymagającego czytelnika? Sprawdza się stara zasada, że seks sprzedaje się najlepiej, choć niesmak pozostaje.
Zdecydowanie nie polecam wielbicielom Japonii i tamtejszych klimatów. Lepiej zostać przy wizji Goldena i jego "Wyznaniach gejszy", by nie poczuć się urażonym spłyceniem obrazu tego tajemniczego świata, do jakiego zostaliśmy przez niego przyzwyczajeni. A już zupełnie na marginesie – jeśli ktoś marzy o tym, żeby dostać się na redtube.com, ale ma założoną blokadę rodzicielską, niech sięgnie po tę książkę. Podobne wrażenia, a to przecież kultura wyższa!
(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.