Dodany: 26.09.2011 22:08|Autor: anek7

Książka: Lato Joanny
Cichalewska Małgorzata

1 osoba poleca ten tekst.

Wieś mojej młodości


Ponieważ ze mnie wieśniaczka z dziada pradziada, każda książka ze wsią w tle prześwietlana jest dokładnie i z każdej strony pod kątem realiów i tzw. "prawdy historycznej". I niestety dosyć często znajduję w tych dziełach takie androny, że rodzina ma zapewnioną rozrywkę przez kilka wieczorów. Zupełnie nie rozumiem autorów zabierających się za opisywanie środowiska, o którym nie mają bladego pojęcia... Ale czasem trafiają się perełki, po których widać, że autor albo zna realia z własnego doświadczenia, albo szczegółowo rozpracował temat "sielskiego" wiejskiego bytowania.

Książka, o której chcę dzisiaj napisać, to jedna z takich właśnie powieści - od pierwszych stron widać, że autorka wie, o czym pisze. "Lato Joanny" to powieść debiutantki Małgorzaty Cichalewskiej, dziennikarki, urodzonej na Mazurach, a od kilku lat mieszkającej w Warszawie.

Bohaterką książki jest Joanna Marzec, 22-letnia mieszkanka małej mazurskiej wioski Jagiełkowo, studiująca w Warszawie historię. Poznajemy ją w czerwcowy dzień, kiedy wraca do domu z uczelni. Na szosie, którą wędruje ze stacji do rodzinnej wsi, przypadkowo poznaje Tomasza, 40-latka z Warszawy, który porzucił miejski zgiełk, kupił dom na wsi i zajmuje się renowacją i sprzedażą starych mebli. To przypadkowe spotkanie staje się początkiem fascynującej obydwie strony znajomości oraz źródłem kłopotów Joanny.

Bo wieś, mimo że akcja toczy się mniej więcej w połowie lat 90. ubiegłego wieku, nie różni się zbytnio pod względem mentalności od wsi opisanej w "Chłopach" Reymonta. Tu wszyscy o sobie wszystko wiedzą, opinia publiczna natychmiast piętnuje osoby wyróżniające się w jakiś sposób, a złośliwe i często bezpodstawne plotki roznoszą się szybciej niż wirus grypy. Joanna, która nie zadaje się z rówieśnikami (zwyczajnie nie ma na to czasu), nie chodzi na potańcówki do miejscowego klubu ani na wieczorne ogniska, a poza tym jest jedyną studentką w wiosce, to niezwykle łakomy kąsek dla miejscowych plotkar. A gdy dołożyć do tego jeszcze jej widoczną zażyłość z warszawiakiem, to już wiadomo, że przez kilka miesięcy nie będzie miała spokoju. A Joanna ma jeszcze kłopoty o wiele poważniejsze - nie odnajduje się na uczelni, zawaliła dwa egzaminy i została wydalona z akademika. Zdecydowanie ciężkie lato przed nią...

Małgorzata Cichalewska pokazuje Joannę jako niezwykle wrażliwą młodą kobietę, która szuka swojego miejsca na ziemi. Jest to o tyle trudne, że dziewczyna nie pasuje ani do swojej wioski, ani do wielkomiejskiego życia w stolicy i ma problemy z samoakceptacją. Co gorsza, nie znajduje zbyt wielkiego oparcia we własnej rodzinie - ojciec nie żyje, matka boryka się z utrzymaniem rodziny, a rodzeństwo z racji wieku nie jest w stanie jej zrozumieć. Dopiero Tomasz staje się jej prawdziwym przyjacielem.

Książka nie jest zbyt duża objętościowo - ma niewiele ponad 130 stron, więc wystarczy jedno popołudnie, aby ją przeczytać. Czyta się dobrze, co jest zasługą prostego i klarownego stylu autorki. Niestety są pewne niedociągnięcia, które z książki świetnej robią tylko dobrą. Po pierwsze, czas akcji - fakt, że Joanna pamięta z dzieciństwa początek stanu wojennego sugeruje, że urodziła się w pierwszej połowie lat 70., więc 22 lata ma w połowie lat 90., kiedy Internet w Polsce dopiero się rozwijał i niewiele osób prowadziło korespondencję drogą elektroniczną. Tymczasem w książce jest fragment o tym, że Joanna nie może prowadzić normalnej korespondencji mejlowej, tylko musi pisać zwykłe listy. Niewiele jest też o ojcu dziewczyny, zmarłym trzy miesiące wcześniej (tak wynika z tekstu), którego Joanna bardzo kochała. Tymczasem nie ma nawet najmniejszej wzmianki o przeżyciach związanych z tą bolesną stratą, co więcej, matka ma za złe córce, że nie chce iść na dyskotekę - nawet dzisiaj rzecz na wsi nie do pomyślenia, żeby w czasie żałoby bawić się na potańcówce. Wreszcie sprawa rodzeństwa - raz najstarsza jest Joanna, innym razem jej brat Mirek.

Jednak pomimo tych usterek książka może być sympatyczną popołudniową lekturą.


[Recenzję opublikowałam na moim blogu]

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 918
Dodaj komentarz
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: