Dodany: 25.09.2011 17:18|Autor: anek7
Ksiądz od biedronek
Czy zastanawialiście się kiedyś, jakie cechy powinien mieć pisarz zajmujący się literaturą biograficzną? Wiadomo, powinien być skrupulatny, dokładny i systematyczny, bo grzebanie w archiwach, przerzucanie tony korespondencji w poszukiwaniu pojedynczych perełek czy wertowanie całej spuścizny i dzieł przeróżnej jakości (to w przypadku biografii wszelkiej maści artystów) takich właśnie cech wymaga.
I takimi cechami charakteryzuje się z pewnością pani Magdalena Grzebałkowska, autorka najnowszej biografii księdza Jana Twardowskiego. Ale oprócz wymienionych wyżej przymiotów musiała się jeszcze autorka wykazać anielską wprost cierpliwością. Postawiła sobie zadanie, zdawałoby się, niewykonalne - począwszy od niechęci głównej spadkobierczyni księdza, która odmówiła jakiejkolwiek pomocy, poprzez liczne utrudnienia natury prawnej (np. na teczkę z IPN-u musiała czekać prawie rok), na kłopotach w kontaktach z krewnymi i znajomymi Jana Twardowskiego kończąc - wszystko jakby się sprzysięgło przeciwko niej. Na szczęście pani Grzebałkowska nie zrezygnowała, a efekt jej starań leży właśnie przede mną.
Jak na biografię przystało, zapoznajemy się z dziejami księdza Jana Twardowskiego od jego najmłodszych lat spędzonych w Warszawie, w domu przy ulicy Elektoralnej, czasów szkolnych i studiów na wydziale polonistyki UW, przerwanych wybuchem wojny. Poznajemy jego najbliższych - rodziców, trzy siostry, dalszych krewnych i znajomych. Główną część książki stanowią powojenne losy księdza-poety, którego powołanie skrystalizowało się, kiedy był już dorosłym człowiekiem i miał za sobą pierwsze, nie do końca udane, próby poetyckie.
Z kart książki wyłania się obraz człowieka pełnego sprzeczności - niezwykle inteligentnego, utalentowanego erudyty nękanego zarazem przeróżnymi kompleksami. Cechowały go ogromna skromność i pokora, ale wstydził się utraty włosów, którą maskował śmiesznym tupecikiem. Pomimo otaczających go ciągle tłumów obawiał się samotności do tego stopnia, że z przyjaciółmi umawiał się na kolejne dni, aby codziennie ktoś go odwiedzał. Każda jego książka sprzedawała się w wielotysięcznych nakładach, a on za każdym razem wyrażał zdumienie, że ktoś chce czytać jego wierszyki.
W tym kontekście tytuł, jaki swojej pracy nadała autorka, wydaje się najlepszy z możliwych. Charakterystykę księdza da się bowiem sprowadzić do dwóch zdań z książki: "Można powiedzieć o nim przeciwstawne rzeczy i wszystkie okażą się prawdą. Taki paradoks"*.
Książka Magdaleny Grzebałkowskiej to przepiękna gawęda okraszona fragmentami wierszy, fotografiami i wspomnieniami ludzi, którzy znali księdza przez wiele lat lub spotkali go tylko raz, ale to spotkanie zaważyło na ich życiu. I mimo że jej bohater jest osobą, której życie było bardzo zwyczajne, bez sensacji z pierwszych stron gazet, można by powiedzieć, że wręcz nudne, to on sam w żadnym wypadku nie jest nudny. Książka wciąga od pierwszej strony i nie pozwala się oderwać aż do samego końca.
Oby więcej tak ciekawie napisanych biografii trafiało w moje ręce...
---
* Magdalena Grzebałkowska, "Ksiądz Paradoks. Biografia Jana Twardowskiego", wyd. Znak 2011, s. 298.
[Recenzję umieściłam na swoim blogu]
(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.