Dodany: 17.08.2011 16:39|Autor: norge

Optymizm na rozkaz czy z wyboru


Chyba jestem pesymistką. Przy podejmowaniu decyzji "dzielę włos na czworo" rozważając dokładnie wszelkie negatywne warianty, nierzadko wpadam w przygnębienie i wcale nie jestem przekonana, że "jutro będzie lepiej". Przyznaję, że tytuł książki napełnił mnie sceptycyzmem. No, bo po co miałabym się uczyć optymizmu, kiedy po tych kilkudziesięciu przeżytych latach wiem, że mój "myślowy" pesymizm w niczym mi tak naprawdę nie przeszkodził? W realnym życiu, w planowaniu, w osiąganiu różnych celów – zawsze funkcjonowałam jakby przepełniał mnie… optymizm. Jak to więc ze mną jest: pesymistka w myśleniu, optymistka w działaniu? Czy to możliwe? Miałam nadzieję, że książka Seligmana rozjaśni mi w głowie, zwłaszcza gdy doszły mnie słuchy, że jest bardzo dobra, ciekawa, solidnie napisana i zupełnie nie przypomina głupawych poradników typu "co zrobić, żeby…". Ba, nawet poleca się ją studentom psychologii.

Od dawna fascynował mnie szereg pytań w związku z tym tematem. Jak ustalić, czy ktoś jest optymistą, czy pesymistą? Jaki jest związek między pesymizmem a depresją? Czy kobiety są większymi pesymistkami niż mężczyźni, na co wskazywałoby częstsze występowanie u nich depresji? Czy poziom optymizmu/pesymizmu jest nabyty, czy też go dziedziczymy? Czy powinniśmy pesymizm traktować jak jeden z wielkich błędów natury, czy wręcz przeciwnie, zajmuje on niepoślednie miejsce w procesie ewolucji? Bo chyba nieprawdą jest, że pesymistyczne myślenie nigdy się do niczego nie przydaje? No i czy rzeczywiście optymizmu można się nauczyć? Jeśli tak, to jak?

Według autora wyuczony optymizm nie jest bynajmniej ponownym odkryciem tak zwanego myślenia pozytywnego i absolutnie nie polega na wmawianiu sobie: "jestem fajna, świat jest dobry, wszystko się świetnie układa", jak to pewnie wyobraża sobie większość czytelników. Sedno sprawy leży zupełnie gdzie indziej! Kluczowe jest to, co myślimy, kiedy spotyka na coś wspaniałego, kiedy nam się coś udaje. Równie istotny jest sposób, w jaki wyjaśniamy sobie nasze klęski i niepowodzenia. Tylko tyle i aż tyle! Takie podejście od razu wydało mi się interesujący.

Z lekką nieśmiałością poddałam się obszernemu testowi na poziom optymizmu/pesymizmu, który proponuje autor. Podobało mi się, że nie dało się oszukiwać, gdyż pytania były dobrze zakamuflowane. Rezultaty – ku mojemu zaskoczeniu – były jednoznaczne i konkretne. Pozwolę sobie na odrobinę tajemniczości i ich nie zdradzę :).

Książkę Seligmana oceniam jako bardzo dobrą. Każdy, kto pasjonuje się psychologią, znajdzie w niej coś dla siebie. Są tu wątki autobiograficzne, trochę o tym, jak rozwijała się psychologia na przestrzeni ostatnich stu lat, dość sporo stron poświęcone jest "kuchni psychologicznej", czyli badaniom i eksperymentom naukowym, wyjaśnienie, na czym polega "teoria wyuczonej bezradności" (konik autora i temat jego prac naukowych), daleki od banału rozdział o depresji, również tej u dzieci. Wreszcie część praktyczna, gdzie ci wszyscy, którzy zbyt silnie przeżywają swoje niepowodzenia, czarno widzą albo mają skłonność do popadania w depresję dowiedzą się, czy i co można z tym zrobić. Zalecana metoda - to terapia kognitywna. Komu ten termin jest obcy, będzie miał okazję przeczytać, o co mniej więcej chodzi. Ponieważ kilka lat temu miałam przyjemność uczestniczyć w specjalnym kursie, znam te techniki z autopsji. Korzystaliśmy wtedy z doskonałej pozycji "Mind over mood", którą serdecznie wszystkim zainteresowanym polecam. Jest już przetłumaczona na polski i wydana przez Uniwersytet Jagielloński: Umysł ponad nastrojem: Podręcznik terapeuty (Padesky Christine A., Greenberger Dennis).

Podsumowując. Optymizm nie jest żadnym panaceum na bolączki naszych czasów. Powinien być tylko pozytywnym dodatkiem do mądrości. Kiedy to jest potrzebne, musimy umieć korzystać z trzeźwego (czytaj: czasem negatywnego) osądu rzeczywistości. Jednocześnie istnieją niezbite dowody, że optymistyczny stosunek do świata, do siebie, do tego, co się nam przydarza - jest zdecydowanie korzystny. Nie jestem pewna, czy każdy jest w stanie - ot, tak, na życzenie - zmienić swój sposób myślenia. Ale większa samoświadomość oraz wiedza o tym, jak działa nasz umysł, daje przynajmniej coś w rodzaju wyboru. Można korzystać z niektórych "trików" w celu zastopowania nic dobrego nieprzynoszącego "przeżuwania negatywnych myśli", nauczyć się korzystniejszego, optymistyczniejszego stylu wyjaśniania. To jest do zrobienia. I działa, mniej lub bardziej skutecznie, ale działa. Zachęcam do lektury.

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 7268
Dodaj komentarz
Przeczytaj komentarze
ilość komentarzy: 2
Użytkownik: Meszuge 18.08.2011 05:36 napisał(a):
Odpowiedź na: Chyba jestem pesymistką. ... | norge
I wszystko byłoby w porządku, gdyby nie jedno ale… Czemu niby miałbym się uczyć, wypracowywać sobie w mozole, niebezpieczną wadę charakteru?
http://meszuge.blogspot.com/2008/09/optymizm-jest-wada_19.html
Użytkownik: norge 18.08.2011 11:43 napisał(a):
Odpowiedź na: I wszystko byłoby w porzą... | Meszuge
A choćby tylko dla równowagi, Meszuge. Chyba słyszałeś o tej teorii, że każda zaleta podniesiona do potęgi staje się natychmiast wadą, a każda niebezpieczna wada charakteru - jeśli ją odpowiednio zmniejszyć - może okazać się w niektórych sytuacjach życiowych bardzo przydatna :-)
Legenda
  • - książka oceniona przez Ciebie - najedź na ikonę przy książce aby zobaczyć ocenę
  • - do książki dodano opisy lub recenzje
  • - książka dostępna w naszej księgarni
  • - książka dostępna u innych użytkowników (wymiana, kupno)
  • - książka znajduje się w Twoim schowku
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: