Dodany: 26.07.2011 22:48|Autor: in_dependent

Redakcja BiblioNETki poleca!

Książka: Warszawa kryminalna
Kowalik Helena

2 osoby polecają ten tekst.

Nie ma cwaniaka na warszawiaka?


Istnieją takie miejsca, które pełne są nieprzemijalnych emocji. W których niezwykle trudno jest nam uwolnić się od złych zdarzeń, smutnych momentów niegdyś tam zaistniałych.
Sala sądowa jest właśnie takim czarnym punktem na ścieżkach życia wielu osób.

A przecież zwykle zaczyna się bardzo niewinnie.

Ogłoszenie na znanym portalu randkowym: "Romantyk poszukujący szczęścia" lub "Marzyciel, który ceni szczerość". Kilka maili, wymiana numerami gg, a wkrótce także numerami telefonów. Internetowe zauroczenie, czy prawdziwa miłość?

Niekiedy zaczyna się od pragnienia posiadania spokojnego domu. Takiego prawdziwego, bez przemocy i krzyku, do którego będzie wracało się z przyjemnością, a nie ze strachem i niedowierzaniem.

Przecież każdemu na czymś zależy. Niektórzy dążą tylko do prawdy. Inni pragną pieniędzy. Jeszcze inni cenią sobie wewnętrzny spokój, zgodność z własnym sumieniem i przekonaniami.
Mało kto faktycznie postępuje lege artis.

I tak na salach sądowych mijają się w ławach oskarżonych: Arkadiusz B. - prawdopodobnie zabójca swojej "sympatii.pl" - Edyty, skromny, inteligentny, choć bardzo wrażliwy i zastraszony ojcobójca - Oskar J., znani lekarze psychiatrzy, łapówkarze - Urszula L. i Andrzej Sz., zabójca słynnego artysty Zdzisława Beksińsiego - zaledwie 19-letni Robert, okrutni dzieciobójcy - Robert K., Daniel i Barbara S., a nawet spierający się o prawa autorskie Ewa B.-Cz. oraz Marek O. - córka i pasierb znanego historyka, pisarza, eseisty inwigilowanego przez własną żonę - Pawła Jasienicy. I wielu, wielu innych.

Zawsze najważniejszy jest wyrok. Czasami możemy czekać na niego kilka lat - wśród rozgardiaszu sądowego, ciągłej migracji sędziów, oskarżycieli i obrońców. Niekiedy możemy w ogóle się go nie doczekać - przedawnienie stanowi wtedy doskonałe wybawienie dla winnych, takie wybawienie ex lege.

Wyroki jednak, jeśli już zapadają, są bardzo różne. Od surowych po te minimalne. Od skazujących po uniewinniające. I trudno jest oszacować, czy faktycznie wszystkie bez wyjątku są sprawiedliwe. Wszak każde możliwe orzeczenie, każda decyzja sądu oznacza dla przynajmniej jednej strony tragedię - przecież dożywocie nie zwróci życia ukochanej córce zabitej przez agresywnego, wyrodnego ojca, a wyznanie win w ramach instytucji świadka koronnego nie przywróci dawnej wolności, radości swobodnego życia nawet bardzo skruszonemu gangsterowi.

W zbiorze stworzonym przez Helenę Kowalik rozprawa sądowa staje się synonimem walki o prawdę, poszukiwania sprawiedliwości, a niekiedy też współczucia i zrozumienia. Każdy proces to swoistego rodzaju szansa na akt pojednania, na wyznanie win i zrzucenie z siebie jarzma popełnionych czynów - nie każdy jednak z takiej okazji korzysta.

"Warszawa kryminalna" doskonale obrazuje zatem wszelkie tendencje nie ujawniające się nawet w najdokładniejszych policyjnych statystykach - ludzkie tragedie, ilość zniszczonych istnień, niewykorzystanych szans. Nieszczęścia te nie są jednak w żadnym stopniu wymierne, nie możemy ich rzucić na wagę i porównać, ani też skonfrontować. Bo jak można porównać cichą śmierć małego chłopca oraz bestialskie morderstwo doskonałego chirurga o wielkim sercu? Jak prawidłowo zestawić grzechy polityków, lekarzy, gangsterów, czy przedsiębiorców?

W żadnym wypadku nie nazwałabym książki Heleny Kowalik pitavalem, a jej relacje z najgłośniejszych warszawskich procesów ostatniego dziesięciolecia absolutnie nie są reportażami.

Brakowało mi bardzo w "Warszawie kryminalnej" obiektywizmu. Tak, powstrzymania się od ferowania wyroków, od oceniania poczynań sądu, od komentowania działań prokuratury. Liczyłam na wyzbycie się emocji, letnią atmosferę płynącą z miejsca dla świadków oraz co najważniejsze przedstawianie spraw karnych z dwojakiego punktu widzenia - oskarżonego i jego ofiary. W tym miejscu się zawiodłam. Autorka nie pozostawiła Czytelnikowi możliwości wyrobienia sobie własnej opinii na dany temat. Chociaż w niektórych tekstach pani Kowalik pozostawała cudownie beznamiętna, absolutnie rzeczowa, bezwzględnie bezstronna, to chwilę później, na innej sali sądowej próbowała wejść w rolę komentatora, czy nawet (co było nadzwyczaj irytujące) prokuratora lub sędziego.

Z czystym sumieniem mogę jednak przyznać, że "Warszawę kryminalną", pomimo zauważalnych uchybień, czytało mi się znakomicie.

[Tekst opublikowałam wcześniej na swoim blogu]

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 1176
Dodaj komentarz
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: