Dodany: 21.04.2007 19:38|Autor: julievna
Madzia i Lilka w objęciach czasu
400 stron pochłoniętych w ciągu 1,5 dnia… To nic niezwykłego, kiedy czyta się tak świetnie napisane i pełne ciekawych dykteryjek o osobach znanych i wybitnych książki, jak "Maria i Magdalena" Magdaleny Samozwaniec.
Córka Wojciecha, wnuczka Juliusza Kossaka - malarzy, którzy zapisali się "końsko i ułańsko" w historii sztuki, siostra poetki Marii Pawlikowskiej-Jasnorzewskiej, kuzynka Zofii Kossak-Szczuckiej dowcipnie i lekko opowiada barwne losy swoje i ukochanej siostry od czasów dzieciństwa do wybuchu II wojny światowej. A ma co opowiadać. Jak sama pisze:
"Urodziłam się w czasach secesji i jako mała dziewczynka haftowałam na poduszkach łabędzie z liliami wodnymi oraz irysy. Przeżyłam epokę »Zielonego Balonika« i »Pani Dulskiej«. Jako dorosła panienka zetknęłam się z krakowskim eleganckim światem, z hrabinami-dewotkami śmiesznymi jak ich stroje. Potem była pierwsza wojna światowa i nasze pierwsze zamążpójścia. Wspaniały dzień rozbrojenia austriackich generałów na ulicach Krakowa przez ulicznych chłopaków. Pierwszy wieczór autorski młodziutkiego, szalenie obiecującego poety Juliana Tuwima. Przeżyłam rząd Paderewskiego i wypadki majowe w 1926 roku, w których po trochu obie z moją siostrą brałyśmy bierny udział jako przypadkowi więźniowie w hotelu Bristol. Trzy lata przebywałam z moim pierwszym mężem, dyplomatą, w Bukareszcie, gdzie bywałam na operetkowym dworze starego króla Ferdynanda. Grałam w brydża z przyszłym królem Rumunii, Karolkiem, i tańczyłam na kostiumowym balu w ambasadzie angielskiej z późniejszym królem angielskim, ojcem Elżbiety, przebranym za rumuńskiego chłopa. W międzyczasie urodziłam córkę Teresę i… »Na ustach grzechu«. Wszystkie zarobione na literaturze pieniądze obracałam w podróże, zwiedziłam więc Francję, Rumunię, Turcję, Niemcy, Anglię, Francuską Riwierę, brzegi Afryki, Małą Azję itd. Moje życie do czasu wojny światowej było jednym nieprzerwanym pasmem samych radości. Koło mnie nierozerwalnie, mimo swoich trzech mężów, szła wciąż największa miłość mojego życia - »czarownica z Krakowa«, jak ją nazwał Tuwim - moja siostra Maria (…)"*.
Samozwaniec z uwielbieniem odmalowuje krakowski dworek zamieszkany przez artystyczną i oryginalną rodzinę, w której królował najwspanialszy z ojców - Wojciech Kossak. Siostry miały cały zwierzyniec i oswojone wiewiórki, dostawały od ojca najwspanialsze kreacje z Zachodu, czas poświęcały na rozrywkę i lekturę. Były na tyle "wyzwolone", że piły alkohol i paliły papierosy, co niegdyś nie uchodziło damie. Jako młode kobiety zwiedziły Konstantynopol, Marakesz, Paryż i grywały w kasynie w Monaco. Uwodziły mężczyzn i łamały im serca - bo tak naprawdę istniała dla nich tylko ich siostrzana więź i silna więź rodzinna dyktowana charyzmą, autorytetem i despotyzmem ojca. Żaden mężczyzna nie był w stanie przebić się przez tę skorupę. Autorka tocząc opowieść charakteryzuje ówczesną modę i obyczaje, sposób wychowania dzieci i młodzieży, styl życia ziemiaństwa i arystokracji, postęp techniki, polskie życie kulturalne i rozrywkowe. Jej książka stanowi niewyczerpane źródło anegdot o postaciach znanych i wybitnych - Samozwaniec znała np. Tuwima, Lechonia, Słonimskiego, Irenę Krzywicką, Bronisławę Ostrowską, Boya, Kornela Makuszyńskiego, Witkacego, Artura Swinarskiego, Zelwerowicza… Miała okazję jako dziecko poznać nawet Sienkiewicza (którym zaczytywała się ówczesna młodzież). Opowiadając o podróżach i pobytach za granicą, nie zapomina opisywać ówczesnego wyglądu odwiedzanych miejsc - bezpowrotnie minionego (przytacza na przykład obraz Konstantynopola przed i po reformach Kemala Paszy - Atatürka). Dzięki jej talentowi i poczuciu humoru postaci i zdarzenia ożywają i poruszają wyobraźnię (np. zdziwaczały Witkacy, Tuwim z "myszką" na policzku, zakochany beznadziejnie w swej żonie, łakomy życia Wojciech Kossak etc.).
Czytając wspomnienia zdajemy sobie jednak sprawę, że są nieobiektywne, a z opisów zachowań bohaterów wyłania się obraz kobiet zarozumiałych, rozpieszczonych, przekonanych o swej wyjątkowości i nieznoszących przeciętności (co przyczyniło się do unieszczęśliwiania napotykanych mężczyzn i kilkakrotnych rozwodów). Samozwaniec opisuje rodzinę najsłodszymi słowami - pomimo że Wojciech Kossak był osobowością autorytarną i przez całe życie zdradzał oficjalnie żonę z wieloma kochankami, matka chowała córki w surowym katolicyzmie (a ich życie było jego zaprzeczeniem), obie siostry mimo wzajemnej miłości stale konkurowały na polu literackim i wzajemnie sobie zazdrościły, a sama Samozwaniec urodziła córkę, po czym zupełnie o niej zapomniała i oddała na wychowanie własnej matce. Warto o tym pamiętać, pochłaniając książkę. Pod warstwą lukru kryje się jednak wiele ciekawostek o minionym świecie, w którym jeździło się dorożkami, automobile osiągały zawrotną prędkość 30 km/h, kobiety nosiły do spania czepki, a w dniu ślubu córka dowiadywała się od matki o czymś wielce przykrym, zwanym "obowiązkami małżeńskimi"…
---
* Magdalena Samozwaniec, "Maria i Magdalena", wyd. Glob, 1987, str. 5-6.
[Recenzję zamieściłam wcześniej na moim blogu]
(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.