Dodany: 05.07.2011 10:05|Autor: KrzysiekJoy

Czytatnik: Bez tematu

6 osób poleca ten tekst.

Przeczytałem ostatnio świetną książkę, czyli garść cytatów


- Wiesz, przeczytałem ostatnio świetną książkę.
- A momenty były
- Były, i to jakie! A książką tą jest: Czarnobylskie truskawki (Goldsworthy Vesna)

Muszę się z Wami podzielić kilkoma, cytatami, które być może zaowocują tym, że pojawią się komentarze - dodaję do schowka! :-)



W domu ceniło się książki, ale w żadnym razie nie można powiedzieć, by był on przesiąknięty poezją.. W naszej biblioteczce na próżno było szukać tomów wierszy. Nim sama zaczęłam gromadzić książki, nasz księgozbiór składał się prawie wyłącznie z literatury matematycznej - na ogół w języku rosyjskim, i dość przypadkowych dziewiętnastowiecznych powieści w najróżniejszych językach. Cały ten zbiór mieścił się w jednej szafie z przeszklonymi drzwiami zamykanymi na klucz ozdobiony jedwabnym chwościkiem. Rząd porcelanowych figurek stojących przed wydanymi w Moskwie i Leningradzie, oprawnymi w płótno tomami "Ogólnego zarysu wyższej matematyki", świadczył dobitnie, że rzadko po nie sięgano. Ten stan rzeczy nie odzwierciedlał jednak naszych obyczajów. Choć nie posiadaliśmy wielu książek, byliśmy nałogowymi czytelnikami.

Książki były drogie, więc jeśli ktoś z sąsiadów lub któraś z ciotek zdobyli jakąś ciekawą powieść - równie dobrze mógł to być chorwacki przekład "Kochanka Lady Chatterley" (który ukazał się, gdy miałam cztery lata), jak "Cichy Don" Szołochowa w oryginale - wszyscy, bez wyjątku na wiek, pogrążaliśmy się w lekturze. Nim dorosłam do wieku gimnazjalnego, spytałam jedną z dość sędziwych ciotecznych babek, co właściwie znaczy - cytując za D.H. Lawrence'em - "rozniecić płomień żądzy". "Kochanek Lady Chatterley" był moją ulubioną książką do czasu, kiedy odkryłam "Małego Księcia". Daje to wyobrażenie o tym, jak chaotyczny był świat moich lektur.
[str. 88/89]

Moje wyobrażenie o Wielkiej Brytanii było jak najgorsze. Być może winą za ten stan rzeczy mogę częściowo obarczyć wieloletnie zauroczenie Francją. Innym czynnikiem, który wzbudził niechęć do Wysp, była literatura. Moje lektury sprawiły, że Anglia wydawał mi się miejscem dość przerażającym. Za białymi klifami Dover rozciągała się płaska, deszczowa kraina zamieszkała - w mojej młodzieńczej wyobraźni - przez przygnębiające postaci prosto z powieści Hardy'ego, Dickensa, Gissinga i Orwella. Moi socjalistyczni nauczyciele upodobali sobie bowiem tych właśnie autorów, by pokazać nam szkaradne oblicze kapitalizmu.
[145]

Zamiast odpoczywać, traciłam czas, włócząc się po księgarniach, jakbym się bała, że nie będzie żadnego jutra. Jednak, sądząc po liczbie książek, które wtedy kupiłam, zachowywałam się tak, jak gdyby to jutro miało trwać wiecznie. Ale tak naprawdę niczego nie czytałam. Wdychałam zapach świeżej farby drukarskiej i z lubością dotykałam nienaruszonych grzbietów. Oddawałam się makabrycznym kalkulacjom. Jeżeli został mi rok życia, to czytając cztery książki miesięcznie, zdążę przeczytać czterdzieści osiem pozycji; w pięć lat - dwieście czterdzieści; w pięćdziesiąt - dwa tysiące czterysta. Była to jakaś pociecha, bo nawet bez raka nie spodziewałam się przeżyć jeszcze pięćdziesięciu lat. Mimo to - dwa tysiące czterysta książek zupełnie mnie satysfakcjonowało. Posiadałam już przecież dwa tysiące książek, których nie zdążyłam jeszcze przeczytać, a stale pojawiały się nowe.
[154]

Jeśli już w coś wierzyłam, to na pewno w to, że - jak powiedział kiedyś pisarz Danilo Kiš - czytanie wielu książek nigdy nie będzie nie będzie tak niebezpieczne jak czytanie tylko jednej książki. Moje literackie zapasy dawały mi poczucie spokoju, którego nigdy nie zapewniłby mi jeden tytuł. Niemniej jednak zaczęło mnie nurtować pytanie, skąd u mnie ta obsesja kupowania książek. Dzieje naszej rodziny uczyły, że gromadzenie biblioteki nie jest najszczęśliwszym pomysłem, książki są bowiem dobrem, które tracimy w pierwszej kolejności - wystarczy, że ktoś podpali dom albo uderzy weń bomba. Są też tym, co się porzuca, gdy trzeba uciekać.
[157]


Jestem nałogową czytelniczką. Jakoś lektury jest właściwie sprawą drugorzędną. W zatłoczonym metrze, gdy jest zbyt ciasno, by swobodnie otworzyć książkę, zadowalam się czytaniem ostrzeżeń i reklam, przełamując zdania w taki sposób, by powstał z nich wiersz. Gdyby zamknięto mnie w pustym hotelowym pokoju, zamiast skakać jak inni po kanałach telewizyjnych, rzuciłabym się na książkę telefoniczną, starając się na jej podstawie wyobrazić sobie życie miasta, w którym się znalazłam. Ilekroć akceptowałam niekorzystną dla siebie propozycję, a potem, przeklinając los, musiałam się z niej wywiązać, działo się tak dlatego, że zamiast słuchać, co do mnie mówią, oddawałam się w najlepsze lekturze. Gdy jadę w podróż, ze strachu, że nie będę miała co czytać, pakuję do walizki więcej książek niż ubrań, a i tak, przyjechawszy na lotnisko, pierwsze kroki kieruję do księgarni, żeby jeszcze coś dokupić.

Nerwowo rzucam się na każdą nową pozycję, pochłaniam pierwsze sześćdziesiąt stron, po czym przerzucam się na następną. Zawsze czytałam jednocześnie sześć lub siedem tytułów - to moja szczególna słabość. W domu książki poniewierały się wszędzie - pod łóżkiem, w szufladach biurka, w zapomnianych torbach, ciśnięte w głąb szafy - jak papierki od cukierków poupychane przez dzieci po kieszeniach.
[158]


Moje najmilsze wspomnienia z zagranicznych podróży wiążą się z księgarniami i dobrze znanym zapachem skóry, papieru i świeżej farby. Podczas jednej z pierwszych wizyt w Anglii w cieniu katedry Świętego Pawła natrafiłam na prawdziwy raj. Była to księgarnia, w której książki mógł dostać za darmo każdy, kto potrafił udokumentować, że przybywa zza żelaznej kurtyny. Nie umiem powiedzieć, jaka miłująca demokrację, czy też nienawidząca komunizmu organizacja finansowała to przedsięwzięcie.

...

Wyrafinowane powieści pisane przez czeskich śmieciarzy sąsiadowały z albańską eseistyką, a wiersze uwięzionych rumuńskich poetów spychały z półki litewskie rozprawy filozoficzne. Gdy dokonało się wyboru, starszy księgarz (raczej szafarz książek), wręczał formularz, w którym trzeba było podać swój adres i złożyć podpis. Z bliżej nieokreślonych powodów podałam pierwsze lepsze bułgarskie nazwisko, sądząc zapewne, że Bułgarom bardziej należały się tego rodzaju literackie dary. Oczywiście nikt nie żądał dokumentów - takie obyczaje obowiązywały tylko u nas.
[160]

Za naszych uniwersyteckich czasów studentom pozwalano palić podczas egzaminów. Późniejsi krytycy literaccy skwapliwie korzystali z możliwości uspokojenia skołatanych nerwów, podczas gdy egzaminatorzy palili dla zabicia czasu. Sala egzaminacyjna często przypominała poczekalnię dla palących na jakiejś prowincjonalnej stacyjce. O popielniczkach oczywiście nie było mowy i sama omal nie spowodowałam pożaru, gdy zastanawiając się, jak zestawić "Annę Kareninę" z "Miasteczkiem Middlemarch", wznieciłam ogień, używając kartki papieru jako zaimprowizowanej popielniczki. Pamiętam, że potraktowałam mój temat jak narciarz szusujący off-piste, licząc, że oszołomię tym mojego profesora komparatystyki. "Miasteczko Middlemarch" nie figurowało bowiem na liście lektur, a George Eliot, znana w Jugosławii przede wszystkim jako autorka "Młynu nad Flossą", popadła w zapomnienie zaszufladkowana jako przedstawicielka prozy dla młodzieży. Teza głosząca, że autorka ta dorównuje takiemu tytanowi jak Lew T., była dość karkołomna, ale wciąż jeszcze utożsamiałam się z Dorotheą zakochaną na zabój w Casaubonie. Zaciągnąwszy się głęboko dymem, uznałam, że zaryzykuję. "Koleżanko Bjergolić - rozległ się w tym momencie głos mojego profesora, który obserwował salę egzaminacyjną z zawieszonego nad nią balkonu i ogarniał wzrokiem wszystkich studentów trudzących się nad swoimi pracami. - Proszę natychmiast ugasić pożar!".
[191]

(Wszystkie cytaty pochodzą z Vesna Goldsworthy - "Czarnobylskie truskawki", tłum. Elżbieta Jasińska, wyd. Czarne, 2007



Podobało się? Więcej o autorce i książce przeczytacie tutaj:
http://www.cafebabel.pl/article/3049/vesna-goldsworthy-milosc-w-czasach-czarnobylu.html

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 4625
Dodaj komentarz
Przeczytaj komentarze
ilość komentarzy: 6
Użytkownik: paren 05.07.2011 10:14 napisał(a):
Odpowiedź na: - Wiesz, przeczytałem ost... | KrzysiekJoy
Tak, do schowka! I zaraz będę szukać. :-)
Użytkownik: bogna 05.07.2011 10:52 napisał(a):
Odpowiedź na: - Wiesz, przeczytałem ost... | KrzysiekJoy
Sprawdziłam, jest w mojej bibliotece :)
Do schowka!
Użytkownik: dot59Opiekun BiblioNETki 05.07.2011 12:02 napisał(a):
Odpowiedź na: Sprawdziłam, jest w mojej... | bogna
A w mojej nie ma, buuu :(.
Ale do schowka też, jak najbardziej!
Użytkownik: agatatera 05.07.2011 10:59 napisał(a):
Odpowiedź na: - Wiesz, przeczytałem ost... | KrzysiekJoy
W schowku już od wieków, tylko dostać nie mogę ;)
Użytkownik: Akrim 05.07.2011 21:02 napisał(a):
Odpowiedź na: - Wiesz, przeczytałem ost... | KrzysiekJoy
Co za smakowite kąski!
Szybciutko do schowka. :-)
Użytkownik: ilia 05.09.2011 11:40 napisał(a):
Odpowiedź na: - Wiesz, przeczytałem ost... | KrzysiekJoy
Książka rzeczywiście świetna.
W cytacie ze strony 154, w jednym zdaniu pominąłeś słowo "nie", co zmienia zupełnie sens wypowiedzi autorki. Jest: "Mimo to - dwa tysiące czterysta książek zupełnie mnie satysfakcjonowało", a powinno być: "Mimo to - dwa tysiące czterysta książek zupełnie mnie nie satysfakcjonowało".
Legenda
  • - książka oceniona przez Ciebie - najedź na ikonę przy książce aby zobaczyć ocenę
  • - do książki dodano opisy lub recenzje
  • - książka dostępna w naszej księgarni
  • - książka dostępna u innych użytkowników (wymiana, kupno)
  • - książka znajduje się w Twoim schowku
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: