Dodany: 19.06.2011 13:02|Autor: PaniDalloway

Scyzoryk i szklanka mleka


Są utwory, są zdania, są wreszcie słowa, które zalegają tak mocno i tak głęboko, że zmuszają nas do podjęcia próby (choć wiemy, że skazanej na niepowodzenie) przyjęcia stanowiska i wyrażenia go poprzez tekst. Takim utworem jest dla mnie powieść „Pani Dalloway” Virginii Woolf.

Dzieło to utkane jest z błahostek, opisów drobnych przedmiotów, które przecież nic nie znaczą. Nóż do otwierania listów, hiszpański naszyjnik, scyzoryk, kryształowy delfin. A jednak rekwizyty te nie tylko wypełniają przestrzeń, w której, jakby pogrążeni w półletargu, zaprzątnięci banialukami, poruszają się bohaterowie. Stanowią rodzaj bariery, która odgradza postaci. Symbolizują ich tragiczną niemoc zbliżenia się. Potęgują banalną, w ich mniemaniu, rozpacz.

Miłość, wojna, zazdrość, rozczarowanie. Miłość! To ona determinowała zachowania bohaterów, gdy byli młodzi (szaleńcze uczucie Petera Walsha, niemożliwa i przeklęta kulturowo relacja Sally i Clarissy Dalloway). To ona podsuwa im wątpliwości, gdy są już dojrzali (niepewność pani Dalloway). To ona wreszcie daje im siłę (nieszczęśliwa, ale tkwiąca u boku pochłoniętego szaleństwem męża Recja) i spokój (Clarissa patrząca na męża, który czyta gazetę i on, pan Dalloway, pędzący ulicami z bukietem róż, by powiedzieć żonie, jak bardzo ją kocha. Nie potrafi tego uczynić, ale ona wie. Wie to doskonale). Miłość. W „Pani Dalloway” jest wątkiem przewodnim, ujętym w całkowicie bezpretensjonalną i czarującą formę.

Całe tyrady można by tworzyć o mistrzowskim posługiwaniu się przez Woolf techniką strumienia świadomości, perfekcyjnym prowadzeniu postaci, ich rozmijaniu się i spotkaniu w finałowej scenie przyjęcia. W tej powieści każde zdanie zdaje się mieć odpowiednią formę, znajdować się w jedynym możliwym dla siebie miejscu. Niektóre fragmenty są powtarzane wielokrotnie za sprawą przywoływania przez kolejnych bohaterów tych samych wspomnień. Zabieg ów nadaje tekstowi niesłychany rytm, swoiste tempo, podkreślane także krokami przechodniów czy też wybijanymi przez Big Ben godzinami. Nie sposób również nie napomknąć o błyskotliwych i zaskakujących rozwiązaniach poszczególnych scen. Idealnym na to przykładem jest wątek, w którym Septimus, prowadzony przez żonę do słynnego psychiatry, oczekuje ratunku, sposobu na swoje szaleństwo, a otrzymuje receptę - wypoczynek i szklanka mleka...

Wyborna to lektura, do której chciałoby się powrócić już chwilę po przeczytaniu.


[Recenzję opublikowałam wcześniej na stronie Wydawnictwa Znak]

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 1841
Dodaj komentarz
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: