Dodany: 05.04.2007 02:49|Autor: Jale
Ciszej nad tą trumną
Wacław Wolski jest już niemal zupełnie zapomnianym pisarzem i poetą. Urodzony w 1866 lub 1867 roku w Płocku, studiował prawo na Uniwersytecie Warszawskim. W 1892 więziony był w X Pawilonie Cytadeli. Przez całe życie borykał się z problemami finansowymi, a koniec życia spędził w zakładzie dla nerwowo chorych. Zmarł w 1928 roku w Warszawie. Już za życia uznawany był za niezbyt oryginalnego poetę, wręcz naśladowcę Micińskiego. W jego poezjach były liczne motywy tatrzańskie, a później - mistyczne. Opublikował sześć zbiorów wierszy i opowiadań. Ostatni w roku 1912. "Arcana" były jego przedostatnią książką.
A jest to książka zadziwiająca. Jako że składa się ze świetnie napisanych, króciuteńkich opowiadań (oraz jednego niewielkiego poematu - "Wczasy kosowskie") i jest bardzo starannie wydana (rzadko się zdarza tak czytelna i elegancka czcionka), zdawałoby się - powinna być literacką ucztą. Niestety, nic z tego. Im dalej w tekst, tym cięższa orka. Opowiadania, początkowo zachwycające płynną narracją, bardzo szybko objawiają swoją podstawową wadę - miałkość. Praktycznie żaden z tekstów nie posiada choćby strzępu fabuły. Większość z nich wygląda na prozę poetycką, na rodzaj natchnionych opisów błahych zdarzeń - na przykład zdmuchnięcia przez wiatr płomienia świecy, zadumy nad malarskim arcydziełem czy wizyty w Koloseum. Teksty te do niczego nie prowadzą, a jedynie mają w sposób literacki oddać - wyolbrzymione nieco i podkolorowane - stany ducha autora i doznane przezeń wrażenia. Wrażenia, które najczęściej na przelanie na papier nie zasługiwały w najmniejszej mierze. Wrażenia bliskie egzaltacji.
Być może są to opowiadania powstałe w młodzieńczym okresie twórczości Wolskiego, kiedy to wyjechał do Włoch obejrzeć Rzym, i kiedy kształtował się dopiero jego światopogląd. Tłumaczyłoby to naiwność wielu sądów i zachwyt nad rzeczami, które dojrzałego człowieka zachwycać już nie powinny. Ale jeśli są to młodzieńcze teksty, to czy miało sens publikować je w wieku lat 40? Czy też może Wolski bardzo szybko się wypalił jako poeta i prozaik i zwyczajnie nie miał już czego z biegiem lat publikować, bobrując bez ustanku po szufladach w poszukiwaniu najdrobniejszych przejawów swojej dawnej weny twórczej? Pewnie nigdy się tego nie dowiemy.
Jedno jest pewne - co za dużo, to niezdrowo. Tę książkę, żeby nie była męcząca, trzeba raczej czytać po kawałeczku. Jedno opowiadanie na miesiąc powinno starczyć, by nasłodzić się po czubek nosa zgrabną polszczyzną, psutą niekiedy jakimś denerwującym słówkiem, jak na przykład "poe'owski". Mam jednak wątpliwości, czy warto się tak męczyć, zwłaszcza że opowiadań w "Arcanach" jest bez liku (35 sztuk plus niezbyt porywający poemat), a tylko parę z nich jest rzeczywiście wartych uwagi (jak np. "Współbiesiadnicy" czy "Zuzia").
Innymi słowy - w przypadku Wacława Wolskiego zapomnienie jest kurtyną miłosierdzia, nie zaś krzywda ze strony losu, jaka spotkała takiego - dajmy na to - Kosiakiewicza.
(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.