Dodany: 08.06.2011 16:20|Autor: maja752

Romans z ogryzków


Internetowy romans? Dziś już nikogo nie dziwi. Rozwodnicy w średnim wieku? Tym bardziej. Zatem aby wirtualno-epistolarna powieść stworzona przez dwoje ludzi znajdujących się na życiowym zakręcie okazała się tworem dobrym, należało postawić na ciekawy sposób rozmowy. Czy to się udało? Nie sądzę.

Iwona Konieczna i Paweł Tomczyk wcielili się (a może byli nimi naprawdę) w Modelkę Modiego i Purkrapka. „Spotkali się” w czasie, gdy każde z nich się się rozwodziło i próbowało poskładać swoje życia w całość. A dalej już tylko rozmawiają przy użyciu klawiatury komputera, przechodząc niekiedy w świat realny, i romansują – ot co.

„Szarlotk@ z ogryzków” przyciągnęła mnie soczystą, zieloną okładką (wyd. W.A.B., 2006), małpką w tytule (bowiem książek powstałych wirtualnie wciąż nie jest zbyt wiele) i wrażeniem lekkości. Spodziewałam się chwytającego za serce romansu lub po prostu czegoś dobrego, co zdarzyło się polskiej literaturze. Niestety, świadome lub też nie nawiązanie do twórczości Janusza Wiśniewskiego (już sam tytuł sugeruje, że jest to coś na kształt „S@motności w Sieci”) ani trochę nie pomogło tej książce.

Może i jest w niej jakiś romans i życiowe przełomy, ale moje nieodparte wrażenie jest takie: autorzy za wszelką cenę chcieli udowodnić światu, że są nieziemsko inteligentni. Wydawało im się przy tym, że wyrażają się w sposób oryginalny i bystrze łączą różnorakie słowa. Otóż być może państwo autorzy są ludźmi inteligentnymi, ale mniej inteligentnymi, niż im się wydaje i niż by chcieli. Czytanie „Szarlotki” było zatem próbą poskładania w całość pourywanych myśli oraz zrozumienia, co udowodnić chcieli sobie nawzajem Modelka i Purkrapek.

Pani Konieczna i pan Tomczyk niewątpliwie pozazdrościli pomysłu panu Wiśniewskiemu, tworząc pozbawioną celu powieść rodem z najmniej ciekawej części wirtualnego światka. Ani się przy tym zrelaksować, ani narkotyzować literacką używką, ani zajrzeć do cudzego łóżka. Warto przy tym wspomnieć o odpowiedniku „Szarlotki z ogryzków” w postaci książki austriackiego pisarza. Łudząco podobna koncepcja i budowa powieści Daniela Glattauera „N@pisz do mnie” udowadnia, że można było zrobić to o niebo lepiej.

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 913
Dodaj komentarz
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: