Zaczyna się jak najbanalniejsze romansidło, rozwija jak sztandarowa powieść obyczajowa, a później przechodzi w istny kryminał – trzy w jednym, czyli „Mniejsze zło” autorstwa Lesley Pearse.

Główna bohaterka to dwudziestokilku letnia Fifi, która na swojej drodze spotyka murarza i przyszłego męża - Dana. Mamy młode małżeństwo, zatem musi być też mamusia-teściowa nieakceptująca, narzekająca i krytykująca, której nie w głowie poparcie związku córki. Skazani na samych siebie Fifi i Dan w poszukiwaniu lepszego życia wyjeżdżają do Londynu, porzucając Bristol. Tam nieświadomie wplątują się w porachunki złych ludzi, co wystawia na próbę ich wielką miłość.

Banalnie? Otóż w ogóle nie. Aura tajemniczości, towarzysząca wielu wydarzeniom, pobudza bowiem ludzką ciekawość. Akcja naprawdę przyzwoicie zaskakuje, wynagradzając jednocześnie błahość świata. Dużym plusem są niewątpliwie portrety bohaterów, autorka bowiem stanęła na wysokości zadania – stworzyła plejadę osobowości, którymi spokojnie można by było obdzielić kilka powieści.

„Mniejsze zło” to taki swego rodzaju miszmasz (nie mylić z wszystko-i-nic). Książka, przy której można się rozerwać, odprężyć i zabić nudę. Powieść Lesley Pearse nie jest może cudem, ale to niesprawiedliwe, że niektóre książki tak po prostu się kończą.