Dodany: 22.05.2011 10:01|Autor: duch puszczy

Redakcja BiblioNETki poleca!

Książka: Wojna koreańska: Wielki konflikt 1950-1953
Hastings Max

6 osób poleca ten tekst.

Zupełnie inaczej niż w serialu


Na powszechnym wyobrażeniu o pierwszej wojnie światowej zaważyły w większym stopniu, jak sądzę, "Przygody dobrego wojaka Szwejka" (a u nas film "CK Dezerterzy") niż "Na Zachodzie bez zmian". Sam mam raczej skłonność do postrzegania tego wielkiego konfliktu jako czasu chaosu, bezdusznej i idiotycznej wojskowej biurokracji, łazików i dekowników niż krwawej i bezsensownej jatki wojny pozycyjnej. Wojna w Korei z lat 1950–1953 podobną sławę "zawdzięcza" serialowi "M.A.S.H.", którego bohaterowie, powołani do armii lekarze, nijak nie mogą przywyknąć do wojskowych rygorów i całą swoją postawą wyrażają protest przeciwko temu, co się wokół nich dzieje. Flirtują, płatają iście sztubackie figle i mobilizują się wyłącznie w chwilach, gdy helikoptery dostarczają rannych z pola bitwy, co stanowi jedyne przypomnienie o tym, że toczą się walki.

Już na samym początku swej książki Max Hastings podkreśla, jak niesprawiedliwy to obraz wojny w Korei, jak głęboko krzywdzący dla wszystkich jej uczestników, deprecjonujący skalę i grozę tego konfliktu. Jego praca miała być (i dodam od razu, że jest) pełnym rozmachu przedstawieniem wszystkich aspektów wojny w Korei, pierwszej zbrojnej konfrontacji zimnej wojny w zacofanym i biednym zakątku Azji. Okupowaną przez Japończyków Koreę po drugiej wojnie podzielili między siebie Rosjanie i Amerykanie; w obu strefach zaczęły się zupełnie nowe porządki. Amerykanie nie wykazywali się zrozumieniem dla miejscowych stosunków, tradycji i pragnień ludności, narzucając rząd, który w ich mniemaniu miał zapewnić opór wobec komunizmu szerzącego się na północ od 38 równoleżnika. Napięta sytuacja wewnętrzna w Korei i równie napięte stosunki między mocarstwami nie musiały prowadzić do wojny, szczególnie że, jak wykazuje Hastings, ani ZSRR, ani Stany Zjednoczone nie pragnęły nowego zbrojnego konfliktu. Działania zbrojne rozpoczął jednak północnokoreański przywódca Kim Ir Sen, przypuszczając w czerwcu 1950 roku atak na Południe.

Wielu autorów książek o wojnach uznaje, że liczą się tylko aspekty militarne, siła armii, ruchy oddziałów, strategia i taktyka. Piszą, jakby czytali sztabową mapę, przejmują opinie wyższych dowódców, traktujących żołnierzy jak pionki na gigantycznej szachownicy. Straty w ludziach są dla nich tylko statystykami. Tego rodzaju prace nudzą mnie ogromnie i starannie ich unikam. Hastings jednak napisał książkę, w której posunięcia polityczne i dyplomatyczne przeplatają się z działaniami zbrojnymi – częstokroć przedstawianymi z punktu widzenia szeregowych żołnierzy na pierwszej linii, a całość obrazu uzupełniają informacje o losach ludności cywilnej, najbardziej poszkodowanej podczas wojen. Wielkim osiągnięciem autora jest to, że nie sięgnął wyłącznie po memoriały dyplomatów i wspomnienia generałów. Zebrał też wiele relacji żołnierzy, nie tylko amerykańskich i brytyjskich, ale również chińskich, oraz Koreańczyków. Dzięki temu uniknął typowego dla wielu podobnych opracowań bezosobowego spojrzenia na wojnę; w tej książce walczą ludzie, konkretni, znani nam z nazwiska, a nie poszczególne oddziały. Cierpienia cywilów także poznajemy na konkretnych przykładach ludzi zmuszonych do opuszczenia domów i porzucenia dorobku całego życia, głodnych, cierpiących od chorób i zimna.

Książkę czyta się nieźle mimo niejakich chropowatości przekładu i pewnych niedociągnięć redakcyjno-korektorskich (Wydawnictwo Dolnośląskie, 2010). Autor bardzo sprawnie rozwija opowieść, ubarwiając ją cytatami z dokumentów i relacji, krytycznie ocenia postępowanie stron konfliktu, wskazując błędy i ich podłoże (jak choćby lekceważenie przez Amerykanów obdartej i bosej armii chińskiej, co prowadziło do porażek w początkowej fazie wojny). Liczne mapy pokazują kolejne etapy działań, a fotografie przybliżają klimat tamtych czasów.

Obszerna monografia zainteresuje zapewne głównie miłośników dziejów najnowszych, ale wydaje mi się, że z zaciekawieniem i z pożytkiem mogą po nią sięgnąć również czytelnicy zwykle stroniący od książek o wojnach.

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 3842
Dodaj komentarz
Przeczytaj komentarze
ilość komentarzy: 4
Użytkownik: OLi_10 05.06.2011 16:24 napisał(a):
Odpowiedź na: Na powszechnym wyobrażeni... | duch puszczy
Świetna recenzja, przekonałeś mnie szczególnie do sięgnięcia po tę pozycję słowami: "[działaniami zbrojnymi] częstokroć przedstawianymi z punktu widzenia szeregowych żołnierzy na pierwszej linii, a całość obrazu uzupełniają informacje o losach ludności cywilnej, najbardziej poszkodowanej podczas wojen." Bardzo lubię historię, pasjonują mnie te wszystkie polityczne knowania i genialne taktyczne posunięcia generałów, ale zazwyczaj zapomina się wspomnieć o tym, co czuli i jak patrzyli na konflikt zbrojny zwyczajni ludzie czy też prości żołnierze. Niestety, w większości przypadków wojny są przedstawiane nieco jak gry taktyczne, gdzie abstrakcyjne jednostki poruszają się po równie abstrakcyjnej planszy... Wojna jest zazwyczaj czymś zdehumanizowanym. Na szczęście powstają też takie książki, jak ta, gdzie można "spojrzeć" na całość oczami zwykłych ludzi.

Dzięki za recenzję!
Użytkownik: duch puszczy 05.06.2011 23:54 napisał(a):
Odpowiedź na: Świetna recenzja, przekon... | OLi_10
Cieszę się, że Ci się podobało i ze zgodności poglądów:)
Użytkownik: severian 31.10.2013 10:39 napisał(a):
Odpowiedź na: Na powszechnym wyobrażeni... | duch puszczy
Rozbawiła mnie uwaga o chropowatościach i niedociągnięciach,jesteś mistrzem dyplomacji. Widać ewidentnie ,że panie nie poradziły sobie z tym tekstem.Od tłumaczki począwszy przez redaktorkę i dwóch korektorkach skończywszy.Dawno nie czytałem tak niechlujnie wydanej książki,od razu przypomniał mi się początek lat 90'tych.Pełno zdań bez sensu i literówek,że o błędach w wojskowym nazewnictwie nie wspomnę.Natomiast sama książka jest interesująca.Można się dowiedzieć,że wojna w Korei to nie tylko MASH.
Użytkownik: duch puszczy 31.10.2013 11:03 napisał(a):
Odpowiedź na: Rozbawiła mnie uwaga o ch... | severian
Dawno to było, detali nie pamiętam, ale gdyby takich błędów było pełno, to raczej napisałbym ostrzej. Wydawnictwo Dolnośląskie natomiast nie ma u mnie dobrej opinii, rzadko trafia się u nich coś naprawdę do końca dopracowanego.
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: