Dodany: 18.05.2011 11:10|Autor: hajdamak

El Mariachi polskiego jazzu


Tomasz Stańko to pomnikowa już postać światowego jazzu, wymienia się go jednym tchem z takimi sławami, jak Miles Davis czy John Coltrane. Jego nagrania to kamienie milowe muzyki improwizowanej, a pozycja umożliwia mu dobieranie sobie muzyków wedle własnego uznania. Nie dziwi więc fakt pojawienia się autobiografii muzyka, a jej komercyjny sukces świadczy o popularności trębacza (nie tylko wśród fanów jazzu).

"Desperado" został napisany w formie wywiadu rzeki. Rozmowę z artystą poprowadził Rafał Księżyk, zastępca redaktora naczelnego pisma "Playboy". Trzeba przyznać, że przygotował się nienagannie, świetnie prowadził rozmowę i podejrzewam, że gdyby Tomaszowi Stańce przyszło samemu napisać autobiografię, nie wyszłaby tak rewelacyjnie.

Mamy tu wszystko, czego można by oczekiwać po takiej książce. Artysta opowiada o wspinaniu się po szczeblach kariery, koncertach, kontaktach z najsłynniejszymi zagranicznymi jazzmanami, fascynacją Witkacym i oczywiście o życiu desperada. Ilość zażytych przez niego narkotyków wszelakiej maści zawstydziłaby niejednego rockmana, a jego anegdoty z życia to perełki. Naprawdę czyta się to z niemałą przyjemnością. Największy polski trębacz jest postacią szalenie charyzmatyczną i potrafi w taki sposób opowiadać o życiu, że momentami robiłem sobie przerwę, by "przetworzyć" jego filozofię. Po lekturze rysuje nam się postać o niesamowicie silnej psychice, tytanicznej woli, niezwykłym potencjale twórczym, ale też niepozbawiona humoru i dystansu.

Dla mnie, czyli dla osoby urodzonej w drugiej połowie lat osiemdziesiątych, ta książka to skarbnica wiedzy na temat jazzu lat ubiegłych. Po lekturze mamy kompletny, niezwykle barwny obraz życia jazzmana w czasach PRL i współcześnie. Stańko opowiada o faktach znanych i nieznanych - np. o nagrywaniu w świątyni Taj Mahal materiału wydanego później na płycie, z której istnienia nie zdawałem sobie nawet sprawy. Na szczęście nie musimy czytać o skandalach i dziesiątkach kobiet artysty, jak to bywa w biografiach muzyków. Wynika to z faktu, że Stańko, mimo nadużywania substancji odurzających, prezentuje wysoki poziom. Jazzman to jednak nie rozkrzyczany rock-and-rollowiec. Jeżeli ktoś szuka sensacji i opisów narkotycznych wybryków, nie ma po co sięgać po "Desperada".

Tomasz Stańko jest jednym z najważniejszych polskich trębaczy, a zaryzykuję nawet stwierdzenie, że muzyków w ogóle. Mimo że można uznać go już za dinozaura, nadal tworzy i świetnie się trzyma. Aktualnie nagrywa dla niemieckiej wytwórni ECM, a najnowsza płyta, "Dark Eyes", została świetne przyjęta. Stańko osiągnął taki poziom artyzmu, że znany jest i szanowany nawet poza jazzowymi salonami. On sam wspominał, że czuje się częścią popkultury. Nie unika współpracy z artystami, którzy z muzyką improwizowaną mają niewiele wspólnego (płyta "Peyotl" nagrana ze Smolikiem). Podjął się też wykonania tła muzycznego do Muzeum Powstania Warszawskiego. "Desperado. Autobiografia" jest logicznym krokiem w dynamicznej karierze Tomasza Stańki i świetnie dopełnia muzyczny dorobek jazzmana.

Największym atutem tej książki to to, że jest przeznaczona nie tylko dla znawców tematu. Także ktoś, kto nigdy nie przesłuchał choćby jednego nagrania Stańki, będzie świetnie się bawił czytając "Desperada".

Szczerze polecam.


[Recenzje umieściłem wcześniej na swoim blogu]

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 927
Dodaj komentarz
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: