Dodany: 29.04.2011 23:36|Autor: adas
Współczesność i wojna
Javier Cercas na polskim rynku debiutował "Żołnierzami spod Salaminy", błyskotliwą opowieścią o wojnie i współczesności. Traktującą o tym, jak wojna wpływa na - bardzo odległą nawet - przyszłość, ale również o tym, jak współczesność potrafi modelować obraz wojny w zależności od bieżących potrzeb. Upływający czas nie ułatwia rozrachunków, przeciwnie: zaciera ślady, gmatwa tropy, fałszuje wspomnienia. Najchętniej i z największym przekonaniem "jak było" relacjonują ci, którzy od linii frontu znajdowali o dziesiątki, jeśli nie setki, kilometrów. Nie można prawdziwie oddać grozy, strachu, brudu zbrojnego starcia. Nie znaczy to jednak, że nie powinno się szukać prawdziwych świadków wydarzeń.
Taki mniej więcej, gorzki, ale dający jakąś nadzieję, wniosek wypływał z poprzedniej książki Hiszpana. W najnowszej powieści Cercas nadal drąży ten temat. Tym razem punktem wyjścia nie jest hiszpańska wojna domowa, a konflikt w Wietnamie, jednak utwory wykazują sporo podobieństw. Narratorem ponownie jest człowiek pióra na zakręcie kariery. Próbuje on dociec, co się właściwie stało, tym razem w dżungli, i jak te wydarzenia wpłynęły na życie byłego żołnierza armii amerykańskiej. W szerszej perspektywie zastanawia się nad percepcją wojny w społeczeństwie, które ją nie tak znowu dawno temu prowadziło. Na ile mamy do czynienia z rzeczywistą refleksją, a na ile jest ona przytłumiana lub sterowana, np. przez polityków lub artystów?
"Prędkość światła" lekko rozczarowuje. Brakuje jej świeżości poprzedniczki, a wojna w Wietnamie nadal jest obecna w szerokiej świadomości, nawet jeśli głównie za pośrednictwem Hollywood. Marines to nie "żołnierze spod Salaminy", zapomniani weterani równie zapomnianej wojenki, więc nie działa efekt nowości. Ratuje ją sugestywność, z jaką pisze Cercas. Nie wiadomo jakim cudem, ale w jego ujęciu nawet tak ckliwe sformułowania jak "wrócił z Wietnamu złamany jak smętny cień tamtego błyskotliwego, pracowitego chłopca, którym był dawniej"[1] nie rażą. Mają swą moc. Wierzy się w tę historię.
Mniej udany jest wątek pisarza, w którym autobiografia miesza się - oby - z fikcją. Pojawiają się interesujące opinie o literaturze ("Jest zbyt inteligentny, żeby być dobrym pisarzem"[2]), jednak całość wydaje się wymuszona i zanadto autotematyczna ("Ostatnia powieść natomiast sprawia wrażenie lirycznej, ale w rzeczywistości jest zanadto wykoncypowana"[3]). Niezbyt fortunnym pomysłem jest próba stworzenia symetrii między wojenną traumą żołnierza a życiową klęską pisarza. By móc ją skonstruować, Cercas dokonuje ryzykownego zwrotu fabularnego i czytelnik może mieć poczucie żerowania na tragedii. Przypuszczalnie w ten sposób pisarz próbował podkreślić osobistą odpowiedzialność jednostki, zarówno w codziennym życiu, jak i w sytuacji ekstremalnej. Jednak coś nie do końca zagrało i także dlatego finał może sprawiać wrażenie przekombinowanego.
---
[1] Javier Cercas, "Prędkość światła", tłum. Ewa Zaleska, wyd. W.A.B., Warszawa 2010, s. 130.
[2] Tamże, s. 159.
[2] Tamże, s. 161.
(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.