Dodany: 07.03.2007 20:35|Autor: stock

Redakcja BiblioNETki poleca!

Książka: Dziennik z Morza Corteza
Steinbeck John

Kronika jednej wyprawy


"Jak się organizuje wyprawę? Jaki sprzęt zabrać, co przeczytać; gdzie kryją się drobne niebezpieczeństwa, a gdzie wielkie? Nikt nigdy tego nie opisał. Nie ma takich informacji"[1] - pisze John Steinbeck na początku swojego "Dziennika...". Choć z tym stwierdzeniem autora nie można się zgodzić, przypomniawszy choćby znakomite relacje z wypraw polarnych Roalda Amundsena, jego opis jest z pewnością jednym z najbardziej interesujących.

"Dziennik z Morza Corteza" jest wspomnieniem z sześciotygodniowego rejsu po Zatoce Kalifornijskiej (dawniej nazywanej Morzem Corteza), który odbył autor, notabene student biologii morskiej, wraz ze swym przyjacielem, biologiem Edem Rickettsem oraz czterema pomocnikami, odbytego w celu zebrania cennych gatunków fauny tego obszaru. Chciałoby się zapytać: A cóż w takim opisie może być interesującego? Grupa ludzi pływa sobie po ciepłym morzu, popijają piwo, zbierają kraby, pąkle i inne żyjątka, a jeden z nich to opisuje... Okazuje się jednak, że dla zdolnego autora i taki temat może być bodźcem do napisania świetnego dzieła. Opisy wyprawy, których Steinbeck bynajmniej nie zaniedbuje, są tylko punktem wyjścia do ogólniejszych przemyśleń na temat życia człowieka, jego analogii ze światem zwierząt i temu podobnych ważnych kwestii. Te właśnie przemyślenia stanowią największe bogactwo "Dziennika...".

Przyjrzyjmy się dla przykładu refleksjom autora na temat szczęścia: "Jakże często słyszy się od ignorantów, że Meksykanie to ludzie szczęśliwi i zadowoleni. - Nic im nie potrzeba. - Nie świadczy to oczywiście o szczęściu Meksykanów, ale o braku poczucia szczęścia u tego, kto tak mówi. Gdyż Amerykanów, jak chyba wszystkie społeczeństwa północy, przygniata masa potrzeb wyrastających z braku poczucia bezpieczeństwa. Wielka siła napędowa naszego społeczeństwa rodzi się z niepewności. Uważa się często, że gwałtowne zainteresowanie grami, myślowymi kombinacjami brydża (...) bierze się z wewnętrznej jałowości, ale tak naprawdę u źródła tego zainteresowania leżą chyba wewnętrzne komplikacje. Nuda rzadko rodzi się wtedy, gdy nie bardzo jest o czym myśleć, częściej wtedy, gdy za dużo jest spraw do przemyślenia, i to ani jasnych, ani czystych, ani prostych. Brydż to sposób na zapomnienie o tysiącach drobnych utrapień nękających zagubiony w chaosie umysł"[2]. Takich i tej podobnych myśli jest w książce wiele. Jako że wyprawa odbyła się w 1940 r., znajdujemy tu też echa toczącej się za oceanem strasznej wojny. Uczestnicy wyprawy mają zresztą później, po ataku na Stany Zjednoczone w grudniu 1941 r., sami wziąć w niej udział.

Bezdyskusyjnym atutem utworu jest zawarte w nim nietuzinkowe poczucie humoru Steinbecka. Dzięki niemu nawet szczegółowe opisy fauny Zatoki Kalifornijskiej nie wydają się nudne. Aby dać próbkę tego humoru, przytoczę arcyzabawny przykład personifikacji silnika spalinowego używanego podczas wyprawy jako napęd i pieszczotliwie nazwanego krową morską, która "uwielbiała płynąć zawieszona z tyłu łodzi, z gracją ciągnąc w wodzie swoją śrubę, podczas gdy my musieliśmy wiosłować", czy też "miała wiele wrażliwych miejsc, a po dotknięciu śrubokrętem rozpadała się w akcie sfingowanej śmierci. Było to jej cechą wspólną z oposami, pancernikami i kilkoma członkami rodziny leniwców, które także padają przestraszone śrubokrętem, symulując śmierć"[3].

Taki właśnie styl opisu powoduje, że z książki bije niesłychany optymizm. Nie znika on nawet, a wręcz przybiera na sile w dodatku, który jest osobliwym epitafium dla Eda Rickettsa, tragicznie zmarłego kilka lat po wyprawie jej organizatora, bohatera innego utworu Steinbecka - "Ulica Nadbrzeżna".

Wydawało mi się dziwne, że tak dobra książka znanego przecież pisarza musiała czekać ponad półwiecze na polskie tłumaczenie. Teraz, kiedy jest już dostępna, zachęcam do jej przeczytania nie tylko jego miłośników.


---
[1] J. Steinbeck, "Dziennik z Morza Corteza", przeł. Anna Żukowska-Maziarska, wyd. "Abenka" Redakcja Literacka Bellony, Warszawa 2006, str. 9.
[2] Tamże, str. 108.
[3] Tamże, str. 29.

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 4187
Dodaj komentarz
Przeczytaj komentarze
ilość komentarzy: 3
Użytkownik: dot59Opiekun BiblioNETki 08.03.2007 18:12 napisał(a):
Odpowiedź na: "Jak się organizuje wypra... | stock
Piekielnie chciałam ją przeczytać, ale na razie nigdzie na nią nie trafiłam. Udało mi się upolować jedynie "Była raz wojna" - zupełnie inny temat, ale również doskonała, polecam.
Użytkownik: anndzi 11.03.2007 11:43 napisał(a):
Odpowiedź na: Piekielnie chciałam ją pr... | dot59Opiekun BiblioNETki
Ciekawa recenzja. Na pewno warto przeczytać tę książkę.
Użytkownik: reniferze 22.10.2007 18:46 napisał(a):
Odpowiedź na: "Jak się organizuje wypra... | stock
Takie piękne oceny.. aż mi głupio, że dałam tylko trójkę. Ale co poradzę, że dla mnie to za bardzo proza popularnonaukowa, a za mało w tym powieści. Poczucie humoru, owszem, zauważyłam, ale setki robaczków przesłoniły mi akcję ;).
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: