Dodany: 25.03.2011 16:42|Autor: aguti

Czytatnik: A :-)

3 osoby polecają ten tekst.

Moje opowiadanie o bałwankach


KŁOPOTY BAŁWANKÓW

Pamiętnej zimy śnieg padał i padał, a bałwanki rosły jak grzyby po deszczu. Wszędzie na świecie, gdzie panowała ta sroga zima, powstawały śniegowe bałwanki. Istniało wiele kolonii bałwanków na świecie, głównie na obszarach podbiegunowych.
Jednak największa, najważniejsza i najpotężniejsza kolonia bałwanków znajdowała się na Grenlandii, za kołem podbiegunowym, trochę na wschód od morza. Ta kolonia była „czynna” cały rok, gdyż przy temperaturze, jaka tam panowała, bałwanki nigdy się nie roztapiały.
W samym centrum kolonii znajdował się lodowo-śniegowy pałac. Był ogromny. Mieszkało w nim zawsze Jedenastu Najstarszych bałwanków. Była to stara tradycja, której wszystkie bałwanki surowo przestrzegały. Gdy któryś z Jedenastu umierał, pozostałych dziesięciu miało dokładnie dziesięć dni na znalezienie nowego Najstarszego bałwanka. Musiał on wówczas bezwzględnie przeprowadzić się do pałacu, czy tego chciał, czy nie. Nikt nie wiedział, co by się stało, gdyby jedenasty bałwanek nie dotarł na czas. Stałoby się zapewne coś strasznego, a bałwanki nie lubują się w przygodach i niebezpieczeństwach, wolą wieść spokojny i osiadły tryb życia.
Oprócz tego, że w pałacu mieszkało Jedenastu Najstarszych, przyjeżdżało tam co dzień wiele bałwanków z zagranicy. Co prawda nie mieściło się tam żadne muzeum, znajdowała się tam jednak wspaniała „biblioteka” bałwanków. Było tam mnóstwo tabliczek lodowych zapisanych srebrnym atramentem, który służył także za wspaniały zmywacz do wszelkich nieczystości. Tabliczki te były zapisane prostym alfabetem bałwanków. Jednak nie tylko biblioteka zasługiwała na uwagę, gdyż cały pałac był ozdobiony pięknymi i cudnymi lodowymi rzeźbami.
Na wiele kilometrów od pałacu rozciągała się ogromna kolonia bałwanków. Wyglądała trochę jak miasto ludzi. Były tam domki mieszkańców, trochę domów wielorodzinnych, hotele, sklepy, restauracje i kilka teatrów.
W mieście znajdowały się też wydrążone w śniegu i lodzie jaskinie-baseny, w których roztapiano śnieg. Utrzymywano powstałą wodę w odpowiednio niskiej temperaturze i wpuszczano do basenów. Wtedy bałwanki mogły przyjść, by zażyć tam lodowatej kąpieli.
Przez miasto przepływała też rzeka. Była ona szeroka i głęboka i ciągnęła się aż do morza. Pokryta była grubą warstwą lodu i ślizgano się na niej jak na wielkim lodowisku. Rzeka płynęła zakosami, więc w całym mieście nikt nie miał dalekiej drogi do lodowiska.
Poza granicami kolonii na lodowych pustkowiach uprawiano wszelkie sporty śnieżne i rzucano się śnieżkami. Bawiło się tam wiele małych bałwanków, robiąc dużo zamieszania i hałasu.
Trzeba jeszcze dodać, że domy bałwanków były budowane z lodu i śniegu. Czasem były to igloo, czasem wielkie i wysokie bryły śniegu i lodu, a czasem groty wykopane w ziemi.
Bałwanki miały też swoje pieniądze. Były to lodowe monety, które można było zniszczyć tylko roztapiając je w wodzie. Niektóre monety były powleczone srebrną substancją, która służyła także jako atrament.
Zimą za północnym kołem podbiegunowym panuje zawsze noc, a bałwanki rozświetlały ciemności przy pomocą tej samej substancji, którą zapisywały tabliczki lodowe. Wlewały ją do naczyń, a ona rozświetlała się srebrnym blaskiem. Łatwo było zdobyć taką substancję. Trzeba było tylko wsypać trochę śniegu do jakiegoś naczynia i, gdy gwiazdy lub księżyc świeciły na niebie, wystawić je na dwór na jedenaście minut. Śnieg zamieniał się wówczas w gęsty, srebrny płyn.
Od wielu pokoleń bałwanki nie prowadziły wojen i żyły sobie spokojnie w swoich koloniach. W krajach, w których zima trwa cały rok, bałwanki żyły długo, póki nie zdecydowały, że znudziło je życie lub póki nie uległy jakiemuś wypadkowi. Jednak w krajach, w których zima jest krótsza, bałwanki żyły tak długo, jak długo miały gdzie mieszkać i dopóki same nie zaczynały się topić, czyli do czasu odwilży. W krajach, w których nigdy nie pada śnieg, bałwanki nie pojawiały się nigdy.
Nasza historia zaczyna się właśnie w największej kolonii bałwanków na Grenlandii. Żaden bałwanek nie przeczuwał, co miało się wkrótce wydarzyć. Owej pamiętnej zimy, która była bardzo sroga, zdarzył się nieprzewidziany wypadek. W ostatnich dniach grudnia, pewnego popołudnia nieoczekiwanie miastem wstrząsnął wielki huk. Wszystkie bałwanki struchlały i skuliły się. A potem, gdy odgłos ucichł, wybuchła powszechna panika. Wszystkie bałwanki, które były poza domem, zaczęły gnać do swych mieszkań. Straszny huk odzywał się co jakiś czas, żaden jednak nie był tak potężny, głośny i przerażający jak pierwszy. Wkrótce ulice opustoszały. Nikt nie ośmielił się wytknąć bodaj nosa z domu. Hałasy już ustawały, jednak strach nie przeszedł razem z nimi.
Tymczasem w pałacu, w wielkiej sali, Jedenastu Najstarszych rozpoczęło naradę.
— Trzeba się przede wszystkim dowiedzieć, skąd te huki — powiedział jeden.
— Ja sądzę, że trzeba najpierw uspokoić wszystkich. W mieście wybuchła panika — dodał najmłodszy.
— I co im powiemy? Żeby się nie bali, bo nic im się nie stanie? Przecież nie mamy pewności, czy nic nam nie zagraża. Trzeba ostrzec mieszkańców, żeby nikt najlepiej nie wychodził z domu — powiedział ktoś inny.
— Według mnie trzeba posłać po pomoc i poradę do innych kolonii. Może oni coś o tym wiedzą i nam pomogą — zaproponował któryś.
— Ja myślę, że należy natychmiast zabezpieczyć miasto, nieważne jak, byle skutecznie! — zawołał ktoś.
— Wszyscy powinni się natychmiast ewakuować! Takie jest moje zdanie! — wykrzyknął jakiś głos.
Większość zaraz wstała i zaczęła się przekrzykiwać. Ale jednak na miejscu zostało dwóch bałwanków. Był to najstarszy na świecie bałwanek, który posiadał wiedzę tak wielką, jak nikt inny, i młodszy, który zawsze zgadzał się we wszystkim z mądrym nestorem. Ów młodszy zakrzyknął gromkim głosem na polecenie starca:
— Uciszcie się wszyscy! Najmądrzejszy z nas chce wyrazić swoje zdanie!
Jego głos przebił się przez wrzawę i wszyscy natychmiast zamilkli i usiedli. Następnie starzec przemówił:
— Słyszałem tu wiele propozycji, ale osobiście zgadzam się z jedną. Trzeba bezzwłocznie poznać przyczynę huków i nalegam, żeby zrobić to jak najszybciej.
Nikt się nie sprzeciwiał. Nigdy jeszcze nikt nie śmiał się sprzeciwić Najstarszemu. Przez parę chwil w wielkiej sali panowała cisza, potem jednak ktoś wypowiedział to, o czym myśleli wszyscy:
— Ale kto by się tego podjął?
Na to pytanie jednak nawet Najstarszy nie znał odpowiedzi. Istotnie, kto by się podjął czegoś tak niebezpiecznego? Jeszcze tego samego dnia, choć bez wielkiej nadziei, Najstarsi kazali roznieść do wszystkich domów ogłoszenia, informujące, iż ten, kto podejmie się zbadania przyczyny tajemniczych huków czy też wybuchów, dostanie wysoką nagrodę pieniężną. Ewentualni ochotnicy mieli się zgłosić w pałacu do końca tego dnia.
Pod wieczór, gdy Jedenastu już prawie straciło nadzieję, pojawiła się w pałacu młoda bałwanka. Była bardzo ładna, miała oczy i kształtny nos z czarnych węgielków. Powiedziała Najstarszym, że ma na imię Gosia, i że to, iż jest kobietą w żadnym stopniu nie przeszkadza jej wypełnić misję, której się podejmuje. Najstarsi wysłuchali tego ze zdumieniem i zgodzili się, by Gosia wypełniła misję.
Bałwanka zabrała ze sobą trochę płynu rozświetlającego ciemności i niezwłocznie udała się na zachód od miasta. Znała tę okolicę od dawna i postanowiła tu właśnie rozpocząć poszukiwania. Ku swemu zdziwieniu parę kilometrów od miasta zobaczyła ogromną dziurę w ziemi. Obok zauważyła kilka znajomych piżmowołów. Zapytała je z niepokojem:
— Co tu się stało? Skąd ta dziura w ziemi?
— Wybuchł gejzer, i to zresztą niejeden. Wybuchło wiele gejzerów na zachód od twojej kolonii — odparł jeden z piżmowołów.
— A czy miasto jest bezpieczne? Nie wiecie może, czy jeszcze coś wybuchnie? A jeśli tak, to gdzie? — pytała nadal Gosia.
— Na twoje pierwsze pytanie nie znamy odpowiedzi. Ale instynkt podpowiada nam, że coś jeszcze wybuchnie. Nie teraz jeszcze, lecz wkrótce. Nie wiemy jednak, gdzie to nastąpi. Pewnie teraz pójdziesz ostrzec swoich. Pamiętaj jeszcze o jednym! Gejzery znacznie ociepliły temperaturę, jeśli jakiś wybuchnie bliżej waszego miasta, wiele rzeczy zacznie się topić — powiedziały piżmowoły.
— Dziękuję wam za ostrzeżenie! Żegnajcie! — powiedziała Gosia i co sił w nogach pobiegła z powrotem do miasta.
Gdy tylko dotarła do pałacu, był już dzień. Czym prędzej opowiedziała Najstarszym o swojej rozmowie. Starcy przerazili się, gdyż istotnie temperatura podniosła się od wczoraj odczuwalnie, zwłaszcza na krańcach miasta. Dali Gosi w nagrodę mnóstwo monet powlekanych srebrną substancją, lecz ona chciała koniecznie się dowiedzieć, co zrobi Jedenastu, by zapobiec katastrofie.
— Na razie musimy się naradzić — rzekł Najstarszy. — Sprawa jest poważna i sądzę, iż narada może potrwać cały dzień. Jak na razie nikt nie powinien przedsiębrać niczego bez mojej wiedzy i woli.
Najstarsi oddalili się, a Gosia wyszła na dwór. Nie było tam prawie nikogo. Nawet teraz tylko najodważniejsi nie bali się wyjść z domu. Bałwanka zastanawiała się, co można zrobić. Zaczynała się pocić, bo bałwanki z tych stron były przyzwyczajone do niższej temperatury niż nastała po wybuchach. I nagle przyszedł Gosi do głowy genialny pomysł. Wszystko zależało tylko od tego, czy jej przyjaciele będą dość odważni, by jej pomóc.
Czym prędzej udała się do domów swoich przyjaciół i wyjaśniła im, o co chodzi. Ku jej uldze prawie wszyscy się zgodzili. Szybko udała się wraz z nimi na zachód. Wszyscy zabrali ze sobą szklanki ze srebrnym światłem i ostre narzędzia. Przy dziurze spotkali kilka ptaków. Gosia zawołała je.
— Czy mogłybyście poprosić kilka reniferów, żeby nas zaniosły w kierunku morza, tam gdzie rzeka kończy swój bieg? I jeszcze czy mogłybyście poprosić kilka niedźwiedzi polarnych i fok, by znalazły nam dwie góry lodowe, które można by holować rzeką aż do miasta? Bardzo was proszę, nasza kolonia jest zagrożona — poprosiła Gosia.
Ptaki zgodziły się i odleciały. Parę chwil potem zjawiły się renifery. Bałwanki wsiadły na nie i zwierzęta pobiegły szybko w stronę morza. Wszyscy znaleźli się wkrótce na wybrzeżu i tam natarli ostrza swoich narzędzi srebrnym płynem. Później zaczęli nimi uderzać w lód tam, gdzie rzeka wpadała do morza. Po chwili ukazała się dziura. Wtedy też zobaczyli na morzu dwie góry lodowe, pchane przez niedźwiedzie polarne i foki, jak gdyby zwierzęta te nie były swoimi wrogami. Bałwanki dalej wybijały dziury w lodzie pokrywającym rzekę. Nigdy by im się to nie udało, gdyby ostrza narzędzi nie były posmarowane srebrnym płynem. Dwie góry lodowe pchane przez zwierzęta wpłynęły na rzekę. Bałwanki wytrwale wyrąbywały drogę aż do miasta. Jedną górę lodową pozostawiono w miejscu, gdzie rzeka była najbliżej pałacu. Miała ona oziębiać kolonię. Gdy druga góra lodowa dotarła do miasta, foki i niedźwiedzie zatrzymały się. Kilka bałwanków wpłynęło pod górę i posmarowało jej dno srebrną substancją. Wszystkie zwierzęta wypchnęły górę z rzeki na ziemię i zaczęły ją pchać. Wkrótce góra stanęła, odgradzając miasto od zachodu.
I czas był po temu najwyższy. Ledwie bowiem góra zatrzymała się, potężny wybuch wstrząsnął całą okolicą, po czym wszystko ucichło. Gosia i jej przyjaciele podziękowali zwierzętom i czym prędzej wrócili do miasta.
Tam oczywiście wszyscy zauważyli góry lodowe, ale nikt nie wiedział, w jakim celu zostały one ustawione. Teraz, po ostatnim wybuchu, wszyscy to zrozumieli. Bałwanki wyszły z domów i obległy tłumnie pałac, chcąc świętować takie zakończenie sprawy. Ale gdy pojawiła się Gosia z przyjaciółmi, wszyscy ucichli i zrobili im przejście.
W pałacu Gosia spotkała Najstarszych.
— Mimo iż wbrew mej wiedzy i woli zabrałaś się do sprawy, przebaczę ci to i na dowód wdzięczności nagrodzę cię Srebrnym Orderem Największej Zasługi — rzekł Najstarszy. — A twoich przyjaciół Srebrnym Orderem Zasługi.
W taki to sposób młoda bałwanka wraz z przyjaciółmi i zwierzętami uratowała kolonię od zguby. Żyła sobie dalej spokojnie w pięknym domu w pobliżu pałacu i nade wszystko kochała kolor srebrny. W swym długim życiu spisała też na tabliczkach lodowych wiele cennych i ciekawych informacji o srebrnej substancji. Na zawsze też pozostała przyjaciółką zwierząt.

KONIEC

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 5189
Dodaj komentarz
Przeczytaj komentarze
ilość komentarzy: 1
Użytkownik: natuska2002 04.07.2011 20:11 napisał(a):
Odpowiedź na: KŁOPOTY BAŁWANKÓW Pami... | aguti
Super opowiadanie! :)
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: