Dodany: 18.02.2011 16:45|Autor: izabellag

Książka: Tajemnica Frontenaków
Mauriac François

1 osoba poleca ten tekst.

Saga rodzinna dla zaganianych i zapracowanych


"Tajemnica Frontenaków" to saga rodzinna w skali mikro. Dla mnie to prawdziwy rarytas i duży plus książki, jeśli autor potrafi zmieścić taką historię na 150 stronach, ostatnio bowiem rzuciłam w kąt pewną 600-stronicową egzotyczną historię rodziny, dodatkowo nasyconą (do przesytu) smakami i zapachami Orientu. Z ulgą sięgnęłam po niej po Mauriaca.

Bordeaux przełomu XIX i XX wieku. Blanche Frontenac, młoda wdowa, zmaga się z wychowaniem piątki dzieci. Xavier, jej szwagier, stara się wspomagać ją materialnie, przejmując też częściowo zarządzanie rodzinną firmą, jednak emocjonalnie kompletnie zaniedbuje Blanche, widząc w niej tylko robota przeznaczonego do zajmowania się małymi Frontenakami. Rodzi to oczywiście nieuniknione napięcia. Dodatkowym ich źródłem jest nietypowy tryb życia Xaviera, zogniskowany wokół ukrywanej przez niego Tajemnicy.

Stopniowo ciężar opowieści przesuwa się na dorastające dzieci, zwłaszcza na Jeana Louisa - klasyczne "dobre dziecko" i utalentowanego poetycko - najmłodszego Yves'a. Doskonale przedstawione jest ich dorastanie, wielkie nadzieje, rozczarowania, godzenie się z własnymi ograniczeniami, odejścia i powroty do wartości przekazanych im w domu, wreszcie mozolne (bądź nie) odnajdowanie swojego miejsca w życiu.

Jaka była prawdziwa tajemnica Frontenaków? - moim zdaniem, była to miłość, miłość rodzicielska, miłość braterska (której autor poświęcił szczególnie wiele miejsca), także niemal atawistyczna miłość do całego klanu i wszystkich jego przedstawicieli (często połączonych już nie tyle więzami krwi, co wyczuciem "ucha Frontenaków". A co było podstawą tej miłości - dowiecie się po przeczytaniu :).

Książkę można określić jako "ciepłą i optymistyczną", tylko nie jest to żaden zatykający słodki lukier prosto z kanału Hallmark. Autor naprawdę mistrzowsko kreśli nastroje i (dojrzewające przecież i zmieniające się) charaktery. I potrafi to zrobić zaledwie kilkoma celnymi zdaniami, przypominało mi to nieco technikę impresjonistów.

Warto też dać tej książce szansę i nie porzucać jej np. po przeczytaniu 1/3. Mnie spodobała się dopiero mniej więcej w drugiej połowie. Zdecydowanie czas przeznaczony na jej lekturę nie był dla mnie czasem straconym.


[Tekst opublikowałam także na moim blogu]

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 1007
Dodaj komentarz
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: