Dodany: 09.02.2011 22:51|Autor: cesio

Coca-cola w Teheranie


Jest taki kraj, który dysponuje jednym z najnowocześniejszych systemów telefonii komórkowej na świecie. Jednak nie po to, żeby służyć mieszkańcom, ale po to, by jego przywódcy mogli lepiej inwigilować swoich podwładnych. Sieć autostrad jest znacznie dłuższa od polskiej, a niektórych rozwiązań komunikacyjnych nie powstydziłyby się największe potęgi świata. Niestety, z wyjątkiem dużych miast widok samotnie podróżującej kobiety należy do rzadkości. Do tego, by kobieta mogła spędzić noc poza domem bez swojego ojca lub męża, potrzebna jest jego pisemna zgoda.

Kraj ten zajmuje drugie miejsce na świecie pod względem liczby operacji zmiany płci. Jednocześnie za homoseksualizm można zawisnąć na stryczku. Kobiety biją na głowę Amerykanki czy Brytyjki pod względem częstotliwości plastyki nosa. Jednocześnie większa część ich twarzy pozostaje zakryta, a za zbytnie odsłonięcie włosów w miejscu publicznym grozi sto batów. 60 procent studentów w tym kraju to kobiety. I choć dotyczy to także studiów prawniczych, za zabicie kobiety grozi kara dwukrotnie łagodniejsza niż w przypadku śmierci mężczyzny.

W telewizji można obejrzeć najnowsze hollywoodzkie produkcje, ale sceny, które epatują „wydumanym” erotyzmem są wycinane, a w usta kochanków wkładane są propagandowe słowa uwielbienia dla rządzącej elity.

Iran, bo o nim mowa, jest krajem przeciwieństw. „Czwarty pożar Teheranu” Marka Kęskrawca to znakomite źródło wiedzy o tym kraju, jego paradoksach i anomaliach. Dualizm i antagonizm są tu obecne na każdym kroku. Klimat? Proszę bardzo: to tu pięciotysięczne góry Elburs, na których przez cały rok można szusować na nartach, sąsiadują z najgorętszą pustynią świata. Społeczeństwo? Jak najbardziej: brodaci ajatollahowie modlą się w tym samym szeregu co dokładnie ogoleni młodzieńcy w spodniach z najnowszej kolekcji Bello Donato. Nawet bieda nie jest tutaj zwykła. Dzięki rządowym subwencjom ropa i gaz są tak tanie, że nawet biedacy przez cały dzień nie gaszą ognia na kuchence, by w każdej chwili móc napić się gorącej herbaty.

Autorowi „Czwartego pożaru Teheranu” udało się wrosnąć w społeczeństwo. Iran, jego mieszkańców, zwyczaje i codzienne problemy poznajemy z pozycji uczestnika wydarzeń, a nie biernego obserwatora. Powieść składa się z kilkudziesięciu historii opisujących losy autentycznych ludzi, z którymi autor spotkał się podczas wędrówki po kraju. Wraz z nim wprowadzamy się więc do typowego teherańskiego mieszkania, bierzemy udział w tradycyjnej, wielodaniowej kolacji, a nawet udajemy się na antyrządową manifestację.

Marek Kęskrawiec potrafi zarazić sympatią, którą darzy opisywanych przez siebie ludzi. Z ogromnym zaangażowaniem wyjaśnia czytelnikowi ich złożoną, trudną do zrozumienia dla Europejczyka naturę. Irańczycy kochają poezję, filmy Kieślowskiego i Lecha Wałęsę. Są narodem porywczym, ale gościowi przychylą nieba. W większości wyznają islam, ale szanują chrześcijaństwo i gardzą Arabami. Mieszkają w państwie wyznaniowym, obowiązują ich rygorystyczne zakazy, ale w głębi duszy marzą o emigracji na Zachód, chcą żyć, bawić się, tańczyć. To właśnie w Iranie kobiety, jako jedne z pierwszych na świecie, zaczęły nosić krótkie spódniczki! Tu nawet rząd potrafi pogodzić nienawiść do Zachodu z miłością do coca-coli.

Marek Kęskrawiec dysponuje ogromną wiedzą na temat Iranu. Jeżeli dodać do tego sprawny, barwny język, nietrudno zgadnąć, dlaczego jego powieść bywa porównywana do „Szachinaszacha” Ryszarda Kapuścińskiego. Każdy, dla kogo Iran, Irak, Afganistan czy Turkmenistan nie są bezkształtną masą zwaną Bliskim Wschodem i każdy, kto nie chce wrzucać wszystkich muzułmanów do worka z napisem „zamachowiec-samobójca” powinien sięgnąć po jego najnowszą powieść.

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 2320
Dodaj komentarz
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: