Dodany: 02.02.2011 00:25|Autor: Marylek

Książki i okolice> Konkursy biblionetkowe

Remedia dla Dot


Na dobry początek!

1.

Pewna żaba
Była słaba
Więc przychodzi do doktora
I powiada, że jest chora.

Doktor włożył okulary,
Bo już był cokolwiek stary,
Potem ją dokładnie zbadał,
No, i wreszcie tak powiada:

"Pani zanadto się poci,
Niech pani unika wilgoci,
Niech pani się czasem nie kąpie,
Niech pani nie siada przy pompie,
Niech pani deszczu unika,
Niech pani nie pływa w strumykach,
Niech pani wody nie pija,
Niech pani kałuże omija,
Niech pani nie myje się z rana,
Niech pani, pani kochana,
Na siebie chucha i dmucha,
Bo pani musi być sucha!"

Wraca żaba od doktora,
Myśli sobie: "Jestem chora,
A doktora chora słucha,
Mam być sucha - będę sucha!"

Leczyła się żaba, leczyła,
Suszyła się długo, suszyła,
Aż wyschła tak, że po troszku
Została z niej garstka proszku.

A doktor drapie się w ucho:
"Nie uszło jej to na sucho!"
Wyświetleń: 24977
Dodaj komentarz
Przeczytaj komentarze
ilość komentarzy: 52
Użytkownik: dot59Opiekun BiblioNETki 02.02.2011 17:08 napisał(a):
Odpowiedź na: Na dobry początek! 1. ... | Marylek
To wierszyk Jana Brzechwy zatytułowany, jak przypuszczam, "Żaba" (sprawdzić od ręki nie mogę, bo w zbiorku, który mam w domu, go nie ma).
Użytkownik: Marylek 02.02.2011 17:30 napisał(a):
Odpowiedź na: To wierszyk Jana Brzechwy... | dot59Opiekun BiblioNETki
Bardzo dobrze, pięć punktów. :)
Użytkownik: Zoana 02.02.2011 19:15 napisał(a):
Odpowiedź na: Na dobry początek! 1. ... | Marylek
2.

- Jakże więc, najjaśniejszy panie - zawołał nagle [JC] - jak jest z tym ostrym atakiem choroby, dla którego wasza królewska mość polecił mnie wezwać?
- O! - rzekł król - naprawdę, ogromnie cierpię, mój kumie. W uszach mi dzwoni i ogniste grabie rozdzierają mi pierś.
[C] ujął królewską rękę i z miną wtajemniczonego zabrał się do badania pulsu.
- Spójrz, [K]! - rzekł cicho [WR]. - Oto go widzisz między [C] i [T]. To cały jego dwór. Lekarz dla niego, a kat dla innych.
[C] trzymając króla za puls przybierał coraz to bardziej zatroskany wyraz twarzy. [Król] przyglądał mu się z niepokojem. [C] posępniał w oczach. Jedyną dzierżawą tego zacnego człowieka była królewska choroba, więc ciągnął z niej, ile mógł.
- O... - mruknął wreszcie - to rzeczywiście poważne.
- Naprawdę? - rzekł zaniepokojony król.
- Pulsus creber, anhelans, crepitans, irregularis - ciągnął dalej lekarz.
- Na mękę Pańską!
- To może w trzy dni zabić człowieka.
- Matko Boska! - krzyknął król. - A lekarstwo, kumie?
- Zastanawiam się, najjaśniejszy panie.
Kazał [królowi] pokazać język, pokiwał głową, skrzywił się i wśród wszystkich tych ceregieli nagle rzekł:
- Dalibóg, najjaśniejszy panie, muszę wam nadmienić, że wakuje urząd podskarbiego w koronnych dobrach i że mam siostrzeńca.
- Daję podskarbiostwo twojemu siostrzeńcowi, kumie [J] - odpowiedział król - ale wyciągnij mi ten ogień z piersi.
- Skoro wasza królewska mość jest tak łaskawy - ciągnął dalej lekarz - nie odmówi mi chyba odrobiny pomocy w budowie mego domu przy ulicy Św. Andrzeja pod Łukami.
- Hm... - rzekł król.
(...)
- Ile trzeba na ten twój dach?
- No... dach miedziany, malowany i złocony, najmniej dwa tysiące grzywien.
- A! morderca! - krzyknął król. - Każdy ząb, który mi wyrywasz, jest diamentowy.
- Dostanę na dach? - zapytał [C].
- Tak, i idź do diabła, ale wylecz mnie!

3.

[K] zareagował pierwszy. Jako doświadczony chirurg nie mógł wahać się ani chwili dłużej. Wiedział, co musi zrobić. Brak krążenia przy dobrej ruchomości oddechowej klatki piersiowej oznaczał, że pozostało mu tylko jedno wyjście. Odwrócił się błyskawicznie do pielęgniarek przy przewoźnym sprzęcie ratunkowym.
- Skalpel! - krzyknął.
- Och, nie! - zawołała [C].
- Skalpel! - powtórzył [K] z większym naciskiem.
- Nie może pan! - zaprotestowała [C].
- Skalpel! - wrzasnął [K] dzikim głosem. Przepchnął się gwałtownie do wózka i chwycił szklaną rurkę zawierającą skalpel. Ściągnął zakrętkę drżącymi palcami i wyjął sterylne narzędzie, odrzucając rurkę, która roztrzaskała się o kafelkową posadzkę. Chwycił również gazik nasączony alkoholem i rozerwał opakowanie zębami.
Podszedł do łóżka, odsuwając z drogi [J]. Odkaził spirytusem klatkę piersiową [B], a następnie otworzył ją jednym zdecydowanym, bezkrwawym pociągnięciem.
Z ust wszystkich obecnych, z wyjątkiem [T], wyrwał się cichy jęk. Ona zapłakała, cofając się z przerażeniem na chwiejnych nogach.
[K] nie tracił czasu. Nie zwracając uwagi na innych zebranych w małej salce, znakomity chirurg rozdzielił delikatne żebra [B]. Następnie włożył gołą rękę do otwartej klatki piersiowej swojej córki i począł rytmicznie ściskać jej serce.
Użytkownik: dot59Opiekun BiblioNETki 02.02.2011 22:14 napisał(a):
Odpowiedź na: 2. - Jakże więc, najj... | Zoana
2. Wiktor Hugo - "Katedra Marii Panny w Paryżu"
3. a to ci heca! fragment znam, nawet niedawno książkę przeglądałam, zastanawiając się, czy się do konkursu nie nada - otwieram, patrzę - a tu niby to samo, a inaczej:
(...) Jego chirurgiczne doświadczenie nie pozwalało mu się namyślać ani chwili dłużej. (...)Bez krążenia krwi, mimo właściwego wychylenia klatki piersiowej, była tylko jedna możliwość. Błyskawicznie odwrócił się do pielęgniarek stojących przy wózku reanimacyjnym.
- Skalpel!- szczeknął.(...) - i tak dalej, i tak dalej.
W moim egzemplarzu "Toksyny" Robina Cooka jako tłumacze podani są: Przemysław Szulgit, Jacek Wietecki. Nie wiedziałam, że istnieje inny przekład!
Użytkownik: Zoana 02.02.2011 22:20 napisał(a):
Odpowiedź na: 2. Wiktor Hugo - "Katedra... | dot59Opiekun BiblioNETki
3. Bo to taki trochę psikus z mojej strony. ;) Moja Toksyna znajduje się w antologii wydawnictwa Reader's Digest, a tłumaczyła ją Elżbieta Zychowicz.
Użytkownik: janmamut 02.02.2011 19:58 napisał(a):
Odpowiedź na: Na dobry początek! 1. ... | Marylek
Z serii tłumaczeń mamucich. Autor jest w katalogu, natomiast szczerze wątpię, by utwór był w którejś pozycji.

4.
Żuku gnojarzu, powiedzże,
Czemu, gdy słyszy cię wieczorem
Lekarz, to bardzo peszy się
I nogi drżą mu, jakby chore?

Powiedz, lekarzu, co twój duch
Teraz ci we snach opowiada?
Czy skręca z bólu ci się brzuch,
Gdy rozum twój sumienie bada?

Podstępnyś lekarz ty i zły,
A trzęsiesz się nie bez przyczyny --
O, wspomnij jęk, o, wspomnij łzy
Tej, którąś zabił: Adolfiny!

Mamiły usta twe i nos,
Myślała, żeś jej przyjacielem,
Kiedyś z uśmiechem dał jej los:
Porcję pigułek z kalomelem...

Stało się! To pamiętny dzień --
Zapłonął zachód cynobrowy --
I odtąd lata już mój cień
Wkrąg ciebie jako żuk gnojowy.

Drży lekarz, gdy żuk, niby bąk,
Wkrąg niego lata w swoich tanach,
Oskarża każdy jego krąg,
Aż uginają się kolana...


Użytkownik: dot59Opiekun BiblioNETki 03.02.2011 22:05 napisał(a):
Odpowiedź na: Z serii tłumaczeń mamucic... | janmamut
Musiałam skorzystać z porady eksperta; zmyliła mnie Adolfina i szukałam w nieco innym obszarze językowym.
Mogę się odwzajemnić dokonanym ad hoc przekładem wierszyka nr 5 (ale tylko 2 zwrotek - więcej nie dam rady na poczekaniu...):

Raz hiszpańska mucha siadła
Na kwitnącym pięknie bzie
Doktor zaś się chyłkiem skradał,
W jakim celu – kto to wie.

Mucha żądło sobie ostrzy:
„Ot, na zemstę przyszedł czas!”
Gdy pod krzakiem doktor spocznie,
żądło wbije, będzie wrzask!...

Co prawda w naturze hiszpańska mucha to nie mucha, tylko chrząszcz, i nie gryzie, tylko zdaje się psika gryzącą cieczą, ale licentia poetica...
Użytkownik: janmamut 03.02.2011 23:17 napisał(a):
Odpowiedź na: Musiałam skorzystać z por... | dot59Opiekun BiblioNETki
Tak, tak! I jaki ładny sposób odpowiedzi! To jeszcze, żeby i inni wiedzieli, oryginał:

Алексей Константинович Толстой, Медицинские стихотворения

2.
Навозный жук, навозный жук,
Зачем, среди вечерней тени,
Смущает доктора твой звук?
Зачем дрожат его колени?

O врач, скажи, твоя мечта
Теперь какую слышит повесть?
Какого ропот живота
Тебе на ум приводит совесть?

Лукавый врач, лукавый врач!
Трепещешь ты не без причины —
Припомни стон, припомни плач
Тобой убитой Адольфины!

Твои уста, твой взгляд, твой нос
Ее жестоко обманули,
Когда с улыбкой ты поднес
Ей каломельные пилюли…

Свершилось! Памятен мне день —
Закат пылал на небе грозном —
С тех пор моя летает тень
Вокруг тебя жуком навозным…

Трепещет врач — навозный жук
Вокруг него, в вечерней тени,
Чертит круги — а с ним недуг,
И подгибаются колени…

<Ноябрь (?) 1868>

Użytkownik: koczowniczka 02.02.2011 22:30 napisał(a):
Odpowiedź na: Na dobry początek! 1. ... | Marylek
5.


- Na Boga! Dziecko! Kto cię tak zmasakrował? - krzyknął. Lewe oko całkowicie zapuchnięte, aż po łuk brwiowy. Twarz Jenny przypominała nieświeży kotlet mielony: siniak na siniaku, głębokie zadry w policzkach, jakby rozorane pazurami drapieżnika. - Jezu! Dziecko! Kto? (...)
Jezu - myślał - kto zdobył się na taki akt okrucieństwa wobec tego dziecka. Kto? Na litość boską?
- Rozbierz się, Jenny. Muszę cię zbadać. Możesz mieć złamane żebro. Lub jakieś inne poważne obrażenia, wymagające interwencji chirurga.
- Nie trzeba, wujku. Wszędzie wyłącznie siniaki i opuchlizny. Trochę wyrwanych włosów.
- Jenny, to konieczne.
- Naprawdę, wyjku, nic się nie stało. Mamusia trochę mnie zbiła.
Więc to robota Nadine?!
- Mój Boże, dziecko...
- Nie przejmuj się, wujku. Ja się z tym pogodziłam.
- Jenny! Przecież każdy ruch sprawia ci ogromny ból! Dam ci aspirynę z apteczki babci, nieco ci ulży.



6.

A na pryczach leżały szkielety dzieci albo ogromne, obrzęknięte bryły. I tylko oczy żyły. A kto nie widział takich oczu, takiej twarzy zagłodzonego dziecka z czarną jamą otwartych ust, ze zmarszczoną pergaminową skórą, ten nie wie, jakie może być życie.
Ale myśmy mieli białe fartuchy i nie byliśmy obrzęknięci, bo przecież mieliśmy spirytus, więc te oczy patrzyły na nas chyba z nienawiścią.
Tylko że nie byliśmy tam po to, żeby patrzeć na grozę, lecz po to, żeby leczyć albo pomagać w spokojnym umieraniu. Ale przede wszystkim, żeby ratować, bo przecież chociaż już było źle i najgorzej, to jeszcze wciąż nie wierzyliśmy, że nie ma po co, i myśleliśmy, że gdy wytrwamy, to uratujemy te dzieci i że one przeżyją. Więć ratowaliśmy je odrobiną jedzenia i jakimiś lekami, i zastrzykami. Niektóre z nich zdrowiały. A jak poprawiał się stan zdrowia, jak z tych obrzękniętych, strasznych brył wyłaniały się szkieleciki, to nawet czasami zdarzało się, że widzieliśmy coś jakby uśmiech. Tylko że to był uśmiech, od którego włosy jeżyły sie na głowie albo można było dostać gęsiej skórki.


7.

Tymczasem jednak X musi iść na izbę przyjęć, bo rośnie kolejka.
Czas na cudowny zbieg okoliczności. Na ławce siedzi chłopiec, a nawet mężczyzna, wygląda na to, że się zdrowo poobijał. X natychmiast go rozpoznaje, zapamiętał go jako ładnego chłopca, a nawet mężczyznę, rozpoczynając szpitalny staż na urazówce, myślał, że przecież tacy ładni chłopcy lubią sobie po męsku pobrykać, i tak brykając, mogą sobie coś złamać, to całkiem logiczne, jeszcze się taki nie uchował, co by, brykając, niczego nie złamał, nie zwichnął, a przynajmniej nie skręcił, dlatego X brał dyżury na urazówce, jak leci, także zamiast kolegów, wyczekując dnia, w którym trafi do niego ten ładny chłopiec, a nawet mężczyzna, nazywał go w myślach swoim Pięknisiem (...).
Cud się ziścił, krzepki byczek siedzi przed nim półnagi na kozetce, X może, a nawet powinien go teraz dotknąć, namacać, nastawić, naprawić, może to robić jawnie, to jego prawo, a nawet obowiązek, X jest przecież lekarzem, w tej oto cudownej sytuacji jest lekarzem i tylko lekarzem, ale jak tu dotknąć Pięknisia, na którego tak długo czekał, i nie stracić kontroli nad sobą, jak go zbadać i się nie przytulić, Piękniś czeka, by powierzyć mu kości, a nawet ciało, półnagi Piękniś nie ma na torsie ani jednego włoska, X nawet nie śmiał marzyć o takiej chłopięcości w mężczyźnie, naga i gładka klatka piersiowa Pięknisia jest posągowo umięśniona i miarowo porusza się w rytm zdrowego oddechu, brodawki mu stwardniały, przez uchylone okno wpada świeże powietrze i gwarne chichoty z placu zabaw, boże, jakiż twardy musi być każdy jego mięsień, myśli X i wkłada cienkie gumowe rękawiczki, choć wolałby je przed Pięknisiem ściągać jak Rita Hayworth w Gildzie, wolałby uzmysłowić chłopcu zmysłowość, wolałby dotknąć jego chłopięcej męskości gołą ręką, wie jednak, że wtedy rozkleiłby się, dałby po sobie poznać słabość do Pięknisia i stracił jego zaufanie, tylko jako lekarz może obserwować to ufne oddanie, powierzenie kości i ciała; X chciałby oblizać wszystkie rany chłopca.
Zaczyna go dotykać, uciskać, żeby sprawdzić miejsca ewentualnych złamań, tu cię boli i tu, i tu, mój biedny bolesny Pięknisiu, któryś cierpiał rany, zmiłuj się nade mną, daj się pomiłować, czy kiedykolwiek ktoś dotykał cię tak delikatnie, czy zaznałeś takiej czułości, chyba nie, Pięknisiu, bo mrużysz oczy, zadrżałeś, lecz przecież nie z bólu, moje dłonie złagodzą twoje boleści, znam się na cudzym bólu tak, jak ty na własnym, cały jesteś w bliznach, pełno na tobie śladów pól bitewnych, pożogi, klęski i sromoty.
Użytkownik: dot59Opiekun BiblioNETki 02.02.2011 22:44 napisał(a):
Odpowiedź na: 5. - Na Boga! Dzieck... | koczowniczka
7 to "Senność" Wojciecha Kuczoka.
6 kojarzy mi się ze wspomnieniami lekarki z getta, których fragment czytałam gdzieś w prasie. Całej książki nie znam, postaram się sobie przypomnieć autorkę i tytuł.
Użytkownik: sowa 03.02.2011 00:51 napisał(a):
Odpowiedź na: 7 to "Senność" Wojciecha ... | dot59Opiekun BiblioNETki
Nie wiem, czy mogę i ja, będąc zupełnie niekonkurSową, zaoferować remedium - jeśli to faux pas, to przepraszam i uprzejmie proszę oba medykamenty zamknąć w apteczce nieotwarte.

Pierwszy specyfik w zasadzie pro forma:

8

Pewnego letniego wieczoru, parę miesięcy po moim ślubie, siedziałem przy kominku, dopalając ostatnią fajkę i drzemiąc nad jakąś powieścią, miałem bowiem tego dnia bardzo wyczerpującą pracę. Moja żona już poszła była na górę do sypialni, a brzęk zamykanych drzwi wejściowych upewnił mnie, że służba również udała się na spoczynek. Wstałem z krzesła i wytrząsałem właśnie popiół z fajki, gdy nagle usłyszałem dźwięk dzwonka.
Spojrzałem na zegar. Był kwadrans na dwunastą. O tak późnej porze nie mógł przyjść żaden gość. Raczej był to pacjent i być może, czekało mnie całonocne czuwanie. Z kwaśną miną wyszedłem do przedpokoju i otworzyłem drzwi. Ku memu zdumieniu na progu stał XY.


Co do drugiego, dość istotne jest nazwisko osoby, która tę wersję specyfiku wprowadziła na rynek polski (lek ten bowiem występuje u nas w kilku odmianach):

9

Pan Lew był raz chory i leżał w łóżeczku,
Więc przyszedł pan doktor:
- Jak się masz, koteczku?
- Niedobrze, lecz teraz na obiad jest pora -
Rzekł Lew rozżalony i pożarł doktora.
Użytkownik: dot59Opiekun BiblioNETki 03.02.2011 16:54 napisał(a):
Odpowiedź na: Nie wiem, czy mogę i ja, ... | sowa
8 - Arthur Conan Doyle - opowiadanie "Garbus"
9 - parodia wierszyka Stanisława Jachowicza, wykorzystana przez Antoniego Marianowicza w (chyba pierwszym) polskim przekładzie "Alicji z Krainy Czarów"
Użytkownik: sowa 03.02.2011 17:05 napisał(a):
Odpowiedź na: 8 - Arthur Conan Doyle - ... | dot59Opiekun BiblioNETki
Dwa razy tak - i dwa razy brawo!♥
(Ach, jaka szkoda, że nie znalazłaś w swojej przychodni gabinetu dla doktora Watsona ;-D).
Użytkownik: dot59Opiekun BiblioNETki 03.02.2011 17:17 napisał(a):
Odpowiedź na: Dwa razy tak - i dwa razy... | sowa
A to opowiadanie też mam po angielsku, i musiałam długo kombinować, zanim doszłam, które to (bo użyty w oryginale zwrot "the crooked man" znaczy dosłownie "pokrzywiony, zgarbiony, przygięty", ale także "nieuczciwy, oszust")...
Użytkownik: sowa 03.02.2011 17:32 napisał(a):
Odpowiedź na: A to opowiadanie też mam ... | dot59Opiekun BiblioNETki
Z czego wniosek, że znajomość języków zagranicznych, dobra sama w sobie, wpływa też dodatnio na pracę szarych komórek ;-).
Użytkownik: dot59Opiekun BiblioNETki 03.02.2011 17:35 napisał(a):
Odpowiedź na: Z czego wniosek, że znajo... | sowa
I na pobudzenie zachcianki, żeby sobie może jednak to samo sprawić po polsku...:).
Użytkownik: sowa 03.02.2011 17:48 napisał(a):
Odpowiedź na: I na pobudzenie zachciank... | dot59Opiekun BiblioNETki
Ależ to nie zachcianka, to zdrowa potrzeba (a czasem wręcz konieczność)! :-)))
Użytkownik: koczowniczka 03.02.2011 12:49 napisał(a):
Odpowiedź na: 7 to "Senność" Wojciecha ... | dot59Opiekun BiblioNETki
Tak, punkt 7 to "Senność".
Punkt 6 - tak, to wspomnienia lekarki z getta. Podpowiem, że autorka nosi dwuczłonowe nazwisko.
Punkt 5 - znasz i lubisz rodzica :-)
Użytkownik: dot59Opiekun BiblioNETki 03.02.2011 16:23 napisał(a):
Odpowiedź na: Tak, punkt 7 to "Senność"... | koczowniczka
No to już wiem 6 - Adina Blady-Szwajger "I więcej nic nie pamiętam".
Nad 5 myślę.
Użytkownik: koczowniczka 03.02.2011 21:56 napisał(a):
Odpowiedź na: No to już wiem 6 - Adina ... | dot59Opiekun BiblioNETki
Tak, to Adina Blady-Szwajger.
Użytkownik: Sherlock 03.02.2011 19:27 napisał(a):
Odpowiedź na: Na dobry początek! 1. ... | Marylek
10.

Umierający wił się na łóżku, piszczał i jęczał, ale nic mu nie pomogło. Lekarz doprowadził ugniatanie do końca. Potem znowu zatarł ręce i znowu wymruczał swoje.
— Sehr schön.
Na tym badanie się skończyło. Doktor otworzył podręczną walizeczkę i wyjął z niej butelkę z jakimś żółtawym oleistym płynem.
Dopiero wtedy pozwoliłem sobie na nieśmiałe pytanie:
— Panie doktorze, czy to coś poważnego?
Lekarz spojrzał na mnie znad okularów i uśmiechnął się kpiąco.
— Czy coś poważnego? Ależ oczywiście, mein lieber Herr. Pański kolega bardzo poważnie się przejadł. Ale zaraz damy mu dwie łyżki rycyny i wszystko będzie w porządku.
Na dźwięk słowa „rycyna" cudem uratowany od śmierci w jednej chwili ozdrowiał. Oświadczył, że bóle mu już przeszły i że rycyny nie weźmie za żadne skarby, ponieważ jego organizm nie znosi tego lekarstwa.
Ale dobroduszny lekarz austriacki w czasie swojej długiej praktyki nie z takimi chorymi dawał sobie radę.



Użytkownik: dot59Opiekun BiblioNETki 03.02.2011 21:49 napisał(a):
Odpowiedź na: 10. Umierający wił się... | Sherlock
Ojoj, to czytałam, na pewno czytałam!
Użytkownik: dot59Opiekun BiblioNETki 05.02.2011 10:57 napisał(a):
Odpowiedź na: 10. Umierający wił się... | Sherlock
Marian Brandys - "Z panem Biegankiem w Abisynii".
Użytkownik: Sherlock 05.02.2011 20:23 napisał(a):
Odpowiedź na: Marian Brandys - "Z panem... | dot59Opiekun BiblioNETki
Zgadza się :))
Użytkownik: ktrya 03.02.2011 21:20 napisał(a):
Odpowiedź na: Na dobry początek! 1. ... | Marylek
A ja dodam fragmencik z książki nowej, która jeszcze nie jest taka popularna (ma zaledwie parę ocen), ale uważam, że jest świetna i naprawdę warto ją przeczytać, głównie ze względu na tematykę jaka została w tej książce podjęta.

11. Odczucie ciężkości w brzuchu, łamanie w krzyżu, bóle podczas stosunku, obfite miesiączki. Zapisuję słowa siedzącej przede mną pacjentki, stukając palcami w skroń, i mam nadzieję, że w badaniu wewnętrznym nie wyjdą żadne anomalia. Sekretarka zarząsu, trzydzieści osiem lat. Nawet gdyby guzek okazał się niegroźną, przejściową cystą, stwierdzenie jego istnienia to zawsze stres dla obu stron. Skierowanie do dalszych badań to ciężki papier i przez stół czuć smród kwaśnego potu, który ścieka po szyi pacjentki. Nie wierzę wam. To nieprawda. Myślami wracam, do mojej nowo narodzonej córeczki, która NIE MOGŁA mieć żadnych wad.
Użytkownik: dot59Opiekun BiblioNETki 03.02.2011 21:53 napisał(a):
Odpowiedź na: A ja dodam fragmencik z k... | ktrya
Hm, hm... czyżby to było Twoje najnowsze odkrycie, czyli "Dziewczynki ze świata maskotek"? Lekarka jakaś tam występuje...
Użytkownik: ktrya 03.02.2011 22:32 napisał(a):
Odpowiedź na: Hm, hm... czyżby to było ... | dot59Opiekun BiblioNETki
Tak! ;-)
Użytkownik: agnesines 05.02.2011 19:50 napisał(a):
Odpowiedź na: Na dobry początek! 1. ... | Marylek
12.
Sprzeciwiał się przejściu na emeryturę, choć wiedział, że wzywany jest wyłącznie do przypadków beznadziejnych, niemniej uważał, że i to jest pewną formą specjalizacji. Potrafił postawić diagnozę wyłącznie na podstawie wyglądu chorego, z coraz większą nieufnością odnosząc się do gotowych leków i z trwogą obserwując postępującą wulgaryzację chirurgii. Powiadał: „Lancet jest koronnym dowodem klęski medycyny”.
Uważał, iż rygorystycznie rzecz ujmując każde lekarstwo jest trucizną, a siedemdziesiąt procent normalnej żywności przyspiesza śmierć. „W każdym razie - zwykł mawiać podczas wykładów - na owej skromnej części medycyny, o której cośkolwiek wiadomo, wyznaje się li tylko skromna garstka lekarzy”. Z młodzieńczego entuzjazmu przeszedł na pozycję zdefiniowaną przezeń jako humanizm fatalistyczny: „Każdy jest panem swojej własnej śmierci, jedyne więc, co jesteśmy w stanie zrobić, to pomóc człowiekowi umrzeć bez lęku i bólu, gdy wybije godzina”. Mimo tych skrajnych poglądów, stanowiących już część miejscowego folkloru medycznego, dawni uczniowie nadal prosili go o konsultacje, nawet gdy sami już cieszyli się ustaloną reputacją, uznawali w nim bowiem to, co ówcześnie zwano diagnostycznym okiem. W każdym razie zawsze był lekarzem drogim i ekskluzywnym, a jego klientela wywodziła się spośród najświetniejszych rodów zamieszkujących dzielnicę wicekrólów.
Użytkownik: dot59Opiekun BiblioNETki 05.02.2011 21:11 napisał(a):
Odpowiedź na: 12. Sprzeciwiał się prz... | agnesines
Coś mi to przypomina, ta dzielnica wicekrólów zwłaszcza...ale co?
Użytkownik: agnesines 06.02.2011 10:26 napisał(a):
Odpowiedź na: Coś mi to przypomina, ta ... | dot59Opiekun BiblioNETki
Pewne miasto kolumbijskie przełomu XIX i XX wieku... Dodam jeszcze, że powieść bardzo Ci się podobała.
Użytkownik: dot59Opiekun BiblioNETki 06.02.2011 10:48 napisał(a):
Odpowiedź na: Pewne miasto kolumbijskie... | agnesines
A, "Miłość w czasach zarazy"? Nie mam własnej, więc nie sprawdzę, ale faktycznie doktor przecież tam był...
Użytkownik: agnesines 06.02.2011 11:06 napisał(a):
Odpowiedź na: A, "Miłość w czasach zara... | dot59Opiekun BiblioNETki
Tak, oczywiście to Miłość w czasach zarazy (García Márquez Gabriel) i doktor Juvenal Urbino. :-)
Użytkownik: Marylek 05.02.2011 20:46 napisał(a):
Odpowiedź na: Na dobry początek! 1. ... | Marylek
13.
- Dlaczego wpuszczacie szamanów do szpitala - pytam doktora O.D., anestezjologa z tuwińskiego Szpitala Dziecięcego.
- Bo leczą duszę. A my tylko ciało. Mogą się modlić, kadzić, bębnić, śpiewać, ale pilnujemy, żeby nie dawali żadnych lekarstw. Wiem na sto procent, że jak stan jest ciężki, potrzebny jest na przykład chirurg, to żadna medycyna ludowa nie pomoże. Bywają skuteczni przy chorobach chronicznych i przewlekłych, czasem nawet onkologicznych, ale najbardziej się przydają w sytuacjach, kiedy potrzebny jest psychoterapeuta. Często widzę u nas w szpitalu ogromną kolejkę pacjentów i wiem, że połowę należałoby wysłać do psychiatry, ale w Tuwie go nie ma. Psychoterapeutów zresztą też, to niech już lepiej idą do szamana, buddyjskiego lamy albo babuszki, co leczy ziołami.
Użytkownik: dot59Opiekun BiblioNETki 05.02.2011 21:08 napisał(a):
Odpowiedź na: 13. - Dlaczego wpuszczac... | Marylek
O, czytasz mojego Hugo-Badera? ("Białą gorączkę" znaczy się).
Użytkownik: Marylek 05.02.2011 21:37 napisał(a):
Odpowiedź na: O, czytasz mojego Hugo-Ba... | dot59Opiekun BiblioNETki
Ha! Sądziłam, że to będzie bardziej perfidne, skoro nie masz książki w domu. ;)
A czytam, czytam. :) W wolnych chwilach między wizytami u kolejnych (wirtualnych) specjalistów.
Użytkownik: argothiel 07.02.2011 19:52 napisał(a):
Odpowiedź na: Na dobry początek! 1. ... | Marylek
Co jest, wszystko poodgadywane? ;)

14. O ósmej rano lekarz z T., młody Argentyńczyk, stał przy łożu chorej w towarzystwie asystenta i przekładał po raz ostatni konieczność operacji. Pan M. i jego żona łączyli do rad lekarza gorące swe słowa. Wszystko jednak było daremne.
Kobieta czując się zupełnie wyczerpaną z sił nie wierzyła już w tę operację. Była pewna, że albo umrze w czasie jej trwania, albo przeżyje ją o kilka godzin, po wycierpieniu mąk stokroć straszniejszych niż te, które ją o śmierć naturalną drogą przyprawić miały.
- Ale operacja uda się jak najpewniej. Ozdrowienie wasze jest niezawodne. Więc odwagi trochę, odwagi! Bo i śmierć wasza równie jest niezawodna, jeśli odmówicie.
Ale słowa te, którymi lekarz starał się ją przekonać, były jak na wiatr rzucane.

15. Tłumaczy doktor Tulp (narzędzie lśni),
Że szukamy tego, co nas trwoży w sobie -
Co wprawia w ruch i zatrzymuje obieg
Nieśmiertelności zanurzonej w krwi;
Wystygłe mięso z tych dociekań drwi
Żeśmy złodzieje zwłok na świeżym grobie.
Użytkownik: dot59Opiekun BiblioNETki 07.02.2011 21:35 napisał(a):
Odpowiedź na: Co jest, wszystko poodgad... | argothiel
14 Edmund de Amicis "Serce", opowiadanie "Od Apeninów do Andów"
15 Jacek Kaczmarski - "Lekcja anatomii doktora Tulpa"
Użytkownik: argothiel 07.02.2011 21:40 napisał(a):
Odpowiedź na: 14 Edmund de Amicis "Serc... | dot59Opiekun BiblioNETki
Zgadzają się oba, chyba trzeba coś trudniejszego poszukać...
Użytkownik: dot59Opiekun BiblioNETki 07.02.2011 22:06 napisał(a):
Odpowiedź na: Zgadzają się oba, chyba t... | argothiel
5 jest trudniejsza, nijak nie mogę jej ugryźć...
A z tymi to akurat przypadek, te opowiadania jako dziecko nieomal umiałam na pamięć, tyle razy je czytałam, zalewając się rzewnymi łzami, zaś Kaczmarskiego mam zawsze pod ręką, cały duży wybór, bo to jeden z moich ulubionych poetów.
Użytkownik: koczowniczka 08.02.2011 10:03 napisał(a):
Odpowiedź na: 5 jest trudniejsza, nijak... | dot59Opiekun BiblioNETki
Piątka trudna? To może trochę podpowiem.
Tę akurat książkę autorka wydała pod pseudonimem. Zazwyczaj w swoich powieściach (a jest ich niemało) ukazuje złe strony natury ludzkiej, opisuje z detalami sceny przemocy, a zło często nie zostaje ukarane. Akcja powieści, z której pochodzi fragment, dzieje się w nietypowym miejscu, bo nie na wsi i nie w Łodzi, lecz dosyć daleko...
Użytkownik: koczowniczka 08.02.2011 17:15 napisał(a):
Odpowiedź na: A, to wiem! Gra ze śmierc... | dot59Opiekun BiblioNETki
Tak.
Użytkownik: Zoana 09.02.2011 00:30 napisał(a):
Odpowiedź na: Na dobry początek! 1. ... | Marylek
To jeszcze dwa dusiołki ode mnie:


16.

- Siostro...!!! - darł się sekretarz POP-u. - Prędzej!!! Natychmiast operację!!! Narkozę...!!!
Niebotycznie zdumieni i zaskoczeni, lekarz i pielęgniarka poniechali wszelkiej myśli o kosmosie, innych planetach i ukrywaniu przez władze rozmaitych informacji. Personel medyczny stłoczył się w drzwiach hałaśliwej separatki. Kamiennie dotychczas oporny pacjent zdecydował się poddać zabiegom leczniczym, domagając się ich w trybie przyśpieszonym. Do operacji wszystko było przygotowane i nic nie przeszkadzało przystąpić do niej w każdej niemal chwili, nagła odmiana poglądów chorego obudziła jednakże powszechne zainteresowanie.
- Przecież pan się nie zgadzał? - zauważyła z wahaniem dyżurna pielęgniarka.
- Ale już się zgadzam! Zgadzam się natychmiast!!! Za pół godziny będzie za późno! Narkozę dawać! Natychmiast narkozę...!!!
- Ależ co pan...? Narkozę dostanie pan na stole...
- Na żadnym stole!!! Natychmiast!!! Dłużej sobie pośpię...!
- Będzie pan rzygał - ostrzegł lekarz brutalnie.
- To będę! Chcę rzygać! Lubię rzygać!!! Po mnie tu już lecą! Ja nie będę reagował, żeby potem wszystko było na mnie! Nic nie wiem o żadnych pojazdach, pluję na pojazdy!!! Ja jestem ciężko chory, ja żądam operacji natychmiast!!! Ja żądam narkozy!!! Niech mnie siostra uśpi!!!
Dzikie ryki, których nic nie było w stanie przerwać, spowodowały, że anestezjolog przystąpił do swoich czynności wcześniej niż zazwyczaj. Żądania sekretarza POP-u spełniono tylko po to, żeby go wreszcie uciszyć. W chwili kiedy przewodniczący Rady Narodowej z instruktorem kulturalno-oświatowym wbiegali kłusem w progi szpitala, interesujący ich pacjent spał na stole operacyjnym z błogim wyrazem twarzy...

17.

Stone nie był szalony, Stone był lekarzem. Był właściwym człowiekiem na właściwym miejscu. Zapewne wyleczył wielu ludzi na różne sposoby. Dostosowywał terapię do pacjenta, nie zaś pacjenta do terapii.
Niech mnie diabli, pomyślał [G].
Tym prostym zdaniem: "To pan jest autorytetem", Stone zwrócił [G] duszę.
Duszę, którą mu odebrała Gloria swoją obrzydliwą, chorą, psychologiczną grą w śmierć.
Oni, zwróćcie uwagę na to "oni", płacili doktorowi Stone za wykrycie, co zniszczyło pacjenta przyjmowanego do kliniki. W każdym przypadku gdzieś kiedyś rażono go pociskiem. Pocisk tkwił w nim i ból zaczynał się rozprzestrzeniać. Ból wypełniał go podstępnie, aż człowiek rozpadał się na pół, równo przez środek. Zadaniem personelu, a nawet innych pacjentów, było złożenie go z powrotem, ale nie można było tego osiągnąć, dopóki tkwił w nim pocisk. Pomniejsi lekarze jedynie zauważali pęknięcie i zaczynali składanie człowieka na powrót, ale nie potrafili znaleźć i usunąć pocisku. Fatalny pocisk wystrzelony od człowieka stanowił podstawę oryginalnego podejścia Freuda do osoby psychologicznie zranionej. Freud to rozumiał i nazywał to traumą. Później lekarzom znudziło się szukanie fatalnego pocisku, zajmowało to zbyt wiele czasu. Zbyt dużo należało wiedzieć na temat pacjenta. Doktor Stone miał paranormalny dar, jak paranormalne było jego leczenie Bachem, oczywista lipa, pretekst, żeby wysłuchać pacjenta. Kwiat umoczony w rumie, nic więcej, bystry umysł słuchający, co pacjent ma do powiedzenia.
Użytkownik: dot59Opiekun BiblioNETki 09.02.2011 16:39 napisał(a):
Odpowiedź na: To jeszcze dwa dusiołki o... | Zoana
Ani jednego, ani drugiego na pewno nie czytałam. 16 mi trochę Chmielewską pachnie, a 17 zupełnie nie kojarzę...
Użytkownik: Zoana 09.02.2011 19:14 napisał(a):
Odpowiedź na: Ani jednego, ani drugiego... | dot59Opiekun BiblioNETki
16 nie czytałaś, ale bardzo dobrze Ci pachnie. Do rozgryzienia tytułu kluczowe są przerwane rozmyślania personelu medycznego.

17 też nie czytałaś i nie znasz rodzica, za to ja całkiem niedawno tak i bardzo mi się książka podobała. W ogóle rodzic jest moim ulubionym autorem jeśli chodzi o pewien gatunek literacki, a właściwie podgatunek. O powieści 17 można powiedzieć, że autor po części rozlicza się tam ze swoim życiem, nie odchodząc jednak całkowicie od uprawianego gatunku.
Użytkownik: dot59Opiekun BiblioNETki 09.02.2011 22:57 napisał(a):
Odpowiedź na: 16 nie czytałaś, ale bard... | Zoana
Hmm... kosmos? To może "Lądowanie w Garwolinie"?
17 przejrzawszy Twoje oceny z ostatnich 2 miesięcy, dochodzę do wniosku, że może to być albo Philip K.Dick, albo Robert Silverberg. Podobno elementy autobiograficzne zawiera "Valis" tego pierwszego, a zatem może to to?
Użytkownik: Zoana 09.02.2011 23:04 napisał(a):
Odpowiedź na: Hmm... kosmos? To może "L... | dot59Opiekun BiblioNETki
Tak i tak, wszystko się zgadza. :) Chyba muszę czegoś trudniejszego poszukać. ;)
Użytkownik: dot59Opiekun BiblioNETki 09.02.2011 23:09 napisał(a):
Odpowiedź na: Tak i tak, wszystko się z... | Zoana
Hihi, gdybyś nie napisała, że czytałaś ostatnio i że Ci się bardzo podobało, sprawa nie byłaby taka prosta :).
Użytkownik: Cirilla 09.02.2011 22:51 napisał(a):
Odpowiedź na: Na dobry początek! 1. ... | Marylek
Ja też, ja też...

18.
Jest trzecia godzina po zabiegu. Rozpoznanie: vulnus incisvum, rana cięta, zadana z dużą siłą niewiadomym ostrym narzędziem, przypuszczalnie o zakrzywionym ostrzu. Obejmuje część lewą twarzy, zaczyna się w regionie podoczodołowym, biegnie poprzez policzek i sięga aż do regionu przyuszniczożwaczowego. Najgłębsza, bo sięgająca okostnej, jest rana w części początkowej, poniżej oczodołu, na kości jarzmowej. Przypuszczalny czas, jaki minął od zranienia do momentu pierwszego zaopatrzenia rany: dziesięć godzin.
(...)
Nie wycinałem brzegów skaleczenia, ograniczyłem się jedynie do usunięcia kilku nieukrwionych strzępów i oczywiście skrzepimy. Przemyłem ranę wyciągiem z kory wierzbowej. Usunąłem zanieczyszczenia i ciała obce. Założyłem szwy. Konopne. Innym rodzajem nici, niechajże zapisane to będzie, nie dysponowałem. Zastosowałem okład z arniki górskiej i założyłem formowany opatrunek muślinowy.
Użytkownik: dot59Opiekun BiblioNETki 09.02.2011 23:03 napisał(a):
Odpowiedź na: Ja też, ja też... 18.... | Cirilla
No jasne, co by to mogło być, na czym mnie Ciri chce zagiąć? Że też ja sama o tym nie pomyślałam! Dowód, że najwyższy czas odświeżyć lekturę... (A. Sapkowski - "Wieża jaskółki").
Użytkownik: Zoana 09.02.2011 23:04 napisał(a):
Odpowiedź na: No jasne, co by to mogło ... | dot59Opiekun BiblioNETki
Wiedziałam, że skądś to znam. :)
Użytkownik: Cirilla 09.02.2011 23:13 napisał(a):
Odpowiedź na: No jasne, co by to mogło ... | dot59Opiekun BiblioNETki
Ej tam, zaraz zagiąć... Do zaginania użyłabym mikrobów :)))
Oczywiście trafione - że tak powiem - w okostną. 10/10 punkcików!
Legenda
  • - książka oceniona przez Ciebie - najedź na ikonę przy książce aby zobaczyć ocenę
  • - do książki dodano opisy lub recenzje
  • - książka dostępna w naszej księgarni
  • - książka dostępna u innych użytkowników (wymiana, kupno)
  • - książka znajduje się w Twoim schowku
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: