Dodany: 28.01.2011 12:10|Autor: p.a.

Conan wyrusza w świat


Postać Conana znają chyba wszyscy, niezależnie od faktu, czy lubią fantasy, czy nie. Trudno bowiem przeoczyć - w księgarniach bądź bibliotekach - coraz dłuższą półkę z kolejnymi książkami o cymeryjskim barbarzyńcy. Niemożliwym wręcz byłoby też uniknięcie w telewizji któregokolwiek z filmów o Conanie, z młodym Schwarzeneggerem w roli tytułowej. Wobec powyższego trudno uwierzyć, iż twórca Conana - Robert E. Howard - opublikował za życia jedynie szesnaście opowiadań i jedną powieść o Cymeryjczyku, które ukazały się w latach 1932-36. To jednak wystarczyło, by wpłynąć na innych autorów (w tym de Campa i Cartera, od których wszystko się zaczęło), którzy te historie, z różnych okresów życia Conana, poukładali i pouzupełniali własnymi tekstami (wpływ Howarda na całą literaturę fantasy w tym momencie świadomie pomijam). W ten sposób powstała seria "Conan - wydanie kompletne". Moim zdaniem to najlepsza okazja, by zapoznać się z przygodami barbarzyńcy. Chronologiczny układ tekstów zapewnia pewną ciągłość, z kolei wkład innych autorów w naturalny sposób prowokuje pytania, który z nich lepiej poradził sobie z niełatwym przecież zadaniem dorównania oryginałowi.

Pierwszy tom serii stanowi wprowadzenie w cały świat Conana. To dlatego po wstępie zapoznajemy się z treścią listu Howarda wysłanego do niejakiego P.S. Millera, w którym m.in. objaśnia on kilka szczegółów biografii Cymeryjczyka. I również dlatego pierwszym tekstem jest quasi-historiograficzna "Era Hyboryjska", podsumowująca epokę, w której żył Conan. Wymaga on od czytelnika nieco większego skupienia i świadczy o tym, że Howard miał spójną wizję opisywanego przez siebie świata. Nie dorównywała ona może rozmachem i stopniem szczegółowości światom wykreowanym przez Tolkiena, była jednakże dowodem pewnych ambicji autora. W kolejnym tekście poznajemy wreszcie najważniejszą postać. Co ciekawe, pierwsze opowiadanie, "Spotkanie w krypcie" zostało w całości napisane przez de Campa i Cartera. I choć krótkie, jest, moim zdaniem, jednym z ciekawszych tekstów w tym zbiorze. Poznajemy w nim 17-letniego Conana, uciekającego przed sforą wilków. Schronienie znajduje w jednej z jaskiń, która jednakże skrywa w sobie mroczną tajemnicę. Opowiadanie spółki de Camp & Carter kończy również tę książkę. Dla odmiany - to najdłuższy tekst w zbiorze. I także nieco słabszy. Tym razem Conan, będący już najemnym żołnierzem, po jednej z bitew dostaje się do niewoli i trafia do tajemniczego królestwa Meru, rządzonego przez dziwnego boga-króla. Ta pełna mistycyzmu historia ma jednak istotną wadę - rozkręca się zbyt wolno.

Reszta opowiadań powstała już na podstawie tekstów Howarda, przy czym dwa z nich zostały ukończone przez innych autorów. "Komnata śmierci", podpisana przez Howarda i de Campa, to mój ulubiony tekst z tego zbioru. Opowiada o wyprawie Conana do ruin starożytnego miasta, gdzie ma on nadzieję znaleźć wielki skarb. O mieście tym krążą ponure legendy - żaden ze śmiałków, którzy zapuścili się w te okolice, nie wrócił. Tymczasem śladem Conana podąża oddział żołnierzy pragnący go pojmać. Z kolei utwór "Ręka Nergala" został dokończony przez Cartera. I trudno powiedzieć, czy materiał wyjściowy był nie najwyższej jakości, czy też zawinił sam Carter, ale efekt końcowy rozczarowuje. Nade wszystko fatalnie stopniowane jest tu napięcie, zaś finał sprawia wrażenie dopisanego naprędce. Trzy oryginalne teksty Howarda zdają się świadczyć o tym, iż miał on więcej wyobraźni niż jego następcy. I o ile bardzo dobre opowiadanie pt. "Wieża słonia" wpisuje się w nurt "wyprawa Conana do magicznej twierdzy", o tyle np. "Bóg w pucharze" ma formę niemalże kryminału, a sam bohater przez dłuższy czas pozostaje w cieniu, cierpliwie czekając, czy zostanie oskarżony o morderstwo, którego nie popełnił. Z kolei "Dom pełen łotrów" ma - przynajmniej na początku - ciekawie poprowadzoną narrację i przez pewien czas czytelnik nie jest w stanie poprawnie zinterpretować rozgrywających się wydarzeń.

Na koniec warto przypomnieć, iż przyjacielem Howarda był H.P. Lovecraft. I trudno mi powiedzieć, czy była to inspiracja, czy też obu panom podobnie grało w duszy, ale echa twórczości Samotnika z Providence są wyczuwalne. Już w "Erze Hyboryjskiej" mowa jest o "rasie starszej od ludzkiej". W "Wieży słonia" Conan napotyka istotę jak gdyby żywcem wyjętą z prozy Lovecrafta, z kolei "Komnata śmierci" wykorzystuje typową dla tego pisarza scenerię i punkt wyjściowy fabuły. Oczywiście na tym podobieństwa się kończą. O ile Lovecraft stawiał na nastrój i bardzo szczegółowe opisy starych cywilizacji, o tyle u Howarda wydarzenia rozgrywają się szybko, a z wszelkimi przeciwnikami i dziwactwami Conan rozprawia się za pomocą swojego miecza. W tym kontekście nie powinny dziwić uwagi wielu czytelników, wytykających tym historiom prymitywną fabułę. Faktycznie, żadnego z zamieszczonych w zbiorze opowiadań nie można nazwać skomplikowanym. Ale nie ma się co znęcać, gdyż jednego tym historiom nie sposób odmówić: dobrze się je czyta. Mało?

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 3725
Dodaj komentarz
Przeczytaj komentarze
ilość komentarzy: 2
Użytkownik: WBrzoskwinia 04.02.2011 13:44 napisał(a):
Odpowiedź na: Postać Conana znają chyba... | p.a.
Mało. To jak w starej piosence (nie pamiętam dokładnie): "Oddaję ci serce, ty mówisz, że mało (...). Oddaję ci duszę, oddaję ci ciało. Czego pragniesz więcej? Mało, mało, mało". Teraz taka moda: roszczeniowo-konsumpcyjna (poniekąd zawsze była, ale chyba nigdy na tę skalę, co teraz). Z definicji sztuka jest produktem rynkowym, więc ma zaspokajać potrzeby, stąd prawo klienta do wymagania; a że dana rzecz może spełnia potrzeby kogoś innego, to nieważne, bo się liczy tylko jeden klient: ja; inni nie. Nawet na konsumpcyjny rozsądek nie ma w tym miejsca: na uświadomienie sobie, że - jak powiada mój kumpel - nie zawsze musi być kawior (gdyby zawsze był, i tylko kawior, prędzej czy później każdy by zaczął wymiotować).
Tym bardziej nie ma szans na dotarcie elementarnych rzeczy: że człowiek to nie tylko i nie przede wszystkim klient, tym samym sztuka to nie tylko i nie przede wszystkim towar. A co?
Np. dar. Taki, którym się można np. pozachwycać, np. zabawić, np. zainteresować, a nie tylko z niego korzystać. Ale takie stawianie sprawy to jest obecnie po chińsku; język niezrozumiały, całkiem nie odpowiadający rzeczywistości. Rzeczywistości klienckiej, a nie ludzkiej.
A poza tym: zwykle wujka Roberta sprowadza się do Conana i kropka. A on pisywał nie tylko o Conanie, choć zgrubnie na to kopyto. Wśród tych bywają rzeczy głębsze, nie w sensie, że otchłanne, skomplikowane, intelektualne, lecz w sensie, że naprawdę dające do myślenia, intrygujące. Ja już zapomniałem szczegółów, Ty na pewno wiesz. Jedna rozpoczyna się motto, cytatem podsłuchanym gdzieś w knajpie czy na ulicy tu i teraz (ciekawe, czy rzeczywistym, czy wymyślonym), mniej więcej: "Mnie się to zdarzyło, a ty co byś pomyślał, jak byś się poczuł, gdybyś wracał z pracy w środku nocy i nagle z ciemności wypadł na ciebie facet wykrzykujący imię kobiety zmarłej dwieście lat temu?". A w drugim (a może w tym samym?) w całkiem zwyczajnym, codziennym tu i teraz samotny, okaleczony człowiek siedzi na ławce i spogląda w dal, skądś w myśli dobiegają do niego echa innej rzeczywistości, ale to oczywiście złudzenia, zmyślenia, fikcje, bo to niemożliwe - lecz tu i teraz staje przed nim kobieta, i zwraca się do niego imieniem, które nosił tam i wtedy... Pamiętasz? Oj, to się nie tylko dobrze czyta, to coś więcej, i to nie byle co...
Użytkownik: p.a. 04.02.2011 16:57 napisał(a):
Odpowiedź na: Mało. To jak w starej pio... | WBrzoskwinia
Dzięki za długi komentarz. Jeśli o Conana idzie... w ostatnich czasach kilkakrotnie spotkałem się z stwierdzeniem, że to takie maksymalnie uproszczone fantasy, dobre dla początkujących, dla piętnastolatków i tak dalej. I słyszałem to od również od osób, które niegdyś opowiadania Howarda lubiły. I ta recenzja jest po trochu skierowana do takich osób. Bardzo się cieszę z wyróżnienia przez biblionetkę mojego tekstu, bo może przypomni on niektórym ludziom o tych historiach. Inni może zainteresują się na zasadzie: o rany, biblionetka poleciła, to może to nie jest takie złe, jak słyszałem/am. Moją oceną (3.5) się nie przejmuj (jeśli ją zauważyłeś i uznałeś za niską), bo ja generalnie dosyć nisko oceniam książki, taką mam skalę ocen. No i z reguły zbiory opowiadań mają trudniej, bo niemalże z definicji są one nierówne. Tym niemniej mój powrót do Conana trwa nadal, niedawno zakończyłem lekturę drugiego tomu jego przygód. I w opowiadaniu "Królowa Czarnego Wybrzeża" można znaleźć taką głębszą myśl, o których piszesz. Postaram się go wkleić prędzej czy później.
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: