Dodany: 21.01.2011 08:53|Autor: librarian

Czytatnik: Moje spotkania z książką

5 osób poleca ten tekst.

Karen Armstrong autorka, która uczy współodczuwania


W poniedziałek 19 stycznia wybrałam się do głównej biblioteki miejskiej Toronto na spotkanie z Karen Armstrong, historykiem religii, autorką wielu dzieł, znaną na kontynencie północnoamerykańskim jako osoba, której bliski jest dialog i porozumienie między wyznawcami różnych religii i światopoglądów na całym świecie.

Byłam bardzo ciekawa autorki, o której wiem, że chciałaby pozytwnie odznaczyć się w świecie przyczyniając się do znalezienia dróg porozumienia ludzkości.

Poszłam również dlatego, że chciałam bliżej poznać autorkę znaną mi z książki pt. “The spiral staircase: my climb out of darkness”, którą czytałam dwa lata temu i która zrobiła na mnie nieodparte wrażenie.

Jest to autobiografia dotycząca młodości autorki, okresu poważnej depresji i żmudnego procesu wychodzenia z niej. Napisana tak, że czuje się jej autentyczność, cierpienie i zmaganie się bohaterki z własnym życiorysem, z wyborami i ze stanem psychicznym. Pisana jest przez osobę, o wielkim intelekcie, która szuka swojej drogi, która chce żyć autentycznie, a nie z drugiej ręki, chce być zaangażowana w świat a jednocześnie akceptować rzeczywistość i być po prostu szczęśliwą. Zafascynowała mnie głębia intelektu idąca w parze z wielką osobistą uczciwością, którą autorka zaprezentowała w swojej książce. Jest to lektura, której nie sposób przeczytać i nie odczuć.

W książce przewija się wątek poszukiwania światła w tunelu jakim jest depresja, a metaforą która pozwala wyjść z zapaści emocjonalnej są użyte w tytule zakręcone schody (spiral staircase) wywodzące się z wiersza T. S. Eliota pt. “Środa popielcowa”. Analizujac ten wiersz autorka znajduje dla siebie inspirację i uzyskuje autentyczna pomoc. Rozumie, że punktem wyjścia będzie zakceptowania rzeczywistosci ze wszystkimi jej ograniczeniami, mało tego - skonstruowanie sobie z tej niedoskonałej rzeczywistości radosnego punktu wyjścia do życia. Sens ten odczuł i zapisał w formie poetyckiej Eliot, a odnalazła i przyswoiła sobie Karen Armstrong, a potem i ja dzięki temu, że jest ona niewątpliwie wspaniałą nauczycielką.

Armstrong pisze: “Patrząc odważnie na nawet najbardziej nieprzyjemną rzeczywistość, ja też mogę nauczyć się cieszenia się nią” (1).

Stwierdza także, że celowe zaakceptowanie ograniczonych możliwości nie jest wcale depresyjne. Poeta zrozumiał rzeczywistość w tej ograniczonej formie w jakiej ona istnieje, i mógł w końcu zacząć cieszyć się tym czym była owa rzeczywistość (2).

“Że nie mam już nadziei wrócić
Raduję się że w kształt oblekam
Coś co napawa mnie radością” (3)

Karen Armstrong na spotkaniu z czytelnikami Toronto okazala sie pisarką o wielkim umyśle i niezwykłej pasji. Podobało mi się szalenie to, że porusza sie wśród klasycznej literatury nie tylko jako jej znawca ale jako ktoś kto tę literaturę (to samo dotyczy jej stosunku do najwiekszych religii światowych chrzescijanstwa, buddyzmu, hinduizmu, islamu) przeżywa w sposób głęboko osobisty i inspiracje z niej płynące stosuje we własnym życiu, codziennie, tu i teraz.

Sala, która z grubsza mogła pomieścię 400 osób była całkowicie wypełniona. Darmowe bilety które można było zamawiać i drukować na kilka tygodni wcześniej przez internet, rozeszły się błyskawicznie. Co świadczy o tym, że Karen Armstrong nie potrzebuje reklamy, a jej osoba i dorobek budzi wielkie zainteresowanie. Na początku spotkania autorka nawiązała do iniciatywy wykładów TED (Technology Entertainment and Design Conference - ) i przyznania jej nagrody w wysokości 100 tys.dolarów na spełnienie jednego marzenia, które polepszyłoby świat. Powiedziała że nie musiała się wcale zastanawiać nad tym jak wykorzystać te pieniędze, od razu wiedziała na co je zużyje.

Powołała mianowicie do życia inicjatywę pod nazwą Charter for Compassion – Karta Współczucia (4), nad którą pracowało wielu przedstawicieli religii i różnych społeczności reprezentujących cały świat. Karta została opublikowana w listopadzie 2009 i wmurowana w wielu świątyniach, synagogach, kościołach i meczetach a także innych miejscach, na przykład w Operze w Sydney w Australii. Mogą do niej przystępować pojedyncze osoby jak również organizacje czy biznesy. Co ciekawe jest to inicjatywa za którą nie stoi żaden rząd ani żadne oficjalne ciało, jest po prostu wyrazem dążeń i marzeń wielu wielu ludzi.

Karta została przetłumaczona na wiele języków w tym również na język polski. Kluczowe słowo “compassion” przetłumaczono jako “współczucie”. Wydaje mi się, że to słowo nie do końca oddaje istotę rzeczy i lepsze byłoby na przykład “współodczuwanie”. Sama Karen Armstrong komentuje w swojej ostatniej książce, poświęconej Karcie (5), że wiele języków nie oddaje znaczenia angielskiego słowa "compassion" w odpowiedni sposób, bo nie chodzi tu o litość a o empatię. Wydaje mi się, że gdyby wsłuchać się w polskie “współczucie” to właśnie to ono oznacza, ale czy w rozumieniu potocznym to znaczenie nie zagubiło się?

Karta przyznaje że wielkie religie poniosły porażkę jeśli chodzi o budowanie świata opartego na współodczuwaniu, mimo że wszystkie one zawieraja w swoich nauczaniach ideę miłości bliźniego tzw. golden rule – “nie czyń drugiemu co tobie niemiłe” lub “też traktuj bliźniego tak jak chciałbyś być traktowany”.

W świetle porażki instytucjonalnej, stworzenie Karty jest próbą zrobienia czegoś nowego właśnie z celowym pominięciem instytucji, rządów, kościołów i próbą nawiązania porozumienia na poziomie zwykłych obywatelii tego świata. A umożliwia to technologia, komputery i internet, które po raz pierwszy w historii świata pozwalają ludziom na nawiązywanie kontaktu i porozumienia się przy pominięciu wszelkich tych pośredników, którzy w różny sposób ludziom życie organizują i je kontrolują, niekoniecznie dla ich dobra za to w imię różnych ideologii i interesów.

Dla Biblionetkowiczów, którzy już od lat porozumiewają się bez pośredników taka idea będzie z pewnością bliska.

Na spotkaniu Karen Armstrong, powołując się na postacie które ją zainspirowały Gandhiego, Dalaj Lamy, Nelsona Mendeli, Buddhy, Confucjusza, Sokratesa, mówiła o potrzebie współczucia czy też współodczuwania, o potrzebie otwierania serca na drugiego, na tego innego, na człowieka z innej religii, innej narodowości i wsłuchania się w jego ból, w jego aspiracje, w jego myśli. O potrzebie otwarcia się i być może dokonania zmian we własnych myślach, zapatrywaniach, przekonaniach, a przynamniej gotowości do jakichkolwiek zmian w sposobie dotychczasowego myślenia. Mówiła o potrzebie zrozumienia skąd wyrasta fundamentalizm i ekstremizm, i o tym, że jego korzenie wywodzą się przede wszystkim z poczucia zagrożenia, ze strachu przed unicestwieniem.

Przypomniała o tym, że cierpienie, ból, są współne dla wszystkich ludzi, narodów, wyznawców wszystkich religii, i że cierpienie może być czymś co pozwala zrozumieć innego człowieka i otworzyć dla niego serce i umysł i stać się czymś co ludzi łączy.

Przykład jaki podała ucieszy z pewnością wszystkich tych Biblionetkowiczów, którzy biorą czynny udział w akcji “Czas na Klasykę”. Karen Armstrong odwołała się do “Iliady” Homera, opowiadając o cierpieniu Priama, ojca Hektora, po którego ciało udaje się on do obozu Achillesa. I o tym jak Achilles w obliczu pełnego bólu starca, przywołuje przed swoją wyobraźnię własnego ojca i w konsekwencji zgadza się na wydanie ciała aby zostało pochowane zgodnie z obrządkiem epoki tak aby dusza zmarłego nie błąkała się po świecie i mogła przejść do świata zmarłych.

Wiele książek Karen Armstrong jest dostępnych w języku polskim, ta ostatnia - zatytułowana “Dwanaście kroków do życia współodczuwającego” (5), na pewno niedługo ukaże się na rynku polskim, a jeśli nie, to przecież wobec coraz powszechniejszej znajomości języka angielskiego i tak dotrze w szybkim tempie do czytelników w Polsce.

-------------------------------------------------------

1. “...by making a habit of gazing unflinchingly at reality, however unpleasant, I too might learn to rejoice in it.”
Karen Armstrong. “The spiral staircase: my climb out of darkness”. Alfred Knopff, New York, 2004.

2. “What thrilled me most about Eliot's poem were the words "because" and "consequently". There was nothing depressing about this deliberate acceptance of reduced possibilities. It was precisely because the poet had learnt the limitations of the actual that he could say: "rejoice that things are as they are.”
Karen Armstrong. “The spiral staircase: my climb out of darkness”. Alfred Knopff, New York, 2004.

3. “Because I cannot hope to turn again
Consequently I rejoice, having to construct something
Upon which to rejoice”
T. S. Eliot “Ash Wednesday” w “The spiral staircase: my climb out of darkness”. Alfred Knopff, New York, 2004. Wersja polska w tłumaczeniu Adama Pomorskiego.

4. www.charterforcompassion.org

5. Karen Armstrong. "Twelve steps to a compassionate life". Alfred Knopff, New York, 2011.

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 3076
Dodaj komentarz
Przeczytaj komentarze
ilość komentarzy: 2
Użytkownik: Czajka 23.01.2011 04:18 napisał(a):
Odpowiedź na: W poniedziałek 19 styczni... | librarian
Bardzo ciekawa osoba się wyłania z Twojej czytatki i bardzo szczytna inicjatywa.
A przykład mnie ucieszył, jak najbardziej, zwłaszcza, że w ogóle wątek Hektora jest w Iliadzie moim ulubionym i najbardziej wzruszającym. :)
Użytkownik: librarian 23.01.2011 16:39 napisał(a):
Odpowiedź na: Bardzo ciekawa osoba się ... | Czajka
Odebrałam ją jako osobę w stu procentach autentyczną. Kogoś kto nie tylko przeczytał setki, tysiące tomów i je przemyślał, ale kogoś kto głęboko cierpiał i z tego cierpienia wyszedł mądry i dobry. Nie sposób nie podziwiać jej za pracę i intelektu i serca.
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: