Dodany: 18.01.2011 21:16|Autor: Ana87

Świat wirtualny potrzebuje nowej etyki


Pierwsza wersja książki powstała w 2001 roku w formie rozprawy doktorskiej. Nowe opracowanie, z 2008 roku powstało z kilku powodów wymienianych przez autora. Przede wszystkim zaszły zmiany w etycznym namyśle nad skutkami informatyzacji. Rozwinęły się techniki informacyjne, a tym samym ukazały się nowe zjawiska warte skomentowania. Rozprawa doktorska oscylowała wokół statusu etyki komputerowej jako dyscypliny etycznej. Z kolei obecna wersja ma na celu pokazanie złożoności myślenia na temat powinności w obszarze informatyzacji i relacji między rozmaitymi rodzajami normatywności. Nie było mi dane czytać części pierwszej, ale po tak sformułowanym wstępie poczułam się zaintrygowana.

To jedna z tych książek, do których trzeba się nieco przygotować. Język, jakim operuje autor jest dosyć specyficzny, charakterystyczny dla dziedziny, jaką się zajmuje (filozofia i etyka). Nie można o nim powiedzieć, że jest niezrozumiały, ale na pewno wymaga skupienia i pochylenia się nad tekstem. Autor lubi używać zdań długich i o skomplikowanych konstrukcji. Mniej skupiony czytelnik może po dojściu do kropki nie pamiętać początku zdania. Zdecydowanie nie jest to "lektura autobusowa". Przydatne jest też chociaż minimalne zainteresowanie sprawami etyki, ponieważ właśnie to jest sercem książki Bobera.

Kompozycja książki jest przejrzysta i przewidywalna. Każdy rozdział został zbudowany według tego samego schematu. Zaczyna się od dosyć ogólnych rozważań, następnie pojawia się kilka podrozdziałów związanych z głównym zagadnieniem, z czego zazwyczaj tylko ostatni (i niestety najkrótszy) włącza do tych rozważań Internet. Gdybym miała taką moc, odwróciłabym ten schemat.

Autorowi książki na pewno należą się brawa za odwagę - nie ma zbyt wielu publikacji na ten temat, w związku z czym trudno o jakieś sensowne źródła, na których można się oprzeć. Etyka w świecie wirtualnym to wciąż temat nieuporządkowany. Możliwe, że lektura książki zainspiruje kogoś do dalszych rozważań, może nawet do podjęcia badań. Na pewno pojawienie się takiej pozycji to wyraźny sygnał, że w tej materii jest jeszcze wiele do zrobienia.

Najwięcej miejsca autor poświęca budowaniu definicji i przytaczaniu filozoficznych twierdzeń sprzed dwudziestu lat. Odwołuje się do autorów tworzących w latach osiemdziesiątych, a z perspektywy rewolucji informatycznej, która wciąż się dokonuje i rozpędza, to przecież całe lata świetlne! Jest mnóstwo odwołań do sporów między badaczami, które, mówiąc delikatnie - straciły na aktualności. Co prawda pojawia się kilka interesujących podrozdziałów, między innymi o sztucznej inteligencji, netykiecie i informatycznej etyce zawodowej, ale są to tematy okrojone i potraktowane powierzchownie. To, co według mnie - czyli zwykłego czytelnika - w książce najciekawsze, autor skrócił do minimum, jakby nie chciał się brudzić materią i wolał pozostać na etapie czystego teoretyzowania. Zastanawiam się więc, do kogo jest adresowana ta książka? Mam wrażenie, że publiczność, do jakiej autor chciałby skierować swoje rozważania, jest wąska i wyraźnie określona. Są to: filozofowie, etycy oraz ewentualnie studenci. I tutaj dostrzegam jakiś utracony potencjał. Nie da się współcześnie uciec od Internetu. Cybernetyczny świat wchłania coraz więcej dziedzin ludzkiego życia. To już nie tylko rozrywka i kontakty towarzyskie, ale także korzystanie z usług bankowych i poszukiwanie pracy. Kolejne pokolenia coraz wcześniej zaczynają komputerową i internetową edukację. Wychowują się równolegle w dwóch światach - realnym i wirtualnym. Siedzimy po uszy w wirtualności, ale robimy to bezrefleksyjnie. To temat bliski zarówno uczonemu filozofowi, jak i przeciętnemu Kowalskiemu. Szkoda, że autor książki nie wziął tego pod uwagę.

Jednak największy mankament tej książki to brak przełożenia tych filozoficznych rozważań na przykłady z życia codziennego. Myślę, że to naświetliłoby czytelnikowi, co się tak właściwie zmieniło w świecie moralności, a przecież świat wirtualny wywrócił etyczność do góry nogami! W Internecie nic już nie jest takie oczywiste. Rozwiązania, które funkcjonują w rzeczywistości społecznej nie działają w świecie cyfrowym, chociażby z czysto fizycznych względów. Trudno ukarać ostracyzmem towarzyskim kogoś, kto jest kompletnie anonimowy, prawda? W Internecie człowiek jest tylko ziarenkiem piasku, niezauważalnym i rozpływającym się w masie. Trzeba więc wypracować (a w zasadzie to już się dokonuje samoistnie) nową etykę, adekwatną do cyfrowego świata. I tego również zabrakło w tej książce. Mimo utrudnień, jakie niesie Internet, ludzie wcale nie wyzbyli się potrzeby sprawiedliwości i ukarania winnych. Głośna ostatnio w telewizji sprawa filmiku, na którym dwaj chłopcy maltretują kota jest dla mnie ewidentnym przykładem tego, że etyka przybiera nowe formy, a także nową skuteczność. W tym przypadku ogromna liczba użytkowników Internetu poszukiwała jednego, anonimowego człowieka, mając jedynie strzępy informacji i... o zgrozo, udało im się!

Myślę, że autor zaledwie odsłonił wierzchołek góry lodowej i zgrabnie ominął to, co budzi najwięcej pytań. Mimo to warto sięgnąć po tę książkę, bo skłania do przemyśleń i poszukiwania śladów etyki w internetowej dżungli na własną rękę.

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 3172
Dodaj komentarz
Przeczytaj komentarze
ilość komentarzy: 1
Użytkownik: Ysobeth nha Ana 24.01.2011 13:38 napisał(a):
Odpowiedź na: Pierwsza wersja książki p... | Ana87
No faktycznie, szkoda, że autor nie poświęcił więcej miejsca etyce Internetu. Ta akurat dziedzina dotyczy coraz większej liczby ludzi, coraz więcej czasu spędzamy przy komputerach "wożąc się" po sieci. Etyka ma w tym bardzo wiele do powiedzenia - choćby w kwestii zamieszczania i kopiowania plików, odnoszenia się do współużytkowników itp. A z anonimowością wcale nie jest tak gładko. Niby człowiek wchodząc do sieci rzadko używa swojego urzędowego imienia i nazwiska (choć są tacy, którzy poczytują sobie za punkt honoru nieukrywanie się za nickami), ale nie tylko po IP można go odnaleźć. W końcu kiedy piszemy, zachowujemy własny styl, specyficzną czasem ortografię, sposób wyrażania się, użytkowanie zastępujących mimikę emotek i tak dalej. Nawet jeśli ktoś używa kilku nicków, wręcz zmienia je jak przysłowiowe rękawiczki - i tak ktoś, kto się z nim wiele nadyskutował, rozpozna go w mig. Już nawet nie biorąc pod uwagę beztroski albo wręcz głupoty takiego kameleona - ostatnio koleżanka parskała nad wypowiedziami kogoś, kto zmienił nicka, ale zostawił ten sam obrazek-awatara, miejscowość, wiek i coś tam jeszcze, po czym nie sposób było go natychmiast nie rozpoznać :-)

Może jeszcze autor poświęci tej strefie życia komputerowego oddzielną pracę, a ta, którą omówiłaś, tylko rozszerzyła i podsumowała poruszone wcześniej tematy?
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: