Dodany: 14.02.2007 09:02|Autor: Oleńka22

O tym, że Człowiek jest wielki...


[Recenzja zawiera opis zakończenia sztuki].


Na scenie tylko trzy postaci: Reżyser, Aktor i Asystentka. Przygotowują ostatnią scenę przedstawienia. Reżyser siedząc na fotelu dyktuje Asystentce polecenia, które ma wykonać na ustawionym na postumencie Aktorze. Czasem prosi Asystentkę o odpalenia cygara, które co chwilę przygasza. Asystentka porusza się w dwóch kierunkach: podbiega do Reżysera, wraca na swoje miejsce, by później z polecenia Reżysera podbiec do Aktora, którego ma coraz bardziej na życzenie tego pierwszego "odsłaniać". Wraca zawsze na to samo miejsce, tak, że postaci stoją na scenie, zajmując pozycje wierzchołków trójkąta. Pod koniec jednoaktówki Reżyser zajmuje miejsce na widowni i z niej wydaje kolejne polecenia. Pojawia się kolejna postać: Elektryk, który na polecenie Reżysera wygasza poszczególne światła, tak, że w końcowym efekcie światło pada jedynie na pochyloną głowę Aktora. Po słowach "No to mamy tę nasza katastrofę" wszystko wydawałoby się skończone. Jednak nie... Aktor podnosi głowę.

Początkowa interpretacja „Katastrofy” była mylnie wiązana z więzionym Vaclavem Havlem. Później wskazywano na związek sztuki z „Teatrem duszy” Nikolaia Evreinova. Ostatecznie dzięki badaniom Antoniego Libery, który konsultował się z samym Beckettem, można właściwie rozpoznać ideę sztuki:

"W nieobecnym dramaturgu i nieobecnym dramacie trzeba mianowicie ujrzeć nieobecnego Boga i nieobecne Pismo wkładające Prawo, w Reżyserze – ucieleśnienie Szatana, w Asystentce – alegorię Natury, w Protagoniście – wizerunek Człowieka, w Elektryku – symbol Magii (...). Dramaturg przecież to twórca, a twórca to synonim Boga. Dramat z kolei – to przede wszystkim Słowo, a Słowo jest symbolem Pisma i Prawa. Reżyser jest interpretatorem, kimś, kto manipuluje cudzym dziełem i kto robi to dla własnej chwały, a któż właśnie jak nie Szatan jest zawistnym i pysznym poprawiaczem stworzenia. Asystentka jest kobietą i personifikacją sztuk plastycznych, kobiecość zaś i sztuki piękne są alegorią albo imitacją Natury. Protagonista jest odtwórcą, który odtwarza coś własnym ciałem. Takim właśnie odtwórcą jest Człowiek, który własnym życiem odtwarza ideę życia. Wreszcie Elektryk jest technikiem, a technika jest córką Magii"*.

Wśród tak „rozdanych” ról Człowiek pozostanie nieruchomym monumentem, który bezwolnie stoi na piedestale. Wywyższony przez Szatana za posłuszeństwo, pozwala odsłaniać i osłabiać wszystkie swoje atuty: ręce, nogi i głowę, które to Szatan nakazuje odsłonić, pobielić, a w końcowej fazie wygasić światła padające na wszystko z wyjątkiem pochylonej (być może w geście pokory) głowy. Skuszony wywyższeniem i ubóstwieniem Człowiek stoi sam jedyny, sam doskonały na piedestale – kwadratowym postumencie - i czeka na „swoją katastrofę” bezwolnie poddając się wszystkiemu, czym Szatan go upokarza. Sam, wywyższony, ale pozbawiony duszy. A dusza przecież pozwala na wolność wyboru, wolność poruszania się, działania, myślenia. I wszystko to jest Człowiekowi odebrane, a właściwie wszystko to jest poruszane (jak w teatrze marionetek) lub zniewolone przez Szatana. Końcowy obraz przedstawia Człowieka półnagiego, trzęsącego się, z oświetloną głową. Upokorzoną głową i zdeprawowanym ciałem. Jest to Człowiek okaleczony. „Przykurcz Duputrena”. Tak bardzo słaby, tak bardzo ludzki, do końca realny. Na tyle ludzki, że po słowach: "No to mamy tę naszą katastrofę" – wypowiadanych przez Szatana – jest w stanie zebrać resztki sił i podnieść głowę. I cisza. I znów Szatanowi się nie udało. Tak śmieszny i słaby Człowiek jest jednak w stanie panować nad swoim losem. Bunt pozwala mu obudzić się ze stanu zamroczenia. I na tym kończy się sztuka, ale nie kończy się myślenie o niej. Bo czy ów Człowiek, okaleczony, zrujnowany jest w stanie dać sobie radę z sobą samym? Na ile mu jeszcze starczy sił, by iść dalej z uniesioną głową? A może jednak nie warto było?

A może dobrze interpretował dzieła Becketta Czesław Miłosz:

"Beckett, jak zresztą cała jemu współczesna literatura zachodnia, „urbi et orbi” ogłosił to, co jeszcze w XIX wieku znane było tylko nielicznym, co sarkastycznie wygłaszał Nietzche wołając do Europejczyków: „Cóż to, zabiliście Boga i myślicie, że ujdzie wam to bezkarnie?”. Teraz w skali masowej nastąpiło uświadomienie sobie nowej sytuacji metafizycznej człowieka, którą określa dużymi literami wypisane: „NIE MA”. Żadnego głosu przemawiającego ze wszechświata, żadnego zła i dobra, żadnego spełnienia oczekiwań i żadnego Królestwa"**.

W końcu Beckett jest z gruntu tragiczny.


Tekst recenzowanej sztuki w: Samuel Beckett, "Katastrofa" [w tegoż:] "Dzieła dramatyczne w przekładzie Antoniego Libery ze wstępem i objaśnieniami tłumacza", Warszawa 1988.


---
* Wykorzystano wypowiedź Antoniego Libery [z:] Przypisy i objaśnienia Tłumacza [w:] S. Beckett, "Dzieła dramatyczne w przekładzie Antoniego Libery ze wstępem i objaśnieniami tłumacza", Warszawa 1988, s. 724 i nast.
** Wypowiedź Cz. Miłosza cyt. za: Antoni Libera, Od tłumacza [w:] S. Beckett, "Dzieła dramatyczne w przekładzie Antoniego Libery ze wstępem i objaśnieniami tłumacza", Warszawa 1988, s. 20 i nast.

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 5422
Dodaj komentarz
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: