z okładki
Justyna zaś podziękowała Panu Bogu za tę chwilę odosobnienia. Plecy obrazu pod jej dłońmi poruszyły się, twarda, cienka dykta odpadła. Pomiędzy nią a tylną stroną płótna pojawiły się papiery. Równo rozłożona, gruba warstwa jakichś kopert, poskładanych na pół dokumentów i przewiązanych wstążeczką plików...
Nie miała najmniejszych wątpliwości, co to jest. Wolałaby stracić całą zawartość wyzłoconych ram niż pokazać te papiery rodzinie. Ręce jej się trzęsły, kiedy w pośpiechu zagarniała je razem, w ułamku sekundy pożałowała, że nie ma na sobie sukni po prababci, obfitych falban, w których można by ukryć niedużego słonia, całość zdążyła wepchnąć pod jedną z poduch kanapy, nim wreszcie wszyscy odwrócili się ku niej. Usiadła na owej podusze.
fragment powieści
[Kobra Media, 2002]
(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.