Dodany: 12.02.2007 11:55|Autor: PiPiDżej

Wspomnienie z klubu fantastyki


Od wielu lat należę do Gdańskiego Klubu Fantastyki - hobbystycznego stowarzyszenia, które właśnie obchodzi swe dwudziestolecie. Nie polujemy na UFO. Zajmujemy się fantastyką jako konwencją literacką i filmową.

Pod koniec pierwszej połowy lat 90. funkcjonowała w klubie formuła comiesięcznej dysputy na określony temat (np. social fiction, nowa fala, komiks). Jednym z tematów był wtedy "Park Jurajski" (powieść Crichtona i film Spielberga). Na tę dyskusję przyszedłem przygotowany tylko w połowie: film właśnie obejrzałem, książki jeszcze nie czytałem.

Obraz Spielberga spodobał mi się; jest to w końcu kawałek bardzo dobrej kinowej roboty. I dlatego zaskoczyło mnie, że ci z dyskutantów, którzy czytali powieść - na filmie nie zostawili suchej nitki. Kupiłem książkę, przeczytałem jednym tchem i... przyjąłem punkt widzenia moich klubowych koleżanek i kolegów.

Film Stevena Spielberga jest kawałkiem znakomitego kina rozrywkowego. Powieść Michaela Crichtona jest jednym z najmądrzejszych w wymowie utworów SF, jakie zdarzyło mi się czytać (nasuwają się wręcz skojarzenia z humanistycznymi przesłaniami klasycznych arydzieł Herberta George'a Wellsa).

Jest to przede wszystkim przypowieść o odpowiedzialności uczonego za skutki jego działań. Porte-parole autora jest w utworze postać matematyka - przypominającego zadufanym w sobie technokratom, że do korzystania z potęgi, jaką dają wiedza i umiejętność - trzeba najpierw samemu wewnętrznie dojrzeć. Inaczej możemy okazać się jedynie żałosnymi "uczniami czarnoksiężnika"... (Takie ujęcie tematu przypomniało mi zresztą pierwszy i trzeci tom sagi Ursuli K. Le Guin o czarnoksiężniku Gedzie, gdzie też aspekt dojrzewania do opowiedzialności za posiadaną potęgę był wysunięty na plan pierwszy). W filmie "cudownego dziecka Hollywood" zostało to, niestety, strywializowane do paru bon motów w wykonaniu, urokliwego skądinąd, Jeffa Goldbluma.

Ale powieść przerasta film nie tylko treściowo. Jest również lepsza, bardziej dramatyczna, fabularnie; np. wszystkie sceny z welociraptorami (próba demontowania szklanego dachu, program komputerowy otrzymujący polecenie policzenia wszystkich raptów, ich niewyobrażalna w skutkach migracja na kontynent).

Nie będę się tu specjalnie rozpisywał. Podsumuję krótko: jeśli ktoś z czytających te słowa zna "Park Jurajski" tylko w wersji filmowej - polecam literacki pierwowzór. Na pewno się nie rozczaruje (nawet jeśli nie należy do wielbicieli fantastyki naukowej).

PS.
W tej recenzji skupiam się li tylko na książkowej i kinowej części pierwszej. Kontynuacje pomijam - i niech tak pozostanie.

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 3411
Dodaj komentarz
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: