Dodany: 05.02.2007 21:53|Autor: Method

Nick Charles i zawoalowane treści...


Akcja powieści rozgrywa się w Nowym Jorku, dokąd przybywa Nick Charles ze swoją żoną Norą, aby z daleka od domowej krzątaniny, obowiązków i teściów nacieszyć się świętami Bożego Narodzenia i Nowym Rokiem.

Nick Charles jest synem ubogiego greckiego imigranta. Pracował kiedyś jako prywatny detektyw, a obecnie obraca odziedziczonym majątkiem młodszej od siebie Nory. Jak większość małżeństw na urlopie, państwo Charles korzystają skrupulatnie z miejscowych atrakcji, wybierając się wieczorami do teatru, spędzając popołudnia w kawiarniach i barach, bądź też odwiedzając starych znajomych. Sielankowy świąteczny nastrój zostaje jednak przerwany za sprawą pewnego wstrząsającego zdarzenia. Otóż sekretarka dawnego pracodawcy Charlesa - jeszcze z czasów jego pracy w agencji detektywistycznej - Clyde’a Wynanta, zostaje zamordowana. Mimo protestów, Nick zostaje wciągnięty w prowadzone dochodzenie, podczas którego stanie się on głównym ogniwem łączącym nikłe poszlaki z zaskakującą prawdą…

Od początku lektury łapałem się na permanentnym porównywaniu „Papierowego człowieka” z „Sokołem maltańskim”. Owo porównanie, mówiąc szczerze, wywołało u mnie niechęć do czytanej książki. Obie pozycje, mimo iż napisane przez tego samego autora i utrzymane w podobnej konwencji, trochę się od siebie różnią, i wydawało mi się, że na niekorzyść „Papierowego człowieka”. Myliłem się jednak i po przeczytaniu doszedłem do wniosku, że karygodnym błędem jest porównywanie czy zestawianie w jakimś osobistym rankingu obu tych utworów. Trudno jest mi określić, dlaczego, ale jednym z powodów może być fakt, że „Papierowy człowiek” wymaga od czytelnika trochę głębszej analizy niż „Sokół maltański”.

Ważnym elementem powieści są postacie, bo jej sens i przesłanie są delikatnie wplątane we wzajemne relacje i biografie bohaterów. Niektóre z pozoru niewinne i nic nieznaczące rozmowy czy przypadkowe zdarzenia tworzą ledwie widoczny szlak prowadzący do ostatecznego odkrycia tego, „co autor miał na myśli i chciał nam przekazać”. Co ciekawe, dowiedziałem się tego po przeczytaniu posłowia, i zrozumiałem, że miast dać głębokiego nura w głębiny powieściowej fabuły, tylko musnąłem jej powierzchnię, co trochę mnie zaskoczyło i zbiło z tropu.

Mimo że książkę cechuje świetny klimat czarnego kryminału, to jest on tylko zasłoną dymną, przez którą słabo, lecz zachowując pewną ciągłość, prześwituje pogląd autora na otaczający go świat i ludzi. Doskonałym tego przykładem jest opowieść o Packerze – „ludożercy, który zamordował swoich pięciu towarzyszy w Górach Kolorado, zjadł ich ciała i ukradł pieniądze”, luźno związanej z akcją książki historią, którą Nick Charles przekazuje synowi swojej starej znajomej. Nie chcę tutaj rozwijać tego wątku, wiec odsyłam do lektury książki.

Przez kilkadziesiąt pierwszych stron „Papierowego człowieka” byłem zawiedziony. Irytowała mnie naiwność bijąca z niektórych dialogów i sytuacji, podczas gdy spodziewałem się czegoś zupełnie innego po twórczości kogoś takiego, jak Hammett. Na szczęście pierwsze, złe wrażenie szybko się ulotniło, a sama powieść wciągnęła mnie w świat tajemniczych i niepokojących zdarzeń. Poza tym Nowy Jork i lata trzydzieste to klimat sam w sobie.

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 1968
Dodaj komentarz
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: