Dodany: 25.11.2010 16:24|Autor: czytelnik1967

Książka: Rozmowy z katem
Moczarski Kazimierz

2 osoby polecają ten tekst.

W jednej celi z Jürgenem Stroopem


To chichot historii spowodował, że się spotkali w jednej celi. Generał Jürgen Strop, szef SS- und Polizeiführer na Warszawę, kat powstania w getcie warszawskim i Kazimierz Moczarski, żołnierz Armii Krajowej, powstaniec 1944 roku. Był również Gustaw Schielkie, SS-Untersturmführer, archiwista krakowskiego dowódcy Policji Bezpieczeństwa i Służby Bezpieczeństwa.

Dwóch Niemców i Polak. Ci pierwsi zostali uznani za zbrodniarzy wojennych, a ten trzeci? Cóż za zbrodnie popełnił, że osadzono go razem z tamtymi? Władze komunistyczne uznały, że przynależność do Armii Krajowej i udział w powstaniu warszawskim jest dostatecznym powodem, aby Kazimierza Moczarskiego tak cynicznie potraktować. W jednej celi ze zbrodniarzami wojennymi! Jakim trzeba być człowiekiem, aby tak postąpić? Brak skrupułów wobec Polaka, który walczył „za wolność waszą i naszą”!

I tu bardzo istotna uwaga: przeczytałem okrojoną wersję, mówiąc dokładnie – ocenzurowaną: władze komunistyczne pozwoliły na druk „Rozmów z katem”, pod jednym wszakże warunkiem: wyrzucimy te miejsca, które mówią o panu, panie Moczarski. (A miał co opowiadać – 11 sierpnia 1945 r. został aresztowany – 24 kwietnia 1956 zwolniony z więzienia). No, cóż – zgodził się Moczarski, uznał zapewne, że lepszy rydz niż nic (przepraszam za wyrażenie); chciał, aby Polska dowiedziała się o zbrodniach Jürgena Stroopa, a on sam? Może kiedyś wydadzą  c a ł o ś ć? bez cenzury?

A więc Jürgen Stroop: gadatliwy, pełen pasji życiowej skierowanej ku zagładzie. Opowiada swoje życie Moczarskiemu od urodzin po dzień aresztowania. Nie jest przyjemnie tego słuchać, Stroop ma na sumieniu wiele istnień ludzkich, z punktu widzenia Polaka – bezsensownych, nieracjonalnych, po prostu głupich, haniebnych. Można powiedzieć, że zbrodnie wojenne były częścią życia Jürgena Stroopa, tak jak dla mnie częścią życia jest spacer, rozmowa z przyjacielem, czytanie książki.

Urodził się w małym mieście – Detmond, jednak jest to stolica księstwa, które ma własną jednostkę bojową. Kajzer patrzy srogo na swoich poddanych. Mieszkańcy Detmond nie są pokorni, nie są ulegli wobec obcych. Czczą historię, pamiętają przodka swego – mężnego wojownika z plemienia Cherusków, to nieistotne, że bitwa, którą wspominają, odbyła się w V wieku naszej ery. Postawili nawet pomnik temu wojownikowi. A Jürgen Stroop to widział, uczył się.

Ojciec – policjant, matka – wielbicielka plotek. Ojciec gwałtowny, zaciekły w swoich poglądach, podporządkował sobie matkę - katoliczkę, która wierzyła do końca, że syn się nawróci. Książki? Dzieciństwo minęło mu bez czytania, dopiero ślub coś zmienił. Teść Stroopa miał pokaźną bibliotekę – zięć i owszem, parę tytułów przestudiował, ale wiele tych książek spalił. Spalił, nie przeczytawszy. Tak kazano, jego führer wydał rozkaz. To była istotna część życia Stroopa – władza: najpierw ojca, potem dalekiego księcia, a w końcu Adolfa Hitlera.

To początek – zaledwie początek. Oto rys osobowości Jürgena Stroopa.

Moczarski słucha, pyta, zapamiętuje. Jest sekretarzem Stroopa, bardzo dobrym sekretarzem. Zapamiętać wszystkie daty, miejsca, okoliczności – to jest kunszt, zawodowstwo. Być może pisząc „Rozmowy z katem” w 1974 roku opierał się na materiałach źródłowych, ale przecież chciał przekazać czytelnikowi tylko to, co sam Stroop mówił mu w celi. Moczarski nie uczestniczył bezpośrednio w procesie, a w 1946 roku, kiedy ten proces się zaczął, nie istniała żadna telewizja informacyjna – a przecież Stroop mógł w celi podawać inne fakty niż na procesie, mógł coś ominąć, mógł ubarwiać swoje zeznania. Cela jednak dawała pewność: Jürgen Stroop nie mógł nigdzie uciec, mógł jedynie nie odpowiedzieć na pytanie. Wydaje się jednak, że był bardzo skory do opowiadania, ze szczegółami, których nie znajdziemy w podręcznikach szkolnych. Nie krępował się tym, że słucha go Polak, gdy opowiadał o egzekucjach w Poznańskiem, o powstaniu w getcie warszawskim – był dumny ze swojego dzieła zniszczenia… Nie krył oportunizmu wobec tych, którzy chcieli zgładzić Hitlera – pamięta czytelnik Wilczy Szaniec i 20. lipca 1944 roku?

Moczarski słuchał i notował w pamięci – w międzyczasie sam chodził na przesłuchania. Przesłuchania bez ciepłej herbatki i ciasteczek na talerzu. Ile ten człowiek miał siły, jaki hart ducha – był podwójnie obciążony: z jednej strony Stroop, z drugiej sowieckie metody przesłuchań. Wykazał się hartem ducha, odwagą cywilną – zadawał trudne pytania, widać, że był przygotowany na każdą ewentualność. Na słowne potyczki, ordynarne odzywki, cyniczne uwagi. Bicie, kopanie, plucie w twarz.

Wszystko wytrzymał, bieg ukończył, dał świadectwo. Tylko szkoda, że w bibliotece mam jedynie tę część dotyczącą Stroopa – a część dotyczącą samego Moczarskiego usunięto. Takie były czasy: coś powiedzieć, ale nie do końca; przekazać wiadomość, ale przesianą przez sito cenzury. Armię Krajową nazywano wtedy konspiracją antyhitlerowską. Jej żołnierzy ośmieszano. Sądzono jak zbrodniarzy, traktowano jak śmieci.

Tak było w latach 40. ubiegłego wieku w kraju nad Wisłą. Niedawno przecież, tak blisko nas.

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 2513
Dodaj komentarz
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: