Dodany: 21.11.2010 22:20|Autor: dot59Opiekun BiblioNETki

Czytatnik: Czytam, bo żyję

3 osoby polecają ten tekst.

Z kolekcji cytatów - znów o książkach i o czytaniu


Zachęcona forumowym wątkiem, przegrzebałam swoje notatniki ze zbieranymi od lat cytatami z prasy i literatury, poszukując tych związanych tematycznie z książkami i czytaniem. Ku mojemu zaskoczeniu, nazbierało się ich parę stron. Uznałam więc, że zamiast dolepiać taki tasiemcowy post do wątku, lepiej sporządzić czytatkę i zalinkować ją w stosownym miejscu, co też niniejszym czynię.

Ryszard Kapuściński („Lapidarium V”):
- Pisarz tylko zaczyna, dopiero czytelnik dzieło dopełnia, rozwija i wzbogaca. Dlatego prawdziwy kryzys książki powstaje tam, gdzie czytelnik odnosi się do niej obojętnie, przestaje ją współtworzyć
- Czytać to odkrywać coś, co jest poza tekstem lub w jego głębi, pod jego powierzchnią widoczną, „dotykalną”, to odkrywać sens, do którego nie można dotrzeć, jeżeli się t y l k o czyta.

James Lovegrove („Days”)
- Książka.
Jako źródło łatwo dostępnej informacji, rzeczywiście przenośne, niezależne od zewnętrznych i wewnętrznych źródeł energii, dostępne dla każdego, kto potrafi czytać i ma dość siły, żeby przewracać kartki, książka po prostu nie ma sobie równych. Książki nie kupuje się z instrukcją obsługi. Książki nie trzeba ciągle upgrade’ować. Książka nie jest rozpaczliwie przestarzała po zaledwie półrocznym użytkowaniu. Książka nigdy się nie zawiesi, nie trzeba do niej wzywać wyszkolonego ( i kosztownego) serwisanta. Informacji zawartych w książce nie da się wykasować przypadkowym naciśnięciem klawisza, książce nie zaszkodzi działanie silnych pól magnetycznych (…).
Coraz więcej ludzi czerpie rozrywkę i zdobywa edukację dzięki mediom elektronicznym; ekran wyobraźni zastępowany jest przez ekran monitora. Chyba można to zrozumieć, o ileż łatwiej bowiem biernie chłonąć obrazy, niż dzięki świadomemu wysiłkowi umysłowemu tworzyć własne z informacji zyskanych dzięki lekturze. Ale przecież obszar namalowany słowem genialnego pisarza jest tylekroć bardziej wyrazisty i tylekroć bardziej zapada w pamięć od wygenerowanego elektronicznie! Porównajmy przyjemność, jaką czytelnik czerpie z zajmującej lektury z tą, jaką daje mu choćby najbardziej wymyślna lub interaktywna (…) gra komputerowa. Nie ma takiej możliwości, tego po prostu n i e da się porównać. Przez sam fakt, że w jej powstaniu i rozpowszechnieniu najważniejszą rolę odgrywa maszyna, rozrywka elektroniczna jest zimna i bezosobowa, najwyraźniej w świecie nieludzka, książka natomiast jest ciepłą, żywą, autentyczną rzeczą, na której widać oznaki upływającego czasu. Z czym chętniej zagłębiłbyś się w fotelu w zimowy wieczór, przy kominku, w którym buzuje ogień, z kieliszkiem dobrego wina lub kubkiem gorącej czekolady w dłoni - z komputerem czy z książką? Z plastikowo-silikonowo-metalowym tworem prezentującym wstępnie przetrawione słowno-obrazkowe kolaże, czy ze zbiorem starannie wyartykułowanych myśli jednego człowieka, przesyłanych nieraz telepatyczną drogą z umysłu do umysły za pośrednictwem czarodziejskiego medium słów?
[jak widać, autor nie przewidział istnienia takich zjawisk, jak biblioteki internetowe i Biblionetka - przyp. dot59]

Carlos Ruiz Zafon („Cień wiatru”):
- (…) niewiele rzeczy ma na człowieka tak wielki wpływ jak pierwsza książka, która od razu trafia do jego serca. Owe pierwsze obrazy, echa słów, które wydają się pozostawać gdzieś daleko za nam, towarzyszą nam przez całe życie i wznoszą w pamięci pałac, do którego - wcześniej czy później, i nieważne, ile w tym czasie przeczytaliśmy książek, ile nowych światów odkryliśmy, ile się nauczyliśmy i ile zdążyliśmy zapomnieć - wrócimy.
- (…) książka jest lustrem i możemy w niej znaleźć tylko to, co nosimy w sobie. (…) w czytanie wkładamy umysł i duszę, te zaś należą do dóbr coraz rzadszych.

Jan Tomkowski („Zamieszkać w bibliotece”):
- Lektury otwierały drogę do świata literatury, sztuki, filozofii, psychologii, historii. Książka wywoływała potrzebę sięgnięcia po kolejne tomy. Przeczytane arcydzieła zmieniały nas, ucząc dystansu w stosunku do siebie samych i otaczającej rzeczywistości. Wcześniej czy później dochodziliśmy do wniosku, że pewne książki muszą się znaleźć na półce w naszym pokoju. I wiedzieliśmy, że tych najbardziej ulubionych nie pozbędziemy się nigdy, bo towarzyszyć nam powinny przez całe życie.
- Świat bez książek zostałby pozbawiony nie tylko metafizyki, ale także przeszłości. (…) Pozbawiony literatury, ogołocony z pamięci i wyobraźni, świat bez książek stałby się prawdopodobnie martwą dziedziną bezrefleksyjnego trwania. Zapewne byłby to również świat, w którym poszukiwanie piękna graniczyłoby z banałem, a kryteria dobrego smaku zostałyby kompletnie zapomniane. Wcześniej czy później musiałoby wówczas dojść do redukcji, a nawet zagłady języka. Bo jakkolwiek komunikacja językowa wydaje się możliwa bez istnienia literatury, to już rozwój języka w podobnych warunkach uległby zahamowaniu.
- Każdy erudyta ma w swojej bibliotece książki na złe dni i są to niemal z reguły dzieła wielokrotnie czytane, przechowywane w ukryciu, rzadko ujawniane światu, a już nigdy nie pożyczane znajomym. Takie tomy nie posiadają oczywiście znaczenia terapeutycznego dla wszystkich czytelników. Ich uzdrawiająca moc, zdolność równowagi ducha, wynika z naszych indywidualnych wyborów i doświadczeń. (…) I choćby dlatego z książkami, które towarzyszyły nam w różnych okresach życia, nie powinniśmy się rozstawać.
- Lektura każdej książki ma w sobie coś z podróży w nieznane. Otwierając tom, którego treść pozostaje dla nas zagadką, stawiamy pierwszy krok w kierunku innego świata. Uwalniamy się od otaczającej rzeczywistości, wyruszamy na poznanie tajemnicy.

Alberto Manguel („Moja historia czytania”):
- Czytania boją się nie tylko reżimy totalitarne. Czytający są prześladowani na boiskach i w szkolnych szatniach, tak samo jak w urzędach i więzieniach. Wspólnota czytelników prawie wszędzie ma reputację dwuznaczną, co wynika ze zdobytego przez nią autorytetu i przypisywanej jej mocy. Coś w relacji zachodzącej między czytelnikiem a książką uważa się za mądre i owocne, ale także ekskluzywne i wykluczające. Być może jest tak dlatego, że widok osobnika zaszytego w kącie z książką w ręku, najwyraźniej obojętnego na zgiełk tego świata, kojarzy się z nieprzenikalną prywatnością, samolubnym okiem i tajemną czynnością uprawianą w pojedynkę.
- Bóg dał nam świat pod dwiema postaciami: natury i książki.
- Czytanie w łóżku dostarcza jednak czegoś więcej niż rozrywki. Stwarza szczególne poczucie prywatności. To czynność egocentryczna, nieruchoma, wolna od zwyczajowych towarzyskich konwencji, ukryta przed światem, a ponieważ odbywa się w pościeli, w sferze kojarzącej się z żądzą i grzesznym lenistwem, ma w sobie posmak rzeczy zakazanych.
- Choć czytelnicy przywłaszczają sobie książkę, kończy się na tym, że książka i czytelnik stają się jednym. Świat będący książką jest pochłaniany przez czytelnika, który jest literą w tekście świata. Powstaje więc kolista metafora, oddająca nieskończoność czytania. Jesteśmy tym, co czytamy. (…).
Intelektualne czytanie odbywa się na powierzchownym poziomie, przyswajamy sobie określone znaczenia i poznajemy określone fakty, równocześnie jednak, niewidzianie i nieświadomie, tekst i czytelnik przenikają się, tworząc nowe poziomy sensu, za każdym więc razem, gdy wchłaniając tekst, sprawiamy, że coś z niego powstaje, pod spodem rodzi się jednocześnie coś jeszcze innego, czego dotąd nie uchwyciliśmy. Dlatego właśnie (…) żadne czytanie nie może być ostatecznym.
- Każda książka zrodziła się z długiego ciągu innych książek, których okładek mogliście nigdy nie oglądać, a o autorach ich nie mieliście pojęcia, ale ich echo rozbrzmiewa właśnie w tej, która trafiła do waszych rąk.
- Czytamy, by dojść do końca, mając na uwadze fabułę. Czytamy, by do niego nie dojść, ze względu na samo czytanie. Czytamy, poszukując jak tropiciele śladów, nieświadomi tego, co nas otacza. Czytamy w roztargnieniu, przeskakując strony. Czytamy z pogardą, z podziwem, nonszalancko, z gniewem, namiętnie, z zawiścią, z tęsknotą. Czytamy, doznając przypływów niespodziewanej przyjemności, nieświadomi, co ją przynosi. (…). Czytamy w powolnych, długich ruchach, jakbyśmy w stanie nieważkości dryfowali w przestrzeni. Czytamy pełni uprzedzeń, złośliwie. Czytamy wyrozumiale, usprawiedliwiając tekst, wypełniając przeoczenia, poprawiając błędy. A czasami, kiedy gwiazdy nam sprzyjają, czytamy z zapartym tchem, przeszywa nas dreszcz, jakby coś lub ktoś „przeszedł po naszym grobie”, jak gdyby jakieś wspomnienie zostało nagle uwolnione z głębin - jakbyśmy nagle rozpoznali coś, o czego obecności nigdy nie mieliśmy pojęcia, albo coś, co niejasno dawało o sobie znać jako mgnienie lub cień, a teraz jak duch pojawia się i znowu się w nas pogrąża, zanim zdołamy się przyjrzeć, a my stajemy się dzięki temu starsi i mądrzejsi.

Daniel Pennac („Jak powieść”):
- (…) podczas większości lektur, które nas ukształtowały, byliśmy nie „za”, lecz „przeciw. Czytaliśmy (i wciąż czytamy) tak, jakbyśmy się przeciwstawiali, wycofywali, stawiali opór. Jeśli to upodabnia nas do buntowników czy wręcz dezerterów, jeśli rzeczywistość na próżno usiłuje nas dosięgnąć pod „urokiem” naszej lektury, jesteśmy buntownikami pochłoniętymi tworzeniem samych siebie, dezerterami zbiegłymi, by obudzić się do życia.
Każda lektura stanowi akt sprzeciwu (…) wobec wszelkich uwarunkowań. Dobrze dobrana lektura ratuje nas przed wszystkimi, w tym również przed nami samymi.
A ponad wszystkim czytamy przeciwko śmierci. (…). A w codziennym życiu jest przecież także książka jako schronienie przed szumem deszczu, cicha magia stronic naprzeciw rytmowi metra (…).
- Książka została przeczytana, ale my wciąż jesteśmy w niej zanurzeni. Samo jej wspomnienie staje się ucieczką dla naszej zadumy. W niej znajdujemy schronienie przed światem zewnętrznym. Udostępnia nam ona punkt obserwacyjny położony wysoko ponad krajobrazem dnia powszedniego. Przeczytaliśmy i milczymy. Milczymy, ponieważ przeczytaliśmy. (…).To, że książki mogą do tego stopnia poruszyć naszą świadomością, a równocześnie pozwolić, by świat stoczył się na samo dno, wystarczy, by zamknąć nam usta.
- (…) nasze najpiękniejsze lektury zawdzięczamy najczęściej bliskiej osobie. I właśnie osobie bliskiej naszemu sercu najpierw się z nich zwierzamy. (…). Jesteśmy zamieszkani przez książki i przyjaciół. Gdy ktoś bliski podsuwa nam książkę do przeczytania, najpierw jego właśni szukamy między wierszami, jego upodobań, powodów, które go pchnęły do włożenia tej, a nie innej książki w nasze ręce, oznak braterstwa. Później tekst nas porywa i zapominamy o tym, który nas weń zanurzył; na tym właśnie polega potęga literatury, że znosi również i to uwarunkowanie.
- Skoro tylko pojawia się kwestia czasu na czytanie, to znaczy, że brakuje ochoty na czytanie. Bo jeśli przyjrzeć się sprawie uważnie, nikt nie ma nigdy czasu na czytanie. (…) Czas na czytanie jest czasem ukradzionym. (Tak samo zresztą, jak czas na pisanie, czy czas na kochanie). Ukradzionym czemu? Powiedzmy, obowiązkowi życia (…). Czas na czytanie, tak jak czas na kochanie, rozszerza czas na życie. (…) Czytanie nie podlega systemowi czasu społecznego, ono jest, podobnie jak miłość, sposobem bycia.
- (…) gdy czyta się z pasją, cegła staje się obłokiem i ulatuje, unosząc nas ze sobą.
- Wielka powieść, która stawia nam opór, niekoniecznie musi być trudniejsza niż inne. Po prostu między nią między nią - żeby była nie wiem jak wielka - a nami - choćbyśmy się uważali za jak najbardziej zdolnych do jej „zrozumienia” - nie zachodzi odpowiednia reakcja chemiczna.
- Przede wszystkim jednak kolejny raz czytamy bezinteresownie, dla samej przyjemności powtarzania, radości rozpoznania, w ramach próby intymności. (…). Ponowne lektury w naszym dorosłym życiu wynikają z tego samego pragnienia: by upajać się tą trwałością, za każdym razem obfitującą w nowe zachwyty.

Jan Parandowski („Luźne kartki”):
- Zamykasz książkę, ale nie zamykaj z nią razem swej duszy. Dokąd ci tak spieszno? Patrz, jak zaczepiona u ostatniej stronicy, twoja myśl wygina się na kształt ścieżki wybiegającej spod lasu. Pozwól jej wyrwać się w pole, zagubić w marzeniach, wychynąć po drugiej stronie horyzontu.

Witold Hulewicz (cyt. wg: Melchior Wańkowicz, „Karafka La Fontaine’a”):
- Masz książkę pożyczoną? To źle. Winieneś sam mieć swoją własną, świeża, nietkniętą i zawartą jak róża nie rozbudzona i pełna tajemnic. I sam karty masz rozcinać, i na każdym słowie razem z uważnymi spojrzeniami zostawiać kapkę duszy. Przeczytasz, powrócisz - będziesz naokoło widział (tylko się tam w tobie coś w takiej chwili poruszy). Zobaczysz, jak po pewnym czasie ta książka cała pachnieć będzie twoją duszą, i ile tam na poecie ponarasta ciebie, i jak jej za nic będziesz chciał pożyczyć byle komu.

Mariusz Maślanka(„Na imię mam jestem”):
- Jak się czyta, to się nie myśli o sobie, tylko wchodzi w inne światy, a w którymś z tych światów można znaleźć zagubionego siebie.
- Czytanie, odkąd sięgam pamięcią, nie było dla mnie przymusem ani antidotum na nudę, bo ja się prawie nigdy nie nudziłem. Czytanie było dla mnie sposobem na życie, ucieczką od szarości, odcięciem się, szukaniem piękna, misterium. Ostatnie zdania książki były dla mnie zamknięciem pewnego świata, wychodzeniem z niego, chwilą refleksji. Potem otwierałem następną książkę, pierwsze zdania były otwieraniem nowego świata, wchodzeniem w ten świat i wchłanianiem jego barw, melodii i aury. Kiedy czytałem, zawsze byłem szczęśliwy. Opowieści nie były o mnie, a ja, czytając je, byłem podglądaczem całego świata.

Pablo Neruda („Wyznaję, że żyłem”):
- Bibliofil, kiedy jest biedny, ma nieskończenie wiele powodów do cierpienia. Książki nie czepiają się jego rąk, raczej odfruwają lotem ptaka, lotem podniebnych cen.

Dacia Maraini („Długie życie Marianny Ucria”):
- Słowa, mówi pisarz, zebrane są przez oczy jak grona z zawieszonej wysoko winnicy, wyciskane przez myśl, która obraca się jak młyński kamień, po czym, przybrawszy płynną postać, rozlewają się i płyną szczęśliwe przez żyły. Czy nie na tym polega boskie winobranie literatury? Razem z postaciami zaludniającymi strony książek przeżywać klęski, spijać cudze myśli, upajać się odbiciem naszej rozkoszy.
- Oderwać się od książki to jak oderwać się od lepszej części swojej istoty.

Carlos Maria Dominguez („Dom z papieru”):
- Często jest mi trudniej pozbyć się jakiejś książki niż zdobyć nową. Tomy przyczepiają się do półek w tym pakcie konieczności i zapomnienia, jakby były świadkiem pewnej chwili w naszym życiu, do której nie powrócimy. Ale podczas gdy tam nadal są, uważamy je za część nas samych. (…). Nikt nie chce stracić książki. Wolimy zgubić pierścionek, zegarek czy parasol, niż książkę, której już nie będziemy czytali, ale która zachowuje w samym brzmieniu tytułu jakąś dawną i być może utraconą emocję.
- Założyć bibliotekę to jak stworzyć życie. Nigdy nie jest to suma poszczególnych książek. (…) To proces, w którym kompletujemy bibliografię, zaniepokojeni wzmianką o jakiejś książce, której nie mamy, zdobywamy ją, pozwalamy się prowadzić do innej.
- (…) nie znam większego szczęścia niż pogrążyć się na kilka godzin w ludzkim czasie, który inaczej byłby na mnie obcy.

Doris Lessing („Martha Quest”):
- (…) są dwa sposoby czytania: jeden pogłębia i intensyfikuje to, czego człowiek jest już świadom, a drugi dostarcza my nowych informacji, podsuwa nowe poglądy, które można wpleść w życie.
Anna Janko („Dziewczyna z zapałkami”)
- Książki to nie są czyjeś rzeczy, to są świadectwa rozumu. Książki, które czytasz, pozwalają zajrzeć ci do głowy i zobaczyć myśli, uczucia, intencje, potrzeby emocjonalne.

Henry Miller („Książki mojego życia”):
- Co sprawia, że książka żyje? (…). Książka żyje dzięki gorącej rekomendacji jednego czytelnika, który ją poleca drugiemu. Nic nie potrafi zdławić tego podstawowego odruchu w człowieku.
- Książka leżąca bezczynnie na półce to zmarnowana amunicja. Książki, podobnie jak pieniądze, muszą być w stałym obiegu. Pożyczajcie i wypożyczajcie do oporu - zarówno książki, jak i pieniądze! Szczególnie jednak książki, ponieważ książki znaczą nieskończenie więcej niż pieniądze. Książka jest nie tylko przyjacielem, ona przysparza nam przyjaciół. Gdy wchodzimy w posiadanie książki z sercem i duszą, jesteśmy bogatsi. A kiedy przekazujemy ją dalej, wzbogaca nas to w trójnasób.
- Książka umarłaby bez entuzjastycznego czytelnika, który w rzeczywistości jest odpowiednikiem autora i bardzo często jego najbardziej utajonym rywalem. Człowiek, który rozgłasza dobre słowo, pomnaża nie tylko życie omawianej książki, ale i sam akt tworzenia. Tchnie duszę w innych czytelników. Wszędzie podtrzymuje twórczego ducha. Dobry czytelnik, podobnie jak dobry autor, wie bowiem, że wszystko wypływa z tego samego źródła. Wie, że nie mógłby uczestniczyć w osobistym przeżyciu autora, gdyby sam nie składał się z identycznej substancji.
- Wiele książek, z myślą o których żyjemy, to książki nigdy przez nas nie przeczytane. (…) Istnieją co najmniej trzy ich kategorie. Pierwsza zawiera te książki, które mamy zamiar przeczytać pewnego dnia, ale najprawdopodobniej nigdy ich nie przeczytamy; druga obejmuje książki, które wedle własnego mniemania powinniśmy przeczytać, i które, przynajmniej część z nich, niewątpliwie przeczytamy przed śmiercią; na trzecią składają się książki, o których się słyszy, rozmawia i czyta, lecz których prawie na pewno nigdy nie przeczytamy, ponieważ najwyraźniej nic nie zdoła zburzyć muru uprzedzeń wzniesionego przeciwko nim.
W pierwszej kategorii znajdują się te monumentalne dzieła, głównie klasyka, do których nieznajomości zazwyczaj wstydzimy się przyznać: księgi, które od czasu do czasu bierzemy do ręki tylko po to, by je odłożyć, z silniejszym niż dotąd przeświadczeniem, że nadal nie sposób ich czytać. (…).
Czasami przypadkowa wzmianka o autorze, którego książek nie czytaliśmy, lub zrezygnowaliśmy z zamiaru przeczytania - powiedzmy, ustęp w dziele pisarza, którego darzymy podziwem, lub słowa przyjaciela, który jest także miłośnikiem książek - wystarczy, byśmy się rzucili na jakąś książkę, przeczytali ją nowymi oczami i uznali za swoją.
- (…) fatalnie mylą się ci, którzy sądzą, że tylko pewne książki, powszechnie uznane za „arcydzieła”, jako jedyne mają moc inspirowania nas i dodawania nam ducha. Każdy miłośnik książek potrafi wymienić dziesiątki tytułów, które są dlań napisane, bo otwierają jego duszę i oczy na rzeczywistość. To nieważne, jak oceniają je uczeni i krytycy, mędrcy i autorytety; dla człowieka, którego poruszyły do głębi, są wspaniałe.
- Obecnie czytamy (tak to widzę) przede wszystkim z następujących powodów: po pierwsze, żeby uciec od samych siebie; po drugie, by uzbroić się przeciw prawdziwym lub urojonym niebezpieczeństwom; po trzecie, żeby „dotrzymać kroku” naszym sąsiadom albo zrobić na nich wrażenie, co na jedno wychodzi; po czwarte, by wiedzieć, co się dzieje na świecie; po piąte, by przyjemnie spędzić czas, czyli zyskać bodźce do większej, bardziej wzmożonej aktywności i pełniejszego istnienia.



(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 3728
Dodaj komentarz
Przeczytaj komentarze
ilość komentarzy: 1
Użytkownik: dot59Opiekun BiblioNETki 15.12.2010 16:10 napisał(a):
Odpowiedź na: Zachęcona forumowym wątki... | dot59Opiekun BiblioNETki
A tu jeszcze "na gorąco" piękne fragmenty wykładu noblowskiego M.V.Llosy:

"Bylibyśmy gorsi, niż jesteśmy, bez dobrych książek, które czytamy. Bylibyśmy większymi konformistami, mniej niespokojni i mniej niepokorni, a duch krytyki, napęd postępu, w ogóle by nie istniał. Podobnie jak pisanie, także czytanie jest formą protestu przeciw niedostatkom życia. Ten, kto w fikcji szuka tego, czego mu brak, mówi, bez wypowiadania tego głośno, a nawet może tego nie wiedząc, że życie takie, jakim jest, nie wystarcza, by zaspokoić nasze pragnienie absolutu, tej podstawy ludzkiej kondycji; że powinno być lepsze. Wymyślamy fikcje, żeby móc przeżyć tych wiele żywotów, które chcielibyśmy mieć, choć mamy zaledwie ten jeden jedyny.

Bez fikcji bylibyśmy mniej świadomi, jak ważna jest wolność, żeby życie dało się żyć, i jakim się staje piekłem, gdy wolność dławi tyran, ideologia czy religia. Kto wątpi, że literatura nie tylko pozwala nam śnić o pięknie i szczęściu, ale i przestrzega nas przed wszelkim uciskiem, niech spyta, czemu wszystkie reżimy, które usiłują kontrolować ludzie życie od kolebki po grób, tak się jej boją, że ustanawiają cenzurę, by ją zdławić, i śledzą podejrzliwie niezależnych pisarzy. Czynią tak, bo wiedzą, jak niebezpieczne są wycieczki wyobraźni w książki, jak groźne stają się fikcje, gdy czytelnicy zestawiają wolność, która je rodzi i która się w nich realizuje, z obskurantyzmem i strachem czyhającymi na nich w prawdziwym życiu.

Wymyślający historie opowiadacze zawsze, choćby o tym wiedzieli lub nie, choćby tego chcieli lub nie, sieją niezadowolenie, pokazują, że świat jest kiepsko urządzony, że życie w fantazji jest bogatsze niż codzienny znój. To ta świadomość i wrażliwość, gdy zapuszczą korzenie, sprawiają, że ludzie nie dają sobą łatwo manipulować i nie przyjmują łgarstwa, które głosi, że za kratami i w towarzystwie inkwizytorów i strażników żyje im się bezpieczniej i lepiej.

Dobra literatura przerzuca mosty między różnymi ludami i ludźmi. Budząc rozkosz, cierpienie czy zdumienie, łączy nas ponad dzielącymi nas językami, wierzeniami, przyzwyczajeniami, obyczajami i przesądami. Kiedy biały wieloryb grzebie kapitana Ahaba w odmętach, serce czytelnika w Tokio, Limie czy Timbuktu zamiera tak samo. Gdy pani Bovary połyka arszenik, Anna Karenina rzuca się pod pociąg, a Julian Sorel wstępuje na szafot, gdy widzimy, że wszyscy mieszkańcy wioski Comala w książce "Pedro Páramo" nie żyją, tak samo wstrząśnięty jest wyznawca Chrystusa, Buddy, Konfucjusza, Allacha czy ateusz; czy nosi marynarkę i krawat, burnus, kimono czy szarawary. Literatura rodzi braterstwo i przyćmiewa granice, które między mężczyznami i kobietami wytyczają niewiedza, ideologie, religie, języki i zwykła głupota."

"Literatura opacznie przedstawia życie, a jednak pozwala lepiej je zrozumieć, połapać się w labiryncie, w którym się rodzimy, błąkamy i umieramy. Daje nam zadośćuczynienie po niepowodzeniach, jakich nam przysparza prawdziwe życie, dzięki niej przynajmniej częściowo odczytujemy hieroglify, jakimi istnienie jest dla ogromnej większości istot ludzkich, przynajmniej dla tych z nas, którzy mamy więcej wątpliwości niż pewników i przyznajemy się do zagubienia wobec transcendencji, losu jednostki i zbiorowości, duszy, sensu lub bezsensu historii, tej i tamtej strony racjonalnego poznania.

". Dlatego nigdy nie dość powtarzać nowym pokoleniom, aż pojmą: fikcja to nie tylko rozrywka i intelektualne ćwiczenia wyostrzające wrażliwość i budzące ducha krytycznego. Fikcja jest nieodzowna, by cywilizacja nadal istniała, odradzała się i zachowywała w nas to, co w człowieku najcenniejsze. Byśmy nie cofali się do barbarzyństwa, jakim jest brak porozumienia, by życie nie sprowadzało się do pragmatyzmu specjalistów: widzą oni głębię zjawisk, ale zapoznają to, co ich otacza, co ich poprzedza i nastąpi po nich. Byśmy nie stali się służącymi i niewolnikami maszyn, które wymyślimy. Bo świat bez literatury byłby światem bez pragnień, ideałów i nieposłuszeństwa, światem automatów pozbawionych tego, co człowieka czyni człowiekiem: zdolności do wyjścia poza siebie, przemiany w drugiego, w innych, lepionych z gliny naszych marzeń.

W wędrówce od pieczar do drapaczy chmur, od gilotyny do broni masowej zagłady, od życia plemiennego do globalizacji fikcje literackie mnożyły ludzkie przeżycia, powstrzymywały ludzi przed popadnięciem w letarg, zapadnięciem się w sobie, rezygnacją. Nic nie siało tyle ciekawości, nie budziło takiej wyobraźni i pragnień jak to zawdzięczane literaturze życie pełne kłamstw dodawanych do tego życia, którym żyjemy, byśmy mogli być bohaterami wielkich przygód, pasji, jakich prawdziwe życie nam nigdy nie da. Kłamstwa literatury stają się prawdami poprzez nas samych, czytelników przemienionych i zarażonych tęsknotami i za sprawą fikcji odrywających się od przyziemnej rzeczywistości.

Literatura, jak czary, które każą nam śnić, że mamy to, czego nie mamy, być tym, kim nie jesteśmy, sięgać niemożliwej egzystencji, w której niczym pogańscy bogowie czujemy się zarazem przyziemni i wieczni, wpaja nam ducha niezgody i buntu kryjącego się za wszelkimi dokonaniami, które pozwoliły ograniczyć przemoc w stosunkach między ludźmi.

Ograniczyć zaledwie, nie położyć jej kres. Bo nasze dzieje będą zawsze dziejami niedokończonymi. Dlatego musimy dalej śnić, czytać i pisać, bo to jest najskuteczniejszy znany nam sposób ulżenia naszej przemijającej kondycji, pokonania robaka czasu i czynienia możliwym tego, co niemożliwe."
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: