Dodany: 27.01.2007 16:15|Autor: verdiana

Książka pod patronatem BiblioNETki


Pamięci mojej Babci
I mojego Dziadka


Mam trudności z „recenzowaniem” (nazwijmy to tak, skoro musimy) opowiadań. No bo jak tu cokolwiek powiedzieć, żeby nic nie powiedzieć? Pół biedy, kiedy opowiadanie jest dobre, zawiera coś więcej niż fabuła, a czytelnicy nie czytają dla fabuły – można wtedy napisać coś rzetelnie, celnie, wprost, można wejść w dialog z czytelnikiem. Ale jeśli zaraz ktoś podniesie krzyk, że „Spoilery!”, to o czym pisać? Trzeba owijać w bawełnę, kluczyć, umizgiwać się do czytelnika i mówić tak, żeby nic nie powiedzieć. Tak nie lubię.

Kiedy postanowiłam pójść na kompromis i opowiedzieć tylko o jednym opowiadaniu, za to naprawdę, okazało się, że nie potrafię. Bo opowiadanie w tej książce mi najbliższe, dla mnie najważniejsze i najsilniej oddziałujące na moje emocje, dotyka świeżego, pulsującego jeszcze bólu. Śmierci. Śmierci najbliższych mi ludzi: Babci i Dziadka, którzy odeszli w listopadzie, jedno po drugim, bo jedno nie umiało żyć bez drugiego, bo nawet po śmierci chcieli być razem, tak jak wcześniej przez całe ziemskie życie.

„Sextelefon” zawiera opowiadanie „Pożegnanie, czyli Koniec”. Opowiadanie bardzo osobiste – i od Jacka wiem, że prawdziwe. Opowiadanie jak autoterapia, jak spowiedź. Opowiadanie o dziadziusiu, który odszedł, o jego ostatniej drodze, o pożegnaniu.

„Niektórzy dziwili się, że nie przyszedłem pożegnać wraz z innymi mojego dziadziusia. Ale ja zrobiłem to specjalnie, gdyż chciałem zapamiętać jego wiecznie żywy uśmiech. Ten uśmiech, z którego znali go wszyscy. Bo to była rzecz dla niego charakterystyczna. Ciągła życzliwość dla świata i ludzi. Przed chwilą, gdy zostałem poproszony o wygłoszenie tych kilku słów na pożegnanie, uświadomiłem sobie, że to była właśnie rzecz, która go wyróżniała. Każdy z nas bywa czasami na kogoś zły, albo ma o coś pretensję. Ale nie on. On zawsze był dla wszystkich miły i nie słyszałem, aby powiedział na kogoś złe słowo. Nawet na starość nie stracił swojej pogody ducha. I takim właśnie chcę go już na zawsze zapamiętać”[1].

Tak samo było z moim Dziadziusiem i z moją Babcią. I tak samo jak narrator, chciałam zapamiętać ich właśnie takich – radosnych, pogodnych, pełnych animuszu, czerpiących z życia najlepsze chwile. I na szczęście nie musiałam przeżywać tego strasznego momentu:

„Jest to moment, gdy wszyscy żegnają się ze zmarłym, który leży w otwartej trumnie. Unikam tego nie z powodu jakiegokolwiek zabobonnego strachu, czy też faktu, że twarz nieboszczyka wzbudza moje szczególne przerażenie. Ja po prostu chcę zawsze zapamiętać tego, który odszedł, z chwil, kiedy był żywy”[2].

To właśnie najważniejsze dla mnie strony tej książki. To opowiadanie będzie mi się już zawsze wiązać z „Sextelefonem”, sprawiając, że „sextelefon” jako tytuł zupełnie nie będzie mi pasował. Ale to nie będzie miało znaczenia. Wybaczam wszystkie błędy, wybaczam akt na okładce[3], wybaczam czcionkę, którą ciężko się czyta – będę wracać do „Pożegnania”. Dzięki temu opowiadaniu autor zyskał w moich oczach jeszcze bardziej ludzki wymiar, stał się autorem czującym i... czułym.

Wybaczcie mi, proszę, tę ekspiację. BiblioNETka objęła patronat nad „Sextelefonem”, Jacek był naszym gościem, dłużej z pisaniem zwlekać nie mogłam, a wciąż jeszcze nic innego napisać nie umiem, wciąż brak mi tchu. Na koniec napiszę jeszcze pokrótce o całym zbiorku.

Jak zwykle, każde opowiadanie Jacka Getnera ma puentę. Wszystkie mają też wciąż te same cechy wspólne, które sprawiają, że pisanie Jacka jest rozpoznawalne: fabuła zawsze jest osadzona w swojskim otoczeniu, a bohaterowie, nawet epizodyczni, mają swojskie imiona, co odbiera im anonimowość, daje za to czytelnikowi poczucie, że to ktoś znajomy, podobny mu; opisywane historie mogą się zdarzyć, i zdarzają się, każdemu, więc i każdy znajdzie w nich coś dla siebie; autor (nie ukrywając, że pisze dla czytelników właśnie) daje czytelnikom to, czego chcą – potoczny i kolokwialny język oraz odpowiedzi na zadane we wstępie pytania, a krótka forma w dobie pośpiechu sprzyja szybkiej lekturze; niektóre opowiadania są zabawne, inne wzruszające, sporo z nich porusza zawsze aktualne sprawy damsko-męskie, ale wszystkie łączy „życiowość”, wszystkie są do zweryfikowania przez doświadczenia własne czytelników. Czytelnicy niewprawieni mogą się dać zmylić: akt na okładce i tytuł w tym przypadku nie mają nic wspólnego z zawartością. Jeśli się spodziewacie opowiadań erotycznych – zawiedziecie się.

„(...) gdy mówię o swoim pisarstwie, bywam niewątpliwie zarozumiały. I choć nawet w tej kwestii mam do siebie pewien dystans, jest to różnie odbierane. (...) Bo czasem naprawdę warto być zarozumiałym”[4].

...czy słusznie? Oceńcie sami.



---
[1] Jacek Getner, „Sextelefon”, Najlepszy Seler 2006, s. 104.
[2] Tamże, s. 102.
[3] Tamże, okładka, Tatiana Pytkowska, „Akt”, olej na desce; bardzo piękny obraz, ale z „Pożegnaniem”, które dla mnie jest sercem tej książki, niemający nic wspólnego.
[4] Tamże, s. 71.

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 2881
Dodaj komentarz
Przeczytaj komentarze
ilość komentarzy: 1
Użytkownik: jakozak 29.01.2007 09:40 napisał(a):
Odpowiedź na: Pamięci mojej Babci I mo... | verdiana
Verdiano, napisałabym dokładnie tak samo. Gdybym potrafiła. :-)
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: