Dodany: 13.11.2010 21:37|Autor: in_dependent

Byt jako byt


Pusto, cicho i pięknie. Bliskość zalewu sprawia, iż w nozdrzach czuć przyjemną wilgoć. A absolutny spokój powoduje, że nawet najsilniejsza psychika poddaje się lekkiemu wariactwu. Dlatego pukam do drzwi. Światełko zauważone już wczoraj dodaje mi otuchy. Szczekanie psów sprowadza jednak na ziemię. Mężczyzna mówi coś niespiesznie, a miękkość jego głosu pozwala się zapomnieć. Chwileczkę, fasola? Czemu by nie? Nie pogardzę garścią fasoli...


Pokolenie

Już na samym początku okazuje się, że ja i bohater "Traktatu o łuskaniu fasoli" zdecydowanie się różnimy. Różnica ta jest dosyć istotna, bo pokoleniowa. Nie wpuściłabym do domu obcego, nie zaproponowałabym mu gościny, nie wdawałabym się z nim w osobistą pogawędkę. Cechuje mnie podejrzliwość stosowna do czasów, w których żyję. Może nieco śmiesznym i niewiarygodnym wydaje się fakt, iż ja i moi rówieśnicy jesteśmy w tak dużym stopniu nieufni, chociaż wychowywani pod kloszem rodzicielskiej opieki przetrwaliśmy czas końca PRL-u, który przecież i tak nie był najstraszliwszy w dziejach naszego kraju. Nasze rumiane buzie przyklejały się do szyb wystawowych, za którymi pełno było klocków lego, ślicznotek Barbie, wytwornych Kenów, superszybkich matchboksów. W takiej rzeczywistości trudno się jednak uodpornić. Podczas gdy my szczęśliwie wybieraliśmy, co chcemy znaleźć pod choinką, Jego pokolenie nie miało drzewka bożonarodzeniowego. Za to mali chłopcy chowali się w ziemiankach, uczyli się, jak przetrwać, do jedzenia mając jedynie surowe kartofle, albo mieszkając w lesie, próbowali znaleźć jak najlepszą kryjówkę przed nalotem bombowym, a z kawałka sznurka potrafili zrobić świetną zabawkę. To dziwne, że to pokolenie, doświadczone tak mocno przez wojnę i późniejszy system socjalistyczny, jeszcze w ogóle potrafi ufać...

Fasola już nie jest dostępna w tych stronach? Ale jednak ją łuskamy, więc zachowało się chociaż te kilka strąków. No tak, to pańska fasola...

Powroty

Starsze pokolenie naznaczone zostało nie tylko przez odejścia - bliskich, normalności, dzieciństwa, ale także powroty. Wydawałoby się, iż po wojnie bohater Myśliwskiego może powrócić do życia, do swojej młodości, ale jednak nie do beztroski. Szkoła, do której trafił, to karna kompania, tam uczył się nie geometrii czy geografii, ale tego, jak przetrwać, czym jest przyjaźń, jak walczyć z niesprawiedliwością i jak poddawać się z godnością. Tam też nabrał umiejętności, które stanowiły później trzon jego dwóch głównych zawodów: elektryka i muzyka.

W dorosłym życiu nasz bohater znowu wraca, znów do młodości - do wspomnień, miejsc, gdzie żył. Powraca nad zalew, patrzy na wodę niegdyś tworzącą wspaniałą rzekę, w której pobliżu mieszkał. Przybywając do kraju, który opuścił i przywołując na myśl dawne dzieje, duma nad swym życiem.
Myśliwski także dokonuje powrotu. W "Traktacie" wraca do czasów wojny, na wieś, do nieco nierealnej, sielankowej rzeczywistości, w której czuje się bezpieczny i pewny siebie. Powraca do wszystkich dawnych, znanych i lubianych elementów swojego autorskiego stylu.

Siedzę i łuskam. Łuskam i siedzę. I słucham. Tak, tak. Wiem, że dobrze mi idzie. Tak, wiem, że moje ręce się do tego nadają. Ale skąd Pan wie? Może mnie Pan skądś zna? Nie? Proszę dobrze się zastanowić.


Nieznajomość nieznajomego

Czy to przypadek rządzi naszą codziennością? Czy przypadek rządzi przypadkowym spotkaniem? Czy to właśnie przez przypadek poznajemy syna człowieka, który w ciężkich czasach omal nas nie zabił, lecz jednak darował nam życie?

Metafizyka u Myśliwskiego przenika wszystko - mały domek nad zalewem, szczekanie psów, zgrzyt myśli bohatera. Pokazuje nam, że życiem rządzą przypadki, ale całkowicie nieprzypadkowe.
Mężczyzny spotkanego na ulicy możemy nie znać. Lub uważać, że go znamy. Wtedy kłaniamy się, uśmiechamy, staramy się być mili i nie dajemy po sobie poznać, że nie pamiętamy, jak ma na imię. Czasami zapraszamy go do domu, chociaż jest właściwie nieznajomym. I może być dla nas kimkolwiek - przyjacielem z dzieciństwa, wrogiem ze szkoły, przypadkowym przechodniem. Może być nawet przestępcą, którego portret pamięciowy widzieliśmy. Nie obchodzi nas to, ciekawość wychodzi na plan pierwszy.

Drugoplanową kwestią jest, czy przybysz nas słucha i czy chce słuchać. Wtedy już na pewno znajdziemy adekwatne wspomnienia, nieco werwy, by je przedstawić i nawiążemy nić porozumienia. Znajdzie się nawet fasola do łuskania czy groch do obierania.

I choć trudno w to uwierzyć, można łuskać fasolę i podczas aktu spowiedzi. Spowiedzi niezbędnej i koniecznej dla człowieka naznaczonego piętnem losu. Z każdym strąkiem, każdym owocem wrzuconym do miski rozłupujemy nasze grzechy, wyłuskujemy to, co dobre i odrzucamy, co złe. Samo wyznanie występków wystarczy. Nie otrzymamy może rozgrzeszenia, nie od razu, ale poczujemy się lepiej. Będziemy wyzwoleni.

Krzyki lamentu i złości zagłuszą psy, a łzy połkną ziarna fasoli. My siądziemy wygodnie, przy zapalonych świecach w tym zabytkowych świecznikach kupionych gdzieś tam daleko, za pierwszą pensję i jeszcze trochę, jeszcze chwilę, jeszcze coś wyłuskamy.

Nie będzie to już przypadek, ale przeznaczenie.



[Tekst opublikowałam wcześniej na swoim blogu]

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 1754
Dodaj komentarz
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: