Dodany: 10.11.2010 11:06|Autor: adas
Lahiri "Tłumacz chorób"
1 Nie przepadam za opowiadaniami.
2 Przeraża mnie dopisek "creative writing" pojawiający się obecnie w każdej w zasadzie biografii w miarę młodego pisarza amerykańskiego.
3 Nazywają mnie literackim antyfeministą! A ja tylko nie wiem, czy pewne kobiece tajemnice nie powinny pozostać tajemnicami.
Ten debiutancki zbiór opowiadań, młodej autorki amerykańskiej, acz indyjskiego pochodzenia, choć urodzonej w Londynie, jest znakomity. Teksty w nim zawarte są dobre, bardzo dobre i świetne. O dziwo najsłabsze jest pierwsze opowiadanie, jakieś takie bez wyrazu, nie oferujące nic odkrywczego. Ostatnie z kolei jest, jeśli nie najlepsze, to na pewno kluczowe w odbiorze "Tłumacza chorób".
Zadziwia precyzja i elegancja z jaką pisze Jhumpa Lahiri. Te opowiadania są dopracowane, to się czuje, ale nie stają się w żadnym momencie suche. Nie opisuje jakichś wielkich tragedii, raczej codzienne życie, ale jak umiejętnie łączy światy. Bo "zwyczajność" w Bostonie to coś innego niż "codzienne życie" w Kalkucie. I w żadnym momencie nie ma się poczucia, że autorka wykorzystuje którąś ojczyznę, czy to "starą" czy "nową". To co pisze to jej prywatny głos w dyskusji o emigracji. Ukazany w formie obrazka z peryferii, bardziej na zasadzie osobistej pamięci, niż traktatu geopolitycznego (taka podmiana, gdy temat triumfuje nad treścią oraz formą, zdarza się i w prozie).
Napisałbym coś więcej o moich ulubionych opowiadankach ("Wizyty pana Pirzady", "Trzeci i ostatni kontynent"), ale wtedy bym stracił z radaru całość. A mimo, że te opowiadania są różne, dzieją się na różnych kontynentach chociażby, to zyskują dodatkowo jako całość.
---
Tłumacz chorób (
Lahiri Jhumpa)
(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.