Dodany: 04.10.2010 19:25|Autor: Sen Endymiona

Jak zostać Brytyjczykiem?


"Lista pana Rosenbluma" to niezwykle ciekawy debiut Natashy Solomons, który – co zaskakujące – w Polsce ukazał się w tym samym czasie co w innych krajach. Już sam ten fakt potrafi zaintrygować czytelnika. Jeśli dodać do tego interesującą graficznie okładkę (wyd. Rebis, 2010), a także naprawdę oryginalną fabułę, można już zacząć uważać, że będzie to doskonała lektura. Ja się nie zawiodłem – historia pana Rosenbluma podbiła moje serce.

Tytułowy pan Rosenblum to niemiecki Żyd, który otrzymuje możliwość przeprowadzenia się z nazistowskich Niemiec do wolnej Anglii razem z żoną i córką. Tak też robi. Zawstydzony swoją przeszłością, stara się zrobić wszystko, by stać zostać jednym z szanowanych angielskich dżentelmenów. W tym celu tworzy listę, do której nieustannie dopisuje kolejne punkty mające mu pomóc stać się prawdziwym Anglikiem. Jego żona, Sadie, jest oburzona jego zachowaniem i próbami dołączenia do obcej społeczności. Sama nie chce zapominać, skąd przybyła i jakiej jest narodowości.

Natasha Solomons stworzyła godną uwagi postać. To właśnie pan Rosenblum nadaje powieści nowy wymiar. Jego barwna osobowość i ciekawe cechy są zdecydowanie atutem powieści. Jego niepowtarzalny charakter i styl bycia zostanie w pamięci czytelników na długo – równie długo, jak zabawne wydarzenia z jego udziałem.

Solomons w swojej powieści zawarła również tematy skłaniające do refleksji. "Lista pana Rosenbluma" opowiada o tym, że nie wolno stracić własnej tożsamości; trzeba pamiętać, kim się jest i skąd się przybyło. To jest myśl przewodnia i jednocześnie morał całej historii. Mówi ona również, że nawet bardzo się starając – tworząc listę, czytając broszury – wpasowywać się w obce środowisko jest to rzecz zbyteczna i niemożliwa. Zawsze pozostaną odruchy czy przyzwyczajenia, których nie możemy z siebie wyplenić, a najlepszym sposobem na uniknięcie tego jest… po prostu być sobą. W książce autorka zawarła jeszcze więcej tego typu tematów, ale pisanie o nich jest równie niebezpieczne jak chodzenie po kruchej warstwie lodu – musiałbym bardzo uważać, żeby nie zdradzić żadnych kluczowych informacji (tudzież – nie wpaść do lodowatej wody)...

Jednak całkowicie bezpiecznie, mając twardy grunt pod nogami, mogę powiedzieć, że książka została świetnie napisana. Powieść, chociaż gruba, jest tak naprawdę krótką historią. Wyśmienitą dla osób niemających czasu, a szukających dobrej lektury. Nie dość, że kartki przewraca się w zawrotnym tempie, to jeszcze nie brakuje miejsc, gdzie można czytanie przerwać. Jest to, moim zdaniem, cecha dobra i zarazem przydatna.

Solomons posłużyła się bardzo ciekawym stylem – czytając ostatnie rozdziały złapałem się na tym, że uśmiecham się lub smucę w zależności od przedstawionej sytuacji. Jest to bardzo rzadkie zjawisko, którego od dawna nie doświadczyłem podczas lektury. Przeżywałem historię bohaterów – czułem się, jakbym był z nimi i obserwował ich poczynania. Myślę, iż jest to chyba wystarczający argument udowadniający oryginalność i szczególny klimat historii Rosenbluma. Możecie spokojnie uznać, że w tym tekście staram się przekazać swoje zdanie: po powieść bezapelacyjnie trzeba sięgnąć – chociażby po to, by przekonać się, czy na wszystkich działa w ten sam sposób...


[Recenzję opublikowałem wcześniej na swojej stronie internetowej]

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 948
Dodaj komentarz
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: