Dodany: 11.09.2010 22:08|Autor: inuitka

Moja pierwsza Rodziewiczówna


Czytałam kiedyś, że Rodziewiczówna i Mniszkówna to pisarki, których książki w wiejskich bibliotekach wypożyczane są najczęściej (przynajmniej jeśli chodzi o polskich autorów). Mówiła o tym z żalem i niezadowoleniem pewna badaczka, która zajmuje się problemem czytelnictwa w Polsce. Wywnioskowałam stąd, że książki tych pań to musi być straszne badziewie. Przypomniałam sobie przedwojenną ekranizację "Wrzosu" i "Trędowatej" i pomyślałam, że pewnie badaczka miała rację. Przypomniałam sobie również jakiś fragment z "Książek Najgorszych" Barańczaka, w którym, komentując czyjeś koszmarne błędy stylistyczne, stwierdził, że i tak daleko mu do Rodziewiczówny. I podsumowując to wszystko, doszłam do wniosku, że koniecznie muszę przeczytać cokolwiek autorstwa tych pań. Ot tak, dla śmiechu.

Mniszkówna jeszcze przede mną, ale Rodziewiczównę mam już za sobą. Kiedy zobaczyłam jej książki na dworcowym straganie, nie mogłam się powstrzymać od zakupu. Starszy pan, który wtedy do mnie zagadał, powiedział, że to wcale nie jest takie złe, że on zna wykształconych ludzi, którzy czytają Rodziewiczównę, że dużo w tych książkach mowy o polskości i wartościach, a jeśli chodzi o Mniszkównę, to tam faktycznie tylko o miłości.

Starszy pan z dworca miał rację. Nie wiem, czy nawet w pięciu procentach "Barbara Tryźnianka" jest tym, czego się spodziewałam. Wszelkie romanse i namiętności mieszczą się w jednym fragmencie, który wydawca umieścił na tylnej okładce celem zachęcenia czytelników. Jest to raczej powieść obyczajowa. Głównym bohaterem jest Tomek Gozdawa, młody mężczyzna, który życie traktuje jak niekończącą się zabawę. Pochodzi ze szlacheckiej rodziny, którą szczerze gardzi i traktuje tylko jako źródło pieniędzy. Rodzina żyje ponad stan, licząc na rychłą śmierć stryja i spadek, który pozwoliłby im wyjść z długów. Stryj jednak na swojego spadkobiercę wyznacza tylko Tomka, w dodatku pod warunkiem, że ten w przeciągu dziesięciu lat z lekkoducha i hulaki zmieni się w człowieka. Czy po tym czasie chłopak wart jest spadku, oceni tytułowa Barbara Tryźnianka. Losy rodziny zaczynają się komplikować, zabawa kończy się i chłopak musi nauczyć się żyć i brać na siebie odpowiedzialność za ludzi, z którymi połączył go los.

Książka całkiem dobra. Pomysł ciekawy, dużo się dzieje, da się polubić głównego bohatera. Koszmarem są za to bohaterowie żyjący w skrajnym ubóstwie - wszyscy nad wyraz szlachetni, pracowici i honorowi. Najwięcej agresji wzbudzała we mnie rodzina dobrych a nieporadnych Remiszów. Szlachta jest natomiast zupełnym przeciwieństwem biednych - to po prostu banda pustych nierobów. Zatem bardzo tendencyjnie. Ciekawy jest obraz wielokulturowej Polski pełnej Żydów i Niemców. Możemy nawet poznać ówczesne stereotypowe poglądy na ich temat ("Była to typowa para Szwabów-parweniuszów, żyjących skromnie, zapracowanych od rana do wieczora..."*). Niestety, prawdą okazały się błędy stylistyczne, o których pisał Barańczak. Ale i tak wszelkie rekordy biją dialogi, w których Rodziewiczówna gubi się w używaniu myślników i czasem trzeba się poważnie zastanowić, zanim dojdzie się, kto właściwie co mówi. Dziwię się, że wydawca nie zdecydował się tego poprawić.

Odniosłam wrażenie, że po 2/3 książki autorka nie wiedziała już, jak pociągnąć historię, a i samo zakończenie wydaje się dosyć wymuszone i zupełnie znikąd. Przez powieść przewija się mnóstwo postaci i wątków, z którymi zapoznajemy się bliżej tylko przez chwilę, a potem słuch o nich ginie i na ich miejsce pojawiają się nowe. Wszystko wydaje się jakby niedokończone i niepomyślane do końca. Pomysł wyjściowy jest dobry, ale chyba autorka nigdy nie miała całkowitego zarysu tej historii. Bardzo jestem ciekawa, jak ta książka wypada na tle pozostałych powieści Rodziewiczówny i pewnie kiedyś się o tym przekonam. Dla mnie jest to książka na czwórkę. Niewymagająca, interesująca i dość lekko się ją czyta. Przyznam, że jestem mile zaskoczona, bo okazała się zupełnie inna i lepsza, niż się spodziewałam.



---
* Maria Rodziewiczówna, "Barbara Tryźnianka", Wydawnictwo Dolnośląskie, 1991, s. 94.

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 1306
Dodaj komentarz
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: