Podróż w głąb cierpienia
Nowa książka Herty Müller jest zarazem jej najstarszą książką, bo Wydawnictwo Czarne zdecydowało się wydawać jej powieści od najnowszej. I chyba dobrze się stało, że po lekturze sześciu książek tej wielkiej pisarki teraz mogłem przeczytać teksty głęboko osadzone w dzieciństwie, którego traumę, specyfikę i klimat łatwiej mi zrozumieć znając już Müller bardzo dokładnie.
"Niziny" są zbiorem piętnastu opowiadań koncentrujących się na okresie pobytu autorki w rodzinnym domu, na wsi. Tytułowy tekst jest najdłuższy, jest także kluczem do zrozumienia całości zbioru. Widziany oczyma dziecka świat jest miejscem pełnym niepokoju, zła i smutku. Traumatyczne dzieciństwo przedstawiane jest w taki sposób, że chwilami przy czytaniu przechodzą ciarki. Dominujący, szorstki i nieprzyjemny ojciec, podległa mu całkowicie, zapracowana matka, apodyktyczna babcia i dziadek, który żywy wydaje się być tylko w sensie fizycznym. Cała galeria przerażających postaci na tle równie przerażającego i wywołującego niemy krzyk na ustach otoczenia zapadłej wioski, znajdującej się z dala od cywilizacji, żyjącej własnym, dziwacznym i skomplikowanym rytmem.
Müller ma dar pięknego pisania o okrutnych sprawach, dar nadawania słowom i frazom nowego znaczenia, dar ukazywania okrucieństwa w finezyjny i bardzo elegancki sposób. Opowiadaniom z piekielnego dzieciństwa brak jeszcze dojrzałości i magii późniejszych powieści, niemniej jest to proza tak plastyczna i introwertyczna, że chwilami ma się wrażenie pełnego bycia we wnętrzu świadomości Müller. "Niziny" mocniej dotykają konkretu, język bardziej opisuje, niż tworzy, a całość stanowi makabryczną podróż do wnętrza skrzywdzonej fizycznie i psychicznie dziewczynki, która wybucha swym dziecięcym szlochem na kartkach opowieści pisanej przez dojrzałą kobietę. Kobietę, której wrażliwość i wewnętrzny ból przygnębiają i zachwycają zarazem.
(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.