Dodany: 27.12.2006 00:53|Autor: kocio
Podróże z myśleniem
Michał Heller jest bohaterem pewnego wspomnienia z roku 1970. Gdy zapytano go o to, jak chciałby, żeby się do niego zwracać - "księże" czy "doktorze" (obecnie jest profesorem) - odpowiedział: "Michał jestem"*. To zachowanie jest dla niego niezwykle charakterystyczne. Będąc księdzem, który znał się między innymi z Tischnerem, a zarazem wziętym naukowcem, zajmującym się podstawowymi problemami fizyki, pozostał daleki od dogmatyzmu. Mam nawet wrażenie, że przebywanie na granicy świata wiary i świata wiedzy dobrze mu służy, bo przysparza okazji do nietuzinkowych refleksji.
Nie chcę jednak sugerować, że podejście Hellera da się zredukować do tego niezwykłego połączenia ról. Patronem jego poszukiwań jest życzliwa ciekawość wobec świata. Heller przede wszystkim widzi pewne interesujące zjawiska czy zagadnienia i dopiero przygląda się im dociekliwie pod różnymi kątami - także nauki i religii. Fascynuje go to patrzenie na tyle, że nie bierze się już za obronę szańców tych czy innych przekonań.
Żywioł walki jest mu nieznany do tego stopnia, że opisując telewizyjną dysputę na temat istnienia Boga ze znanym zoologiem Dawkinsem, aktywnym ateistą, mówi o niej jak obserwator, a nie uczestnik. Pomija całą temperaturę sporu, czuje się wręcz rozczarowany prymitywnością argumentów przeciwnika, a na koniec notuje krótką, nieoficjalną wymianę uwag z adwersarzem, także dużo o nim mówiącą. Heller stwierdził mianowicie, że różnica między nimi sprowadza się w gruncie rzeczy do gramatyki: Dawkins mówi o "racjonalności", a on sam - o "Racjonalności". I Dawkins przyznał mu w tym właściwie rację**...
"Podróże z filozofią w tle" powstały głównie z zapisków z podróży. Podziwiam energię i jasność umysłu, która pozwala Michałowi Hellerowi pisać takie rzeczy w czasie "pomiędzy" - zwykle przecieka on przecież między palcami. Teksty z tego zbiorku dają satysfakcję ze spotkania z prawdziwym humanistą (sic!) - zarówno pod względem szerokości zainteresowań, jak i języka. Ten humanizm to jego trzecia twarz, nie ma tylko na jego poparcie kolejnego tytułu przed nazwiskiem.
Przyjemnie jest słuchać swobodnie błądzących, frapujących refleksji Hellera. Czasami problemy, o których mówi, są trudniejsze, ponieważ oczywiście nie wszystko da się uprościć, ale duch świadomego popularyzatora jest w książce cały czas obecny. Jeden z gorętszych wątków dotyczy właśnie macoszego traktowania "twardej" nauki jako czegoś oddzielnego od kultury. Na to ksiądz profesor nie chce się zgodzić: "Nasze media uległy zadziwiającej praktyce: treści popularnonaukowe (z zakresu nauk ścisłych i przyrodniczych) umieszczają w programach edukacyjnych, starannie separując je od tak zwanych programów kulturalnych. Nauki humanistyczne są częścią kultury, ale nauki ścisłe i przyrodnicze nie! To prawda, że istnieje pewien rodzaj popularyzacji, który tylko edukuje, ale dobra popularyzacja i edukuje, i wzbogaca kulturę"***.
Obcowanie z tą książką, mimo że wymaga nieco uwagi, sprawia dużą przyjemność i jest bardzo nietypowym doświadczeniem. Wciągająca, a jednocześnie kojąca lektura dla ciekawych świata inteligentów, niekoniecznie katolików. Jej fragmenty pochodzą z różnych lat, ale wydaje się, jakby pisała je wciąż ta sama, niezwykle młoda duchem osoba. Także sądząc po fotografiach można odnieść wrażenie, że mamy do czynienia z krzepkim 50-latkiem, podczas gdy książka powstała na 70 urodziny autora...
---
* Michał Heller "Podróże z filozofią w tle", Znak, 2006, s. 82.
** Por. tamże, s. 108.
*** Tamże, s. 138.
(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.