Dodany: 21.12.2006 10:42|Autor: Emeczka

Witkacy = Człowiek


Nie lubię Witkacego. Był dziwnym człowiekiem. Tworzył dziwne rzeczy. Jego pisarstwo jest dla mnie bardzo ciężkostrawne. Nie rozumiem, dlaczego dzieci w liceum katują jego utworami. Dlaczego studenci filologii polskiej muszą koniecznie znać jego twórczość. Sama musiałam przez nią przebrnąć na studiach, mocno to odchorowałam. Z nudy. Z niezrozumienia. Ze zniecierpliwienia.

Choć muszę przyznać, że moje pierwsze zetknięcie się z Witkacym i jego dramatem wcale nie było aż tak traumatyczne. W liceum moi rówieśnicy, przy okazji którychś tam z kolei Konfrontacji Teatralnych, wystawili "Szewców". Bawiłam się na tym przedstawieniu wyśmienicie. Naprawdę świetnie poradzili sobie z tą sztuką. Ale potem same teksty, sama osoba twórcy szalenie mnie zniechęciły do dalszego zapoznawania się z nim i z jego dziełami. Aż któregoś dnia koleżanka przeczytała mi fragment listu Witkacego do żony... Już dawno się tak nie uśmiałam.

Jakiś czas później pożyczyłam zbiór listów Witkacego. Długo musiały czekać na swoją kolej. A bo Sarah Waters i jej wiktoriańska Anglia, a bo Jastrun ze swoimi felietonami, a bo cały szereg innych książek, które wciskały się - czasem nieproszone - w kolejkę. Aż wreszcie Witkacy... Troszkę się obawiałam, pomna mojej niechęci do tego autora, że nie będę w stanie przeczytać jego listów, że będzie tak samo niezrozumiały jak, na przykład, w swoich dramatach. I muszę przyznać, że po raz kolejny się rozczarowałam, ale bardzo przyjemnie.

Witkacy może i był bardzo trudną osobowością, ale za to jaką barwną. I mimo swego malkontenctwa, mimo częstych stanów depresyjnych, był niesamowicie dowcipnym człowiekiem. Ktoś może postukać się w głowę. Gdzież ja się tam w ogóle dowcipu, humoru dopatrzyłam. A on jest! Mocno zakamuflowany, złośliwy. Przez to dla mnie tak cenny. Naprawdę nie raz, nie dwa uśmiechnęłam się, czytając jego listy do Jadwigi: czy to o historii z bąkiem, czy to o jego zdaniu na temat siebie samego, czy to o jego kolejnych próbach pozbycia się nałogów. Ktoś może też powiedzieć, że to, o czym pisał Witkacy, nie przystoi tak cenionemu artyście (ale czy był ceniony?), że to nic innego, jak bezcelowe kręcenie się zagubionego w klatce zwierzątka.

A ja właśnie przez wzgląd na to, o czym pisał, przez to, że okazał się zwykłym człowiekiem, pochłoniętym swoją pracą, walką z nałogami, trudnym uczuciem do żony, człowiekiem, który nie bał się nazywać rzeczy po imieniu, który wreszcie swoje frustracje, emocje opisywał językiem łatwym, może nieco chaotycznym, ale przystępnym w odbiorze dla zwykłego szaraczka, przez to wszystko właśnie polubiłam tego rozchwianego emocjonalnie mężczyznę. Wydaje mi się, że Witkacy, tak bardzo odsłaniając się przed żoną, dał się jej poznać całkowicie. A tym samym dał się poznać nam, ze wszystkich możliwych stron.

Poza tym listy do Jadwigi to nie tylko kronika (po)życia małżeńskiego Witkiewiczów, to również ważny dokument czasów, dużo wnoszący do wiedzy o Witkacym jako twórcy, przyczyniający się do poznania jego otoczenia, kręgów, w jakich się obracał. Listy opatrzone mnóstwem przypisów, komentarzy są naprawdę nieocenionym źródłem wiedzy o kulturze, sztuce i ludziach początku XX wieku. Umieszczenie przypisów na końcu zbioru jest nieco kłopotliwe. Ale da się i to przeżyć. Natomiast bardzo ciekawa, niejako uzupełniająca cały zbiór listów, jest nota Janusza Deglera o Witkacym, o Jadwidze, o listach. To naprawdę fascynująca lektura, do której gorąco zachęcam zwłaszcza wszystkich wielbicieli Witkacego, ale nie tylko ich.

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 2321
Dodaj komentarz
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: