Dodany: 13.12.2006 21:57|Autor: Mantra
Paluszki z marchewki w garść!
Kiedy kupiłam tę książkę, byłam pod silnym wpływem programu telewizyjnego, w którym autorka pomagała brytyjskim rodzinom diametralnie zmienić sposób odżywiania, ucząc przyrządzania nowych potraw i dostarczając nieznanych im wcześniej smaków ("Jesteś tym, co jesz"). Krótkie odcinki, kończące się zazwyczaj sukcesem podejmujących dietę, wywarły na mnie takie wrażenie, że pomyślałam, iż sama mogę spróbować czegoś nowego. Podkreślam jednak, nie dążyłam do odchudzania się, ale do innowacji w monotonnym odżywianiu.
Wbrew tytułowi, książka nie składa się wyłącznie z przepisów kulinarnych. W pierwszych trzech rozdziałach możemy przeczytać o filozofii odżywiania się stosowanej przez Gillian McKeith (wskazówki mówiące o odżywianiu, mitach związanych z dietami, poruszające aspekty psychologiczne nowej diety i odchudzania), poddać się testowi - na ile zdrowo się odżywiamy i jak zorganizować siebie i swój świat w nowym sposobie odżywiania. Dużym plusem jest spis ziół, warzyw i owoców z krótkim opisem ich właściwości.
"Jesteś tym, co jesz: Książka kucharska" została wydana na kredowym papierze, ma mnóstwo kolorowych stron i fotografii, co nadaje jej albumowo-prezentowy charakter. W książce możemy znaleźć zdrowe i smaczne (jak zapewnia autorka) przepisy na soki, koktajle, zupy i dania główne. Ogromną zaletą jest prostota przepisów - są szybkie i zazwyczaj łatwe w przygotowaniu.
Zdjęcia potraw wyglądają apetycznie, a przepisy czyta się z zainteresowaniem - zwłaszcza w księgarni, gdy ma się czas jedynie na jej pobieżne przestudiowanie. Książka jest przystosowana do angielskich realiów i przyrządzanie wielu potraw zawartych w tej książce w polskich realiach jest praktycznie niemożliwe. Po pierwsze dlatego, że niektórych produktów po prostu u nas nie ma, a po drugie dlatego, że ceny niektórych wymyślnych produktów są bardzo wysokie. Wielu składników do naszych superpotraw nie zakupimy w osiedlowym sklepie spożywczym (jak na przykład tofu, endywii czy pasty miso). Podejrzewam, że problemem będzie znalezienie ich nawet w hipermarkecie. Rozwiązaniem być może byłby sklep ze zdrową żywnością, ale jest to na pewno kłopotliwe rozwiązanie, gdy w grę wchodzą codzienne zakupy. Oczywiście z dodatków takich jak nasiona konopi czy syrop ze słodu jęczmiennego możemy zrezygnować, ale nie daje nam to pewności, czy nie zepsujemy w ten sposób potrawy. Nie policzyłam dokładnie, ile przepisów można zastosować, korzystając z dostępnych w małych miasteczkach produktów, ale z pewnością nie stanowią one większości. Dlatego odradzam zakup książki osobom, które zaopatrują się w małych sklepikach, gdzie po prostu nie ma potrzebnych składników. Nie znaczy to, że w książce nie ma klasycznych dla Polaków przepisów, jak barszcz czy grochówka, ale są one, niestety, nieliczne. Nie chcę jednak umniejszać wartości książki z uwagi na jej niedostosowanie do realiów biedniejszego kraju, bo znaleźć w niej można wiele świetnych i zdrowych, wartych zapamiętania przepisów. Również sposobowi odżywiania się propagowanemu w książce należą się gromkie brawa. Więc może po jej przeczytaniu zamienimy drugośniadaniowego batona na paprykę, jabłko lub marchewkę?
(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.