Dodany: 08.12.2006 22:27|Autor: Magda_lena16

Powieść-legenda!


"Przeminęło z wiatrem" pokochałam od momentu, w którym po raz pierwszy obejrzałam film o tym samym tytule z Clarkiem Gable i Vivien Leigh w rolach głównych. Zaintrygowana, przejęta, momentami szczerze wzruszona - postanowiłam sięgnąć po powieść Margaret Mitchell.

Miałam szczęście. Na 16 urodziny rodzice sprezentowali mi trzy tomy wyżej wymienionego dzieła. Nie muszę chyba mówić, jak wielką sprawili mi tym niespodziankę. Niemal natychmiast zabrałam się do lektury, stwarzając w wyobraźni barwny opis wydarzeń roku 1861.

Scarlett O'Hara to córka zamożnego plantatora bawełny z Georgii. Nie jest typem klasycznej piękności, jednak wrodzony wdzięk i pogoda ducha sprawiają, że otoczona jest tłumem wielbicieli. Serce dziewczyny bije dla pewnego melancholijnego intelektualisty - Ashleya Wilkesa. Mężczyzna jednak zaręcza się z Melanią Hamilton - typową szarą myszką, która nie wyróżnia się ani urodą, ani dowcipem, ani (w mniemaniu rywalki) ciekawą osobowością. Scarlett nie należy jednak do osób, które zwykły długo płakać nad raz rozlanym mlekiem - chcąc zrobić ukochanemu na złość, wychodzi za mąż za brata Meli - Karola, który wkrótce umiera na zapalenie płuc. Młodej wdowie nieprzeznaczona jest jednak długa żałoba i samotność...

Losy Scarlett śledziłam z niesłabnącym zainteresowaniem. Podziwiam szczerze Margaret Mitchell za to, że potrafiła stworzyć postaci tak oryginalne i wyraziste, iż wydawać by się mogło, że istnieją one naprawdę. O'Hara nie jest ani delikatną panienką, ani subtelną, wrażliwą, zwracającą uwagę na niuanse damą. To kobieta twarda, silna, momentami nawet bezwzględna. Jej postępowanie wzbudza kontrowersje, jednak samej bohaterki nie sposób po prostu nie lubić. Scarlett jest osobą, którą szczerze podziwiam. Przy jej zaradności, odwadze i energii blednie to, że często działa z nieczystych pobudek.

Kolejną zasługującą na uwagę postacią jest kapitan Rett Butler, który, odkąd po raz pierwszy zetknęłam się z dziełem Mitchell, stał się moim ideałem mężczyzny. To człowiek mądry, dostrzega wady świata, w którym żyje, nienawidzi obłudy, drwi sobie z konwenansów. Pod cynicznym uśmiechem i chłodnym spojrzeniem skrywa wrażliwe serce, gotowe do wielkiej, żarliwej miłości. Nie boi się niczego, poza odrzuceniem ze strony kobiety, którą obdarzył prawdziwym uczuciem. Drwi z patriotyzmu południowców, jednak sam w pewnym momencie zaciąga się do wojska, także chcąc walczyć dla "Sprawy". Z niejaką wyższością spogląda na resztę świata, ale szanuje i podziwia osoby, które w życiu kierują się szlachetnością i bezinteresownie niosą pomoc potrzebującym.

Równie dokładnie można scharakteryzować Melanię, Ashleya, Mammy, Gerarda O'Harę, Ellen, Zuelę, Willa, Franka Kennedy'ego... Każda postać, która przewija się przez stronice powieści ma w sobie jakąś iskierkę, która nadaje jej oryginalnych barw, czyni żywą i nieśmiertelną. Margaret Mitchell stworzyła niejako wspaniałą kolekcję różnorodnych wzorców psychologicznych. Mela jest prawdziwym kryształem, zbiorem wszelkich cnót. Ashley to niezaradny romantyk, zamykający się w świecie własnych idei i wyobrażeń, od Mammy zaś bije iście rodzicielskie, można nawet powiedzieć "babcine" ciepło.

"Przeminęło z wiatrem" to jednak nie tylko zawiły wątek uczuciowy. Tłem dla losów Scarlett O'Hary jest przecież wojna secesyjna. Ilekroć teraz w telewizji bądź też podczas lekcji historii pada ów termin, przed oczami staje mi scena rozgrywająca się w Dwunastu Dębach. Młodzi, można rzec - narwani południowcy cieszą się z wypowiedzenia wojny, z optymizmem patrzą w przyszłość, są pewni zwycięstwa.

Dla niektórych "wojna" jest pojęciem, które kojarzy się głównie z udowodnieniem swego bohaterstwa. Inni, jak na przykład Scarlett - w ogóle się nią nie interesują. W 1861 roku nikt jednak tak naprawdę nie wiedział, co owo złowrogie słowo oznacza. Margaret Mitchell w bardzo plastyczny sposób odmalowała losy walk między Północą i Południem. Optymistyczne poglądy południowców nie zakładały przecież kilku lat starć na froncie, biedy, głodu, niewyobrażalnych cierpień fizycznych i upokorzeń. A był to wszak dopiero początek...

Książkę Margaret Mitchell szczerze wszystkim polecam. I niech nikogo nie zraża objętość powieści, ponieważ (jak już wiele innych osób przede mną zdążyło zauważyć) "połyka" się ją błyskawicznie. Przy okazji uzupełnia się też swoją wiedzę licznymi ciekawostkami historycznymi.

Zachęcam także do obejrzenia filmu, który sprawił, że zainteresowałam się powieścią "Przeminęło z wiatrem". Do tej pory Scarlett O'Hara ma dla mnie postać Vivien Leigh, a Melania Hamilton - Olivii de Havilland. Niezapomniana pozostaje również kreacja Hattie McDaniel, czyli Mammy.

Chociaż i nasz świat, i nasze idee kiedyś być może także czeka zagłada, książka Margaret Mitchell pozostanie dla mnie na zawsze niezwykłym obrazem bohaterstwa, namiętności i nadziei, gdyż zgodnie ze złotą myślą Scarlett O'Hary: jutro też jest dzień...

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 22632
Dodaj komentarz
Przeczytaj komentarze
ilość komentarzy: 2
Użytkownik: --- 10.12.2006 01:47 napisał(a):
Odpowiedź na: "Przeminęło z wiatrem" po... | Magda_lena16
komentarz usunięty
Użytkownik: kamla 27.12.2008 20:27 napisał(a):
Odpowiedź na: "Przeminęło z wiatrem" po... | Magda_lena16
Nie zgodzę się z tym, że tego arcydzieła można nie lubić. Może nie do końca dzieła, co głównej bohaterki. Niestety, nienawidziłam Scarlett, bo dla mnie była naiwną kokietką, a potem wyrafinowaną krętaczką. Ja co najmniej przez 2 miesiące powtarzałam, że kocham Retta i byłam wściekła na Scarlett za jej postepowanie. Masz rację, że Scarlett jest kobietą bezwzględną, ale nie chwilami. Dla mnie to ona wszystko robiła po namyśle, dla jej dobra, niszcząc innych. Zawsze było mi szkoda Meli. I Ashleya też. Tylko, że z całkiem innych powodów. Mela była cały czas oszukiwana, broniła Scarlett, była jakby niewinną młodą dziewczyną złożoną na ofiarę przez Scarlett. Ile razy jej pomagała! A Scarlett nie potrafiła tego docenić. Dopiero po jej śmierci... Popłakałam się na tym momencie. Ashley dla mnie był niezdecydowanym gamoniem. Dobrze, że się nie ożenił ze Scarlett, dobrze, że wybrał Melę, ale z drugiej strony nie potrafił docenić Meli i kochać jej tak, jak na to zasługiwała. A w ostatnich momentach, pomimo gniewu na Scarlett, miałam nadzieję, że ona dobiegnie do Retta. Zakończenie pozwala rozwinąć się naszej wyobraźni. Jakkolwiek ostatno dorwałam "Zaginioną Wyspę" i dowiedziałam się coś niecoś o Mitchell, to i zaczęłam rozumieć postępowanie Scarlett. I wydaje mi się, że Scarlett i Margaret mają wiele ze sobą wspólnego. Nie wiem czy autorka zrobiła to celowo, ale to jeszcze bardziej pociąga do myślenia, a przy okazji też wiele rzeczy wyjaśnia.
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: