...
Przeczytałem w Internecie, iż "powstała" męska wersja Katarzyny Grocholi. W te pędy więc szperać począłem, aż znalazłem fragmenty jedynej, póki co, książki tegoż autora. Fragmenty przeczytawszy, łzy śmiechu ukradkiem ocierając z polików, zakupiłem nową książkę, licząc na co najmniej taką zabawę, jak przy "Nigdy w życiu".
Książka zakupiona, przeczytana, włożona w regał. I co? I nic. Właśnie to przychodzi mi na myśl po przeczytaniu "Imprezy".
Po pierwsze, porównanie z Grocholą jest zdecydowanie na wyrost - u rzeczonej autorki cynizm i frustracja nie przebijają z każdej stronicy, gdzieś spomiędzy literek. Nawet sytuacje wywołujące śmiech czy choć uśmiech na twarzy czytelnika nie są w stanie wynagrodzić "czarnowidztwa" bohatera, a tym samym i autora.
Po drugie, bardzo dobra książka to taka, której treść, wnioski z niej płynące, czy choćby jakieś konkretne sytuacje zapadły czytelnikowi w pamięć, a już na pewno tym mianem obdarzyłbym dzieło, do którego chętnie bym wracał. Z "Imprezy" nie wynika nic, książka kończy się w sposób jasny i na wskroś przejrzysty. Marcin Jaskulski nie pozostawił żadnego pola do popisu wyobraźni czytelników, co do joty określając przyszłość każdego z bohaterów - także tych mało znaczących, pojawiających się na kartach książki sporadycznie.
Podsumowując, książkę czyta się sprawnie, łatwo, prosto, nie wymaga wgłębiania się w tekst - jeśli ktoś lubi lekturę prostą, łatwą i przyjemną - w sam raz na leniwe popołudnie spędzane na plażowym kocyku :).
(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.