Dodany: 08.12.2006 02:21|Autor: tjombka
Recenzja
Choć napisana przez twórcę kojarzonego z głównym nurtem polskiego fantasy - powieść Andrzeja Sapkowskiego „Narrenturm” nie może być jednoznacznie zaklasyfikowana do tego gatunku. Perypetie głównego bohatera – Reynevana z Bielawy – przywodzą na myśl bardziej losy Baudolina – postaci stworzonej przez Umberto Eco, czy dużo wcześniejszego Jakuba Rożenka z „Gospody pod Królową Gęsią Nóżką” Anatola France’a, niż przygody Wiedźmina - najpopularniejszej postaci pisarza.
Zwabieni nazwiskiem, miłośnicy „krwawych jatek” w stylu „Sagi o wiedźminie”, mogą poczuć się rozczarowani powieścią, bowiem zostały one w dużym stopniu wyparte przez dywagacje na temat kultury, błyskotliwe popisy erudycji oraz łacińskie sentencje, których mnóstwo można znaleźć w książce (na szczęście dla większości – z przypisami). Z drugiej strony, czytelników oczekujących od książki subtelnych przeżyć kulturowych odstraszy z pewnością olbrzymia dawka „głupkowatego” dowcipu, którego ton oscyluje pomiędzy lekkim żartem, rubasznością i całkowitą obscenicznością. Obsceniczność nie omija nawet symboli narodowych. W powieści znajdziemy na przykład cały rozdział o leczeniu z gazów Zawiszy Czarnego. Uderzać może też dosadny - specyficzny dla Sapkowskiego język:
„Psu w dupę – powtórzył Szarlej, modulując głos jak kaznodzieja[1]”.
Lektura wymaga więc zarówno doskonałego obycia w kulturze jak i do tej kultury olbrzymiego dystansu.
Jeśli spełniamy te czytelnicze wymagania i sięgniemy po powieść, zostaniemy zanurzeni w rzeczywistości średniowiecznego Śląska, ze wszystkimi tego konsekwencjami. Do końca niewykształcone poczucie narodowości, które ewokuje fabuła, tworzy specyficzny dla średniowiecza klimat „tygla kulturowego”, w którym mieszają się nierozdzieleni wyraźnymi granicami Ślązacy, Niemcy i Polacy.
Zważywszy na bliskość w czasie pierwszego wydania książki z negocjacjami akcesyjnymi, a w konsekwencji wstąpieniem Polski do Unii Europejskiej, widać ewidentne aluzje do współczesnych wydarzeń politycznych, które w poprzednich powieściach Sapkowskiego raczej się nie pojawiały (a przynajmniej nie w takim natężeniu). Zawierają je nawet abstrakty rozdziałów:
„rozdział dziewiętnasty, w którym nasi bohaterowie trafiają w Ziębicach na bardzo europejski turniej rycerski. Dla Reynevana zaś, kontakt z Europą okazuje się bardzo przykry. Ba, bolesny nawet ”[2].
Średniowiecze Sapkowskiego poza odniesieniami do współczesnej polityki wypełnione jest znaną ze świata „Sagi o Wiedźminie” kompilacją i próbą ożywienia baśni i podań, jak np. Łysa Góra z sabatem czarownic. Pokrętnie pojmowaną wiarą, egzorcyzmami działającymi w zaskakujący sposób, czy tytułową nie całkiem przenośnie rozumianą wieżą głupców.
Z tak naszkicowanego świata stopniowo wynurza się trójka głównych bohaterów powieści: Reynevan, Szarlej – podobny do Jaskra z „Sagi o Wiedźminie”, Samson zwany Miodkiem – zupełna nowość – wcielenie osoby z innego świata, które dokonało się wskutek nieszczęśliwego przypadku, w ciało klasztornego przygłupa. Ich przygody – spowodowane namiętnościami, uwikłaniem historycznym, czy zwyczajnym przypadkiem są główną kanwą powieści.
Książka została wydana w 2002 roku. Jest pierwszą z trzech części trylogii. Kolejne – mimo zapowiedzi rychłego ciągu dalszego oraz łudzącej namacalności wywołanej wydrukowaniem zdjęć dwóch pozostałych tomów na skrzydełkach okładki tomu pierwszego - do dziś (a jest rok 2004) niestety się nie pojawiły. Nadzieją jest krążąca wśród księgarzy plotka, że „Boży bojownicy” i „Lux perpetua” już zostały napisane, a tylko wydawca czeka na stosowny ekonomicznie moment z drukiem.
Nawet kilkukrotna lektura „Narrenturm” nie jest nudna, setki relacji intertekstualnych nie ujawniają się przy pierwszym czytaniu, a te, które się ujawniły, pozwalają dzięki nowemu kontekstowi odczytania, mimo „głupkowatej” otoczki, odkryć swoją głębię i przeżyć swoiste, intelektualne ex-stasis.
---
[1] Sapkowski Andrzej, "Narrenturm, Supernowa, 2002, str. 167
[2] tamże, str. 319
(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.