Dodany: 23.09.2004 21:14|Autor: Vilya

Romans z tekstem


Przyznać się muszę do ignorancji. Polska proza lat dziewięćdziesiątych znana jest mi tylko w swoim bardziej medialnym obliczu; z przyjemnością czytałam Olgę Tokarczuk, z uśmiechem kibicowałam kolejnym poczynaniom Chwina, z zaciekawieniem obserwowałam Huellego, byłam mimowolnym świadkiem szumu, jaki powstał wokół Gretkowskiej czy Pilcha – by wymienić tych najbardziej znanych. O innych słyszałam, a jakże, czasami ukradkiem podczytywałam krótkie utwory zamieszczone w różnych czasopismach, kiedy indziej tylko znajome nazwisko rzucało się w oczy, gdy przeglądałam recenzje – mglista orientacja w temacie, nic więcej. I jeżeli tu publicznie wyznaję swoje winy, będące, jakby nie było, faktem raczej wstydliwym, który powinien pozostać w ukryciu, to czynię to tylko dlatego, że świadomość literacka stanowi bardzo ważny aspekt przy sięgnięciu po wybór recenzji Nowackiego. Albowiem podobnego tomu właśnie dla siebie szukałam – nie wypowiedź historyka literatury, lecz krytyka, dysponującego dobrym piórem, niepozbawionego autoironii i poczucia dystansu, potrafiącego zarazem z humorem i wyczuciem wypowiadać się na temat najnowszych osiągnięć naszej prozy. Wyboru, w którym znajdą się omówienia książek mi znanych (urok potwierdzenia własnych opinii lub też możliwość przeciwstawienia się zdaniu autora, wykrzykiwanie co chwilę, że to przecież nie tak!), tych, o których słyszałam, ale od dłuższego czasu nie udało mi się za nie zabrać, a także i o tych, które w swojej nieuwadze zupełnie przegapiłam – czasami gubiąc bardzo istotną powieść, czasami zaś nieświadomie dokonując słusznych wyborów.

W pierwszej grupie znajdą się oczywiście właśnie autorzy sztandarowi, mimo że niekoniecznie zaliczani do owej grupy twórców jak najbardziej medialnych, wspomniany już Chwin czy Tokarczuk. W drugiej – np. Magdalena Tulli, autorka, którą znam z fragmentów „Trybów” oraz świetnego przekładu „Szczęśliwych lat udręki” Fleur Jaeggy, książki niepozornej, ale zapadającej w pamięć i raz po raz wracającej; ale także „Biały kamień” Boleckiej, również Kruszyński. Najciekawsza będzie jednak kategoria trzecia; książki, których samodzielne odkrycie zajęłoby mi zapewne dużo więcej czasu. Komendant, Kornhauser, Musiał, Czakański–Sporek czy Bitner. Kolejne pozycje dopisane do długiej listy lektur. Nowacki ma bowiem dar przekonywania, ukazywania dobrych stron książki bez powiedzenia o słowo za dużo; z zaciekawieniem przygląda się językowi. Jednym, drobnym cytatem potrafi oczarować, udowodnić, że dla kilku zdań warto przeczytać całość.

Nie tylko w wypowiedziach krytyka tkwi siła tej książki; więcej – gdyby Nowacki ograniczył się tylko do dostarczenia katalogu książek, które zwróciły jego uwagę, nie byłoby w tym wyborze nic, co mogłoby fascynować. Albowiem interesuje i zaciekawia chyba najbardziej obecność autora, ukrywającego się za stylistyczną sprawnością, ale odsłaniającego się zarazem w dokonywanych czytelniczych wyborach. Głos zobiektywizowany przez sam fakt osadzania lektur w szerszym kontekście, ale jednocześnie głęboko indywidualny, osobisty. Od pierwszych stron, na których tłumaczy zaangażowanie, uniemożliwiające mu bezosobowe pisanie o literaturze, poprzez ciekawy, gdyż subiektywny, ogląd sytuacji, w jakiej znalazła się polska proza w latach dziewięćdziesiątych, aż do trzydziestu pięciu recenzji, jakie udostępnia czytelnikowi, ukazując nie tylko współczesne teksty mniej lub bardziej godne uwagi, ale także i książki zapomniane, przemilczane, powstałe wcześniej i często stanowiące genezę aktualnych zjawisk, wciąż warte tego, żeby do nich powrócić. Każe się zastanowić nie tylko nad fenomenem nieobecności sporych obszarów najnowszej prozy w świadomości czytelnika, pokazuje nam coś więcej, zjawisko równie niepokojące, zanik pamięci o książkach i autorach kiedyś powszechnie znanych i cenionych; to kolejna zaleta tego wyboru.

Książka istotna, bez wątpienia. Głos na tyle ważny i interesujący, aby po zakończeniu lektury brakowało mi przenikliwych analiz późniejszej twórczości autorów; na tyle frapujący, żeby z niecierpliwością myśleć o zakupie późniejszego zbioru Nowackiego, zatytułowanego „Wielkie Wczoraj”.

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 2770
Dodaj komentarz
Przeczytaj komentarze
ilość komentarzy: 1
Użytkownik: dagunia1 24.09.2004 13:19 napisał(a):
Odpowiedź na: Przyznać się muszę do ign... | Vilya
Z tej książki wynotowałam jeden cytat:
"Sensem czytania jest nienasycenie - ważne są tylko te książki, których jeszcze nie znam i na które czekam." Wszelkie komentarze są już zbyteczne :-)
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: