Dodany: 19.11.2006 22:22|Autor: antecorda

Książka: Żniwo na sierpie: Powieść o Norwidzie
Malewska Hanna

3 osoby polecają ten tekst.

Przegapione arcydzieło


Są takie książki, które wnikają w życie człowieka. Takie, które jakimiś tajemnymi nićmi splatają się z tym, co aktualnie przeżywamy i nierzadko przynoszą odpowiedzi na dręczące pytania. A może tylko ukojenie? Jakieś uspokojenie?

Są takie książki, które z różnych przyczyn zostały zapomniane i odłożone z adnotacją: "nieciekawe", "nudne", "nieudane", albo nawet "chłam". Często, sięgając po nie, można zgodzić się z taką opinią, ale czasem zdarzają się takie książki, które przez pomyłkę trafiają na tę półkę. Taką książką jest "Żniwo na sierpie" Hanny Malewskiej.

Niedługo po ukazaniu się tej powieści zgodny tłum krytyków rzucił się na nią i nieledwie zmieszał z błotem. Było to o tyle zrozumiałe, że poprzednia pozycja w dorobku autorki była wyjątkowo słaba, napisana jakby bez pomysłu ("Kamienie wołać będą"); jednak po przeczytaniu powieści o Norwidzie muszę powiedzieć, że w tym wypadku krytycy bardzo się mylili. Malewska stworzyła książkę, której nie waham się określić mianem arcydzieła.

"Żniwo na sierpie" jest powieścią biograficzną bardzo bliską wzorcowi ustanowionemu w "Wyznaniach" J.J. Rousseau. Jest powieścią o wnętrzu, o życiu ducha jednego z najoryginalniejszych poetów polskich. Rozpoczyna się, co dziwne u Malewskiej, tylko krótką charakterystyką środowiska, w którym urodził się i wychował Norwid. Jest to o tyle zaskakujące, że zarówno we wcześniejszych, jak i późniejszych powieściach tło społeczne życia głównego bohatera/bohaterów jest równie ważne, jeśli nie ważniejsze, od jego myśli, słów i czynów, czyli tego wszystkiego, z czego zbudowana jest postać literacka.

Norwid Malewskiej jest człowiekiem wewnętrznym. Jest człowiekiem żyjącym na uboczu, mimo umiejętności dostosowania się do norm i obyczajów socjety, w której się obraca. Potrafi być dowcipny, szarmancki, błyskotliwy, ironiczny, potrafi zachwycać sobą - przede wszystkim płeć piękną. Wedle zwyczajów epoki deklamuje własne wiersze, wpisuje się do sztambuchów, rysuje portrety wiernej rzeszy swoich "entuzjastek"* i nic by w tym dziwnego nie było, gdyby nie portret wewnętrzny malowany lekkimi, jakby od niechcenia, pociągnięciami pióra. Portret, ze strony na stronę, coraz wyraźniejszy i kształtny. Oto Norwid w salonach, Norwid kształcący się u Minasowicza, Norwid we Włoszech, u stóp Marii Kalergis, w Paryżu, Ameryce, wszędzie, dokąd popchnęła go jego wiecznie głodna dusza. Wreszcie - Norwid: człowiek nieustannie poszukujący, niezadowalający się byle czym, nieprzyjmujący ersatzu za dobrą monetę, dokładny, dążący nieustannie... tak, to jest dobre słowo: nieustannie, gdyż w książce Malewskiej ten człowiek nigdy nie ustaje. Cały czas w drodze, cały czas z nosem opuszczonym ku ziemi (choć na pozór dumnie zadartym), węszący i dążący za tym, co sam określił mianem "całożywota"**.

"Niewysłowiona jest wspaniałość chrześcijańskiego widzenia świata! I jakże mało wypowiedzieć mogą dzieje spisane z tajemnych dziejów miliarda dusz, z których każda niemal ma swoją drogę do Damaszku, lub swą studnię Jakubową i swoje pianie kura i swoje srebrniki"***.

Norwid w "Żniwie..." jest człowiekiem poszukującym uparcie człowieczeństwa, ale nie na sposób romantyczny - z głową w chmurach i z marsem na czole, lecz w codziennym borykaniu się z samym sobą. Spomiędzy młodzieńczych wstrząsów wyłania się jego... no, właśnie - chciałem napisać: program, ale to nie byłoby prawdą, gdyż ten poeta był, wbrew pozorom, bardzo daleki od wszelkich programów. Choćby najdoskonalszych na świecie. Wgłębiając się w tkankę powieści widzimy Norwida odrzucającego szlachetną bajronowską pelerynkę, uczłowieczającego się, a jednocześnie - coraz bardziej dziwaczejącego.

"Ludzie tutaj - może i t a m, w Europie zresztą - za mało angażują naprawdę s i e b i e w życie. Nie wzrastają sobą co dzień jak pęd wiosenny, który nie wie ilu pąkami zakwitnie w słońcu, ani ile rozsypie nasienia. Planują naprzód olbrzymie całości, już przez to ułomne, że... w głowie. A potem niecierpliwie skaczą z etapu na etap, gubiąc połowę możliwości w drodze, a doprowadzając do karykatury resztę"****.

Ale w tym szaleństwie jest metoda. Norwid ujawnia się tu jako człowiek odrzucający klapki stereotypów, jako człowiek wyprzedzający swoje czasy, a jednocześnie niemieszczący się nigdzie. Nawet w szeroko pojętej przyszłości. Z pozycji outsidera potrafi dostrzec rzeczy, których nie dostrzegali jemu współcześni, a czasem nawet ci, dla których pisana była ta książka:

"Czy my w ogóle jesteśmy społeczeństwem? Jesteśmy wielkim sztandarem narodowym! Polak bywa olbrzym, a c z ł o w i e k w Polaku bywa karzeł. Społeczeństwo? Zawsze i co najwyżej jest u nas sąsiedztwo!"*****

Ten cytat przekonał mnie ostatecznie do tej książki. Był jakby kwintesencją społecznej działalności Norwida i ideologiczną pointą powieści. Może to, co teraz napisałem, brzmi nieco zbyt górnolotnie, ale jeśli spojrzeć na Norwida i jego twórczość bezpośrednio, czyli nie jak na "wieszcza", to okazuje się, że ten człowiek stąpał twardo po ziemi i w żadnym wypadku nie można wrzucać go do jednego worka ze Słowackim czy Krasińskim - bujającymi w obłokach swoich utopii.

Oczywiście - nie ma róży bez kolców. Również i ta książka ma swoje wady. "Promethidion" jest tu zaledwie wspomniany, nie ma mowy o "Pierścieniu wielkiej damy", "Ad leones", czy "Vade-mecum" - jakże ważnych dla twórczości Norwida utworach. Jednak nie przesłania to doskonałości tej powieści. Przynajmniej w moim odczuciu.

Wracając do krytyków - myślę, że najcięższym zarzutem (gdyż wszelkie zarzuty względem tej powieści były bardzo ogólnikowe i chyba raczej koniunkturalne), mógłby być ten, że w powieści przede wszystkim widać Malewską - jej styl, pióro. W moim odczuciu nie jest to zarzut, lecz coś najbardziej naturalnego - wszak jest to powieść biograficzna, utwór z pogranicza historii i fikcji, i właśnie tutaj proporcje pomiędzy referencjalnością a fikcją są, moim skromnym zdaniem, doskonale wyważone. Być może atmosfera wokół autorki i środowiska, z którego pochodziła, spowodowała, że nie doceniono w tym czasie tej powieści. Jednak warto, naprawdę warto do niej sięgnąć, bo niewiele jest w literaturze polskiej tak dobrych i - co tu ukrywać! - wartościowych książek. Bardzo gorąco polecam, jak rzadko którą pozycję!


----
* H. Malewska, "Żniwo na sierpie: Powieść o Norwidzie", wyd. Wielkopolska Księgarnia Wydawnicza, Poznań 1947, s. 60.
** Tamże, s. 185.
*** Tamże, s. 130.
**** Tamże, s. 342.
***** Tamże, s. 394.

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 3944
Dodaj komentarz
Przeczytaj komentarze
ilość komentarzy: 1
Użytkownik: emkawu 20.11.2006 14:04 napisał(a):
Odpowiedź na: Są takie książki, które w... | antecorda
Wschowkowuję :-)

Po "Przemija postać świata" nie mam zresztą wątpliwości, że chcę przeczytać wszystko, co Malewska napisała.
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: